W sobotę rano Harry wstał i był gotowy na trening quidditcha. Wziął pierwsze, lepsze ubrania i poszedł do łazienki się przebrać i w miarę ogarnąć. Kiedy pojawił się w Pokoju Wspólnym była tam tylko Hermiona.
- Cześć, słońce.
- Hej - Hermiona odchyliła głowę do tyłu i pocałowała Harry'ego.
- Gdzie wszyscy?
- Jeśli masz na myśli Ginny, to nie przyszła na noc. Wiesz, skoro Pansy ma urodziny, to pewnie z nią dzisiaj nie pogadamy za dużo.
- Ale ona ma trening quidditcha!
- Jestem tylko posłem. I przyjdę na trening.
- Serio? To super - chłopak szczerze się uśmiechnął i podniósł dziewczynę z krzesła.
- Harry! Co ty robisz?
- Idziemy na śniadanie.
- Dobrze, ale umiem chodzić. Postaw mnie, proszę.
Harry wypełnił życzenie Hermiony i pocałował ją długo, wplątując rękę w jej włosy.
- Co się stało, że jesteś taki zadowolony?
- Nie wiem, taki mam dzień.
***
- Draco! Jak się masz? - siadł koło Dracona, kradnąc z jego talerza kawałek jabłka. - Pansy, najlepszego. Ginny, trening dzisiaj, pamiętaj.
- Dobrze się czujesz? - Ginny dotknęła jego czoła.
- Co ty ćpałeś, Harry? - Draco zaśmiał się i zorientował się, co chwilę wcześniej powiedział Harry. - Macie trening?
- Tak, możesz przyjść. Jeśli chcesz.
- A mogę wiedzieć kiedy?
- Zaraz.
- Jasne, że przyjdę.
Kilkanaście minut później Hermiona z Pansy siedziały na trybunach otoczone zaklęciem ocieplającym, a Ginny, Harry i Draco śmigali na boisku.
- Tym razem to ja złapię znicz!
- Draco, kogo ty oszukujesz?
- Zobaczysz.
- Taa. Jasne.
- Mówię ci, zobaczysz.
Chwilę później Harry zobaczył znicz i wystartował w jego stronę tak szybko, jak umiał. Tuż za nim leciał Draco. Zaczął go wyprzedzać, ale w tym momencie Harry złapał znicza. Oboje zaczęli lądować, a kiedy byli już blisko nad ziemią, Draco przyspieszył i wpadł na Harry'ego. Jako, że ziemię przykrywała gruba warstwa śniegu, to nic im się nie stało. Draco zrobił to specjalnie, a Harry wiedział, że Ślizgon zrobił to specjalnie. Jednak nie narzekał, miał wrażenie, że muszą wyglądać uroczo. Rzeczywiście ich pozycja była bardzo urocza. Draco leżał na Harrym, ich twarze były bardzo blisko siebie, a oczy skierowane były na oczy drugiego. Przynajmniej czasami, bo zarówno Draco, jak i Harry co chwila patrzyli na swoje usta i oboje doskonale wiedzieli, czego w tym momencie pragnęli. Nie mogli jednak tego zrobić.
- Draco. Powinieneś...
- Przepraszam - Draco wstał i złapał za rękę Harry'ego, po czym podciągnął go do góry i poślizgnął się na lodzie.
- Hmm... Widzę, że ktoś tu na mnie leci - powiedział Harry, łapiąc przewracającego się Ślizgona. - Chodźmy się przebrać. Jesteś przemoczony, a to już i tak koniec treningu.
W szatni wzięli ciepły prysznic i przebrali się w cieplejsze ciuchy, następnie wyszli i razem z Ginny, Pansy i Hermioną poszli do Wielkiej Sali na drugie śniadanie.
CZYTASZ
To nie tak, jak myślisz
FanfictionHarry, to normalne, że się boisz. Niepotrzebnie powiedziałem ci o tym, co powiedział Slughorn... Przepraszam. Nie chciałem cię skrzywdzić... Ale pamiętaj, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć.