Rozdział XXXVI

243 14 22
                                    

Minął tydzień przerwy świątecznej i nadeszła sobota, 28 grudnia. Harry obudził się przed Draconem i nie chciał go budzić, więc zdecydował się, że pójdzie się wykąpać. Wiedział, że o tej godzinie nie spotka tam nikogo, więc nie bał się wpadnięcia na Cho Chang. Zabrał bluzę Gryffindoru, którą dostał od Krukonki (musiał przyznać, że stała się jego ulubioną bluzą, nawet mimo tego, że nienawidził osoby, od której ją dostał), jeansy, ręcznik i wyszedł z dormitorium.

Kiedy zszedł do pokoju wspólnego, trafił na Zgredka. Mimo że Zgredek był irytujący i sprawiał problemy, to Harry bardzo go lubił.

- Cześć, Zgredku.

- Witaj, sir. Zgredek miał nadzieję, że spotka Harry'ego Pottera, sir.

- Coś się stało, Zgredku?

- Sir Syriusz Black, kazał Harry'ego Pottera ostrzec przed...

- Przed kim, Zgredku?

- Przed Zgredka byłym panem, sir.

- Przed Malfoy'em?

- Tak, sir.

- Ale przed Draco?

- Nie, nie, nie, sir. Draco to dobry pan, ale Pan Malfoy, sir, Zgredek nie chce straszyć Harry'ego Pottera. Zgredek tylko chce wypełnić zadanie, sir.

- Spokojnie, Zgredku. Co mówił jeszcze Syriusz?

- Mówił, że Zgredek ma przekazać Harry'emu Potterowi, że Syriusz chce się spotkać z Harrym. Kazał przysłać do siebie sowę. Zgredek musi już iść, sir, bo z Mrużką źle, sir.

- Co się dzieje z Mrużką?

- Ciągle pije piwo kremowe.

- Myślałem, że przestała...

- Nie, sir i Zgredek musi się nią zająć.

- Dobrze, leć zająć się Mrużką. Dziękuję za przekazanie wiadomości.

- To Zgredka praca, sir.

Zgredek zniknął, a Harry przypomniał sobie, po co zszedł na dół. Wyszedł więc z pokoju wspólnego i poszedł na piąte piętro, na korytarz z łazienką prefektów.

***

Bardzo powoli otwierał drzwi, wstrzymując oddech. Kiedy je jednak otworzył, w środku nie było nikogo i był za to wdzięczny, bo wiedział, że Cho może się na niego czaić za każdym rogiem. Wszedł do wanny wypełnionej ogromną ilością kolorowej piany i poczuł, że blizna zaczyna go piec. Ból nie był jednak z początku mocny, raczej lekkie pieczenie. Przypominało to raczej rozcięcie kartką papieru, a takie uczucie towarzyszyło Potterowi bardzo często, dlatego nie przejął się tym za bardzo. Jedynie potarł bliznę i zanurzył się po szyję w wodzie. Siedział tak i myślał o szkole i o swoich przyjaciołach, a także o Syriuszu.

Dlaczego Lucjusz Malfoy ma mu zagrażać? Przecież Dumbledore stał na straży i pilnował Harry'ego. Poza tym chyba nie mógłby go zabić, bo każdy wiedział, że Harry był przeznaczony dla Voldemorta i zabicie go, oznaczałoby sprzeciwienie się Czarnemu Panu, jak to mówili jego poplecznicy. Zastanawiał się, dlaczego Syriusz wysłał Zgredka, zamiast wysłać list sowią pocztą. Dlaczego dopiero teraz odezwał się do Harry'ego? Dlaczego nie zrobił tego wcześniej? Czy Syriusz mógł wiedzieć o tym, że Harry musi umrzeć? Kiedy Dumbledore raczy mu się przyznać, że wie, iż Potter musi zginąć? Zastanawiał się czy może jakoś niepostrzeżenie wyciągnąć to od Dumbledore'a. Czy ten mu powie prawdę czy będzie twardo udawał, że nic się nie wydarzyło? Myślał też o Cho i o tym czy Draco miał rację, że można ją wykorzystać. I dlaczego Ślizgon jej odpuścił? Przecież mogła go zabić. A może ma na nią lepszy plan, którego nie chce zdradzić Harry'emu? Kiedy pomyślał o Cho, to do głowy wpadł mu też Ron. Nie rozmawiał z nim od bardzo dawna. Owszem był zły, w końcu coś się komuś mogło stać, ale finalnie nic nie zrobił. Dlatego Harry postanowił, że musi napisać list. Zapytać czy u Weasley'a wszystko w porządku. Wiedział przecież, że Ron był jego najlepszym przyjacielem. Nawet jeśli próbował coś zrobić Malfoy'owi, to tylko dlatego, że ten zaatakował Hermionę. Harry w końcu też był bliski zrobienia czegoś Chang, gdy Draco nieprzytomny wylądował w skrzydle szpitalnym. A znał Ślizgona dużo krócej, niż Ron Hermionę. Poza tym nie potrafił mieć do niego żalu, chciał być pogodzony z Weasley'em. Musiał być z nim pogodzony. Tak jak z Chang musiał się pogodzić. Nie lubił jej i nigdy nie będzie lubił, ale wiedział, że nie może umrzeć, mając konflikt z kimkolwiek. W głowie tłoczyły mu się wspomnienia z czwartego roku. Wtedy kiedy wziął z cmentarza ciało Cedric'a. Kiedy wrócił na boisko. Kiedy wesoła muzyka rozbrzmiewała, a wszyscy się cieszyli. Kiedy krzyczał, że on wrócił, Voldemort wrócił, a Cedric kazał mu wziąć swoje ciało do ojca. Kiedy nagle wszyscy ucichli. Kiedy Diggory rzucił się, żeby przytulić martwego syna. Kiedy powtarzał, że to jego chłopiec zrozpaczonym głosem. Kiedy Dumbledore żegnał Cedric'a na zakończeniu roku. Myślał o tym czy go też pożegnają. Czy ktoś będzie po nim płakał. Czy komuś będzie z tego powodu ciężko? Czy ktoś się załamie, jak Cho po stracie chłopaka? Czy ktoś będzie wypytywał Hermionę, jak zginął tak, jak Cho wypytywała Harry'ego? A może wszyscy zapomną po godzinie, że Harry w ogóle żył? Nie chciał, żeby ktoś po nim płakał, ale nie chciał być całkiem zapomniany. Po prostu się bał. Bał się śmierci. Miał ochotę powiedzieć komuś. Wygadać się. Usłyszeć, że śmierć nie boli i trafia się do lepszej krainy. Tylko kto mógł to wiedzieć? No właśnie. Nikt.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz