- Harry!
- Co? - mruknął Potter. - Jest jeszcze wcześnie. Daj mi się wyspać.
Draco jednak nie zamierzał odpuszczać i ściągnął z Harry'ego kołdrę.
- Malfoy! Daj mi spać!
- Wstawaj! Dzisiaj sylwester!
- Ja pierdolę, Draco! Chcę spać! Czego ty nie rozumiesz?!
- No weź, nie bądź taki.
- Oddaj mi kołdrę.
Draco posłusznie przykrył chłopaka kołdrą i już miał wyjść, kiedy usłyszał, jak Potter wstaje.
- Nienawidzę cię - jęknął i wziął ubrania, które szybko założył.
- Wiedziałem, że mi nie odmówisz.
- Owszem, ale mogę cię jeszcze zabić.
- Mhm. Nie zrobiłbyś tego.
- Zrobię, jeśli jeszcze raz mnie kiedyś obudzisz - uśmiechnął się, a w tym uśmiechu krył się przekaz, że naprawdę to zrobi.
Draco jednak tylko odwzajemnił gest i wyszedł z dormitorium, schodząc do pokoju wspólnego, a za nim podążył Harry.
- Po co mnie budziłeś?
- Bo chciałem spędzić z tobą czas.
- Jesteś niemożliwy! - wrzasnął tak, że z pewnością wszyscy w Hogwarcie to słyszeli. - Idę wziąć prysznic - powiedział oschle i wyszedł.
***
Poszedł do łazienki, było w niej nieprzyjemnie chłodno. Rozebrał się, odkręcił wodę pod prysznicem i wszedł pod nią, dając ciału nieco się uspokoić. Krople uderzały o jego skórę, oczyszczając ją z potu i kurzu. Mokre, kruczoczarne włosy przyklejały się do skóry głowy, a myśli odpływały razem z ociekającą wodą do odpływu. Prysznic przynosił mu ulgę, spokój. Czuł się źle. Nakrzyczał na Draco, mimo że ten nic nie zrobił. W końcu miał po prostu dobry humor i obudził chłopaka, bo chciał z nim spędzić trochę czasu. To powinno go uciszyć i chciał, żeby tak było, ale z jakiegoś powodu nie umiał. Nie umieć być miły. Ten jeden raz. Dlaczego nie umiał? Miał wrażenie, jakby zamienił się z Malfoy'em rolami. To zawsze Harry był tym miłym dla wszystkich. Dlaczego więc teraz nie potrafił? Może dręczyła go chęć życia i konieczność śmierci, a może dręczyło go to, jak się zmienił przez głupie podsłuchanie rozmowy? Tak czy siak zmienił się. Już nie był Chłopcem-Który-Przeżył. Był Chłopcem-Który-Przeżył-Żeby-Umrzeć. Był Harrym, który żył, żeby umrzeć. I Dumbledore to wiedział. Musiał wiedzieć. Od początku. Chciał, żeby chłopak umarł. Bo tylko tak można uratować świat. Bo tylko tak inni będą mogli dalej żyć. Bo tylko tak zostało mu przeznaczone żyć. Może naprawdę wisiał nad nim omen śmierci, a może po prostu Trelawney zgadła? Wiedział jedno, tylko jedno. Nie podda się bez walki. I przede wszystkim dopóki nie zginie będzie walczył. Tylko zabranie mu duszy, pozwoli mu przestać i się poddać. Nawet jeśli musi zginąć, to zrobi to honorowo.
Z całej siły uderzył pięścią w ścianę pokrytą kafelkami. Zrobił to tak mocno, że z kłykci poleciała krew, którą chwilę później zaczęła spłukiwać woda. Harry zasyczał, bo rozwalona ręka zaczęła piec. Zakręcił kran, wytarł się i ubrał. Wyglądał naprawdę marnie. Nie chodziło o sam wygląd, ale o jego oczy. Widać w nich było strach, cierpienie i tęsknotę. A wszystkie te uczucia dotyczyły czegoś, co nawet nie miało jeszcze miejsca. Draco, obiecaj mi, że poradzisz sobie beze mnie i że zabijesz Voldemorta.
Kilka minut później ponownie znalazł się w pokoju wspólnym. Draco się do niego nie odezwał, więc Gryfon podszedł do niego i siadł obok, ale nie za blisko, tak by pokazać, że jednak trochę żałuje i wie, że zrobił źle.
CZYTASZ
To nie tak, jak myślisz
FanfictionHarry, to normalne, że się boisz. Niepotrzebnie powiedziałem ci o tym, co powiedział Slughorn... Przepraszam. Nie chciałem cię skrzywdzić... Ale pamiętaj, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć.