- Powiedz mi tylko jedno, dlaczego?! - krzyknął Harry, kiedy tylko drzwi Pokoju Życzeń się za nimi zamknęły.
- Dlaczego nie chcesz dać mi spokoju?!
- Draco...
- Nie mów tak do mnie! - oddech Ślizgona stał się szybki i płytki, oczy zalały mu się łzami, a Harry podszedł bliżej i siadł na kanapie, klepiąc miejsce obok siebie.
- Jak nie chcesz, to nie muszę.
Draco siadł koło chłopaka i schował twarz w dłoniach. Potter chciał wyciągnąć od niego coś o jego rodzicach, chciał wiedzieć, jacy są, kim są, jakimi Śmierciożercami są... Wiedział, że nie powinien, ale wiedział też, że musi to wiedzieć, że to pomoże mu ich pokonać.
- Wiesz, zawsze chciałem mieć kochającą rodzinę... Po prostu kogoś, do kogo mogę wrócić, kto powie mi, że tęsknił, kto pocieszy, kiedy umrze ktoś mi bliski... A trafiłem do ciotki, która mnie nienawidzi, do wuja, który chętnie by mnie zabił, do kuzyna, który robi wszystko, żeby mnie upokorzyć... Da się do tego przywyknąć, ale nawet nie wiesz, jakie to szczęście mieć rodzinę, która cię kocha... - zaczął Harry.
- Myślisz, że rodzice mnie kochają?
- Oczywiście, że tak.
- Może matka, zresztą ja też ją kocham. Ojciec to co innego...
Draco zawiesił na chwilę głos, słychać było, że jego głos się łamie, że gardło mu się zaciska pod wpływem negatywnych emocji. Harry chciał go pocieszyć, nie wiedział jednak jak, więc położył rękę na jego plecach i powiedział szeptem:
- Nie musisz. Rozumiem cię, a przynajmniej po części cię rozumiem.
- Chcę ci to powiedzieć. Naprawdę chcę. Po prostu... Ojciec mówi, że nie mogę wrócić do domu... Nie mogę, dopóki będę się z tobą zadawał, no i z Granger... A ja nie chcę się z tobą nie zadawać...
Draco nie wytrzymał, chciał pokazać, jak silny jest, ale nie mógł dłużej znieść presji otoczenia. Nie potrafił... Nie umiał... Wybuchł niekontrolowanym płaczem na oczach Harry'ego. Z pewnością jeszcze kilka tygodni temu myślałby o tym, jak wymazać pamięć Gryfonowi tak, żeby nie pamiętał tej chwili słabości. Teraz jednak chciał, żeby Potter wiedział, że ten podły, okropny, niemający serca Ślizgon, nie jest tym kimś, za kogo wszyscy go mają. Chciał, żeby Harry wiedział, że jest człowiekiem... Człowiekiem z emocjami... Człowiekiem, który cierpi z powodu braku bliskości... Człowiekiem, którego da się kochać... Człowiekiem, który potrafi kochać...
- Draco? - chłopak podniósł głowę, jego oczy były czerwone od płaczu. - Nawet jeśli ojciec nie zmieni zdania, to masz nas. Mnie... Nawet jeśli Gryfoni i Ślizgoni nie powinni rozmawiać bez nienawiści, to ja będę z tobą rozmawiał. Nawet jeśli wszyscy się odwrócą, to ja zostanę. Nawet jeśli ty się odwrócisz, to ja nie pozwolę ci się odciąć. Nawet jeśli umrzesz, to ja nie zapomnę, że byłeś... Może zgrywasz zimnego dupka, ale tu - wskazał na pierś Malfoy'a - nim nie jesteś. Tu jesteś miłym blondynem, który ma uczucia, który jest wrażliwy, który kocha i który chce być kochany... I na tym polega potęga, nie na czystej krwi, ale na tym jaki jesteś wewnątrz.
- Harry? Jesteś jedyną osobą, której pokazałem tę część siebie i nie mów o tym nikomu.
- Wiem i nie powiem, bo tajemnic przyjaciół się nie zdradza.
Harry już miał wychodzić, kiedy Draco go zatrzymał.
- Harry?
- Tak?
- Skąd wiedziałeś?
- Co wiedziałem?
- Że muszę się komuś wygadać.
CZYTASZ
To nie tak, jak myślisz
FanfictionHarry, to normalne, że się boisz. Niepotrzebnie powiedziałem ci o tym, co powiedział Slughorn... Przepraszam. Nie chciałem cię skrzywdzić... Ale pamiętaj, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć.