Rozdział XIV

297 19 36
                                    

Harry wstał bardzo wcześnie rano i zorientował się, że już sobota, czyli mecz ze Ślizgonami. Popatrzył na zegar i sprawdził godzinę. Była szósta, więc została mu godzina do śniadania. Miał ochotę wykąpać się w łazience Prefektów, ale kiedy przypomniał sobie, co się stało ostatnio, kiedy tam był, zrezygnował. Poszedł więc do zwykłej łazienki i wziął szybki prysznic, ubrał się w mugolskie ubrania i chodził bez celu po korytarzach.

Na wszelki wypadek wziął ze sobą mapę Huncwotów, bo naprawdę nie miał ochoty wpadać na Dracona. Jednak Malfoy był w swoim dormitorium, w lochach i najprawdopodobniej spał, gdyż nie ruszał się nawet na cal z jednego miejsca.

Kiedy zbliżała się godzina siódma i w związku z tym również śniadanie, wrócił do Pokoju Wspólnego, gdzie zdenerwowana Hermiona, rozmawiała o czymś z Parvati Patil.

- Harry! Nie mogłam cię nigdzie znaleźć! Następnym razem mów, dokąd chcesz iść!

- Spokojnie. Przecież Voldemort mnie nie zaatakuje w szkole, w środku dnia.

- Nie mówię o nim. Dzisiaj mecz, Harry, a  Ślizgoni mogą zrobić wszystko, żeby wygrać.

- Przecież nic się nie stało - powiedział z pewnością siebie w głosie, ale w głowie pojawiło się uczucie, że Hermiona wie o sytuacji z wtorku i zastanawiał się czy nie jest zazdrosna. Chciałby, żeby była.

- Ale mogło - dziewczyna brzmiała bardzo poważnie. - Chodź na śniadanie.

- A Ginny? Nie mów, że poszła do Parkinson.

- Nie. Uczyła się wczoraj do późna i dalej śpi.

- Po drugim śniadaniu mecz, a ona śpi?! Dlaczego jej nie obudziłaś?!

- Harry, nie drzyj się tak. Obudzę ją po śniadaniu. Akurat się przebierze, zje drugie śniadanie i pójdzie na mecz.

- Ona będzie nie obudzona! To się źle skończy...

- Będzie dobrze, poza tym się uczyła, a to...

- Jest ważniejsze. Tak, wiem.

Oboje zeszli na śniadanie i (ku uldze Harry'ego i Hermiony) nie było tam Malfoy'a, ale też Pansy. Hermiona non-stop popędzała Harry'ego i powtarzała, żeby jadł szybciej.

- Dlaczego się tak spieszymy? Jest dopiero 15 po 7.

- Właśnie dlatego, masz kwadrans, zanim się tu zjawi.

- Kto?

- Osoba, której nie chcesz spotkać.

- Nie rozumiem cię.

- Wiem o wszystkim.

- Czyli o czym?

- Och, Harry, o Draco.

- Hermiono, ja...

- Nie tłumacz się. Nie musisz - powiedziała dziewczyna, ale w jej głosie słychać było zawód.

- To nie tak, jak myślisz. To Draco to zrobił, ja się nie ruszyłem. Nie wiem, co mu wpadło do głowy, ale to był debilny pomysł.

- Naprawdę? - powiedziała z ulgą i wtedy zdała sobie z czegoś sprawę.

Ona naprawdę była bardzo zazdrosna o to, że Harry'emu może podobać się Draco. Ona... ona go lubiła... bardziej niż przyjaciela. I jak widać potrzebowała sporo czasu, żeby się o tym przekonać.

***

- Pans, nie obudziłaś mnie, jest już śniadanie, a  ja jestem w totalnej rozsypce.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz