Rozdział IV

810 32 29
                                    

Draco obudził się z głową na biurku. Całą noc czytał i przepisywał informacje z książki ukradzionej z biblioteki. Było jeszcze ciemno, więc wymknął się z dormitorium, biorąc ze sobą książkę i poszedł do biblioteki. Kiedy wszedł do pomieszczenia, było ono całkiem puste. Powoli przeszedł między regałami i doszedł do działu ksiąg zakazanych. Odłożył tam tom, który wziął kilka godzin wcześniej i zaczął przeglądać pozostałe książki. Nic jednak nie przyciągnęło jego uwagi, więc poszedł spokojnie do łazienki prefektów, żeby się nieco odświeżyć. Jak na złość musiał tam spotkać Pottera i już wiedział, że nie ma szans na spokojny relaks.

- Malfoy.

- Potter.

- Nie zaczynaj ze swoimi tekstami, bo na mnie nie działają - Harry stał tyłem do Dracona i owinął ręcznik wokół bioder.

- Och, Potter, myślisz, że nie umiałbym ci dopiec tak, że byś się już nigdy nie pozbierał?

- Myślę, że jak najbardziej, nie potrafiłbyś.

- No tak, w końcu twoja szczęśliwa rodzinka żyje. Mam na myśli Blacka, bo rodzice już dawno leżą w grobie. A gdybym tak zrobił coś Granger? Powiedzmy, rzuciłbym jakieś drobne zaklęcie. Na przykład Cruciatus.

- Nie będziesz mi groził.

- Czy ty myślisz, że będę się ciebie słuchał? Poza tym grożę szlamie Granger, o tobie słówka nie wspomniałem, ale widzę, że jednak potrafiłbym cię zesłać na dno, Potter.

- Myśl sobie co chcesz, ale lepiej sprawdź jak twoja pierdolnięta rodzinka. Czyżby wszyscy siedzieli w Azkabanie? A ty, będziesz tam następny. Pozdrów ciotkę i matkę, o ile cię do nich wpuszczą - Harry wyszedł z łazienki i powiedział do siebie - pieprzony Malfoy.

***

Draco spokojnie wykąpał się w mnóstwie wielokolorowej piany i myślał o tym, gdzie może znaleźć informacje, które przydadzą mu się do wykonania zadania od Czarnego Pana.

Wrócił do Pokoju Wspólnego i spotkał tam Pansy, ubraną w mugolskie ubrania i czytającą jakąś książkę.

- Cześć, Pans.

- Hej. I co, znalazłeś coś w tej książce?

- No właśnie kompletnie nic tam nie ma. Odłożyłem ją na miejsce i przeszukałem cały dział ksiąg zakazanych, ale nic nie było.

- A te sposoby? Serio nic tam nie znalazłeś?

- Tak naprawdę, to tam ich nie ma. Nie wiem, dlaczego księga jest w tym dziale. Znalazłem tylko jakieś wygłupy. Mam wrażenie, że ktoś to włożył tam tylko po tytule, bo wątpię, żeby zaklęciami z transmutacji czy znajomością rodzajów kociołków dało się kogoś zabić.

- A może prawdziwy tekst jest ukryty?

- Myślisz, że jestem taki głupi, żeby tego nie sprawdzić. Ktoś po prostu dał denny tytuł. Będę szukać w innych źródłach w takim razie. A teraz chodź na śniadanie.

- Chyba wolę nie.

- Daj spokój, Pans, nie możesz omijać wszystkich posiłków. Daj znak temu komuś, że cię to nie zabolało.

- Niech ci będzie. Jaką lekcję mamy pierwszą w ogóle?

- Godzinka wolnego. A potem zaklęcia, sami.

- Świetnie, na tej wolnej godzinie idziemy do biblioteki.

- Co ty taka pilna uczennica się zrobiłaś?

- Chcę coś sprawdzić.

- Mogę wiedzieć co?

- Książkę, w której jest wytłumaczona numerologia, nie rozumiem tego przedmiotu.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz