Harry wstał bardzo wcześnie rano i zorientował się, że już sobota, czyli mecz ze Ślizgonami. Popatrzył na zegar i sprawdził godzinę. Była szósta, więc została mu godzina do śniadania. Miał ochotę wykąpać się w łazience Prefektów, ale kiedy przypomniał sobie, co się stało ostatnio, kiedy tam był, zrezygnował. Poszedł więc do zwykłej łazienki i wziął szybki prysznic, ubrał się w mugolskie ubrania i chodził bez celu po korytarzach.
Na wszelki wypadek wziął ze sobą mapę Huncwotów, bo naprawdę nie miał ochoty wpadać na Dracona. Jednak Malfoy był w swoim dormitorium, w lochach i najprawdopodobniej spał, gdyż nie ruszał się nawet na cal z jednego miejsca.
Kiedy zbliżała się godzina siódma i w związku z tym również śniadanie, wrócił do Pokoju Wspólnego, gdzie zdenerwowana Hermiona, rozmawiała o czymś z Parvati Patil.
- Harry! Nie mogłam cię nigdzie znaleźć! Następnym razem mów, dokąd chcesz iść!
- Spokojnie. Przecież Voldemort mnie nie zaatakuje w szkole, w środku dnia.
- Nie mówię o nim. Dzisiaj mecz, Harry, a Ślizgoni mogą zrobić wszystko, żeby wygrać.
- Przecież nic się nie stało - powiedział z pewnością siebie w głosie, ale w głowie pojawiło się uczucie, że Hermiona wie o sytuacji z wtorku i zastanawiał się czy nie jest zazdrosna. Chciałby, żeby była.
- Ale mogło - dziewczyna brzmiała bardzo poważnie. - Chodź na śniadanie.
- A Ginny? Nie mów, że poszła do Parkinson.
- Nie. Uczyła się wczoraj do późna i dalej śpi.
- Po drugim śniadaniu mecz, a ona śpi?! Dlaczego jej nie obudziłaś?!
- Harry, nie drzyj się tak. Obudzę ją po śniadaniu. Akurat się przebierze, zje drugie śniadanie i pójdzie na mecz.
- Ona będzie nie obudzona! To się źle skończy...
- Będzie dobrze, poza tym się uczyła, a to...
- Jest ważniejsze. Tak, wiem.
Oboje zeszli na śniadanie i (ku uldze Harry'ego i Hermiony) nie było tam Malfoy'a, ale też Pansy. Hermiona non-stop popędzała Harry'ego i powtarzała, żeby jadł szybciej.
- Dlaczego się tak spieszymy? Jest dopiero 15 po 7.
- Właśnie dlatego, masz kwadrans, zanim się tu zjawi.
- Kto?
- Osoba, której nie chcesz spotkać.
- Nie rozumiem cię.
- Wiem o wszystkim.
- Czyli o czym?
- Och, Harry, o Draco.
- Hermiono, ja...
- Nie tłumacz się. Nie musisz - powiedziała dziewczyna, ale w jej głosie słychać było zawód.
- To nie tak, jak myślisz. To Draco to zrobił, ja się nie ruszyłem. Nie wiem, co mu wpadło do głowy, ale to był debilny pomysł.
- Naprawdę? - powiedziała z ulgą i wtedy zdała sobie z czegoś sprawę.
Ona naprawdę była bardzo zazdrosna o to, że Harry'emu może podobać się Draco. Ona... ona go lubiła... bardziej niż przyjaciela. I jak widać potrzebowała sporo czasu, żeby się o tym przekonać.
***
- Pans, nie obudziłaś mnie, jest już śniadanie, a ja jestem w totalnej rozsypce.
CZYTASZ
To nie tak, jak myślisz
FanfictionHarry, to normalne, że się boisz. Niepotrzebnie powiedziałem ci o tym, co powiedział Slughorn... Przepraszam. Nie chciałem cię skrzywdzić... Ale pamiętaj, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć.