Rozdział XXIX

260 18 31
                                    

Draco i Pansy poszli do Wielkiej Sali na śniadanie. Zauważyli, że Ginny, Harry i Hermiona siedzieli przy stole Gryffindoru, więc dosiedli się do nich, jak gdyby nigdy nic.

- Hej - powiedział Draco, siadając obok Harry'ego.

- Cześć - odpowiedział beztrosko chłopak.

- Ginny, wyglądasz strasznie, wszystko w porządku? - zapytała z troską Pansy.

- Jasne, tylko się przeziębiłam.

- Wiecie, że to ostatni weekend przed Mikołajkami, a właściwie to pół weekendu? - zapytał Harry, nakładając sobie kawałek swojego ulubionego ciasta.

- Tak, no i? Mamy prezenty.

- Ginny, ty masz, ale my niekoniecznie. Problem jest taki, że w Hogsmeade nic nie ma.

- A na Pokątnej?

- Granger, ty serio jesteś taka głupia czy tylko udajesz? Jak chcesz się dostać niby na Pokątną?

- Malfoy, wystarczy mieć kontakty z nauczycielami. Jak Harry na przykład - tu zwróciła się do chłopaka. - Gdybyś tak poszedł do Lupina...

- To się nie może udać.

- Nie przerywaj mi, Malfoy. Harry, pójdziesz do Lupina i powiesz mu, że musisz kupić coś Cho na Pokątnej. Moim zdaniem zgodzi się bez problemu, a ty wtedy powiesz, że w sumie to my też byśmy się wybrali.

- Dobra, spróbuję. To wy tu sobie jedzcie i inne rzeczy, a ja idę do Remusa.

Harry wstał i wyszedł z pomieszczenia.

- Czy on powiedział Remus? - zdziwiła się Pansy.

- Tak, są na ty z Lupinem, ale wiesz w szkole nie wypada - powiedziała Hermiona, przybliżając do ust kubek wypełniony po brzegi kawą.

- Potter jest mocno pierdolnięty.

- Pansy! - krzyknęli na raz Draco, Hermiona i Ginny.

- Dobra sorry, już nie będę, ale nie powiecie, że to nieprawda.

- Ja nic nie chcę mówić, ale tak, zgadzam się - odparła Ginny, patrząc przestraszona na Hermionę i Dracona.

Chwilę później w Wielkiej Sali zahuczało od poruszania skrzydłami, gdyż wleciały sowy, roznosząc przesyłki. Jedna z paczek upadła przed Draconem. Była ładnie opakowana i wyglądała naprawdę drogo.

- Od kogo to?

- Raczej dla kogo.

- Co? Nie rozumiem.

- Zamówiłem prezent dla osoby, którą wylosowałem.

- A możemy się w końcu dowiedzieć, kogo wylosowałeś?

- Dowiecie się, kiedy ta osoba dostanie prezent.

- A możemy wiedzieć, co to jest?

- Nie. Nie dowiecie się niczego więcej niż tego, że jest to prezent i tego, że wydałem na to majątek.

- Ile kosztowało?

- Tyle, że zostało mi 10 galeonów.

- Jak ty zamierzasz żyć za 10 galeonów?

- Nie wiem, na razie mam darmowe życie w szkole i jeśli nie wymyślę nic, to wakacje spędzę tutaj ze starym dziadem.

- Masz na myśli Dumbledore'a? - wtrąciła się Hermiona.

- Tak, Granger, mam na myśli Dumbledore'a.

***

- Cześć, Remusie.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz