Rozdział VIII

449 22 3
                                    

Draco nie odzywał się do Pansy przez cały poniedziałek. Jednak wieczorem dziewczyna nie wytrzymała.

- Draco!

- Co ty ode mnie kurwa chcesz?!

- Wiem, że jej nie lubisz. Teraz mija czwarty dzień, kiedy przy nim siedzi. Cały czas tam jest, nie zostawia go nawet na moment, a on dalej się nie budzi.

- Laska streszczaj się, a nie gadasz o Potterze.

- Słuchaj mnie i się zamknij chociaż na chwilę! Tego chciałeś, prawda? Żeby Potter zginął, a Czarny Pan przejął świat, ale Harry się obudzi. Też nigdy go nie lubiłam, to fakt. Ale on naprawdę może teraz umrzeć. I to nie ja, jak zmądrzeję, to powinnam do ciebie przyjść. Tylko ty, jak zacznę dla ciebie znaczyć więcej niż jebany skrzat domowy, którym możesz rządzić, możesz przyjść. Myślałam, że jesteś inny niż pozostali Śmierciożercy, ale ty jesteś dokładnie taki sam. Masz gdzieś, że kogoś ranisz, po trupach do celu, tak? Naprawdę cię lubiłam, kochałam cię jak przyjaciela, byłam pewna, że zawsze będziemy idealnie zgranym duetem, ale się myliłam, byłam głupia, że tak myślałam. Nie martw się, już tak nie myślę, już od ciebie niczego nie wymagam. Chcesz to idź, zrób swoje zadanie, traf do Azkabanu. Może będziesz się czuł tam jak w domu, a może właśnie tam trafi do ciebie, jak bardzo to zajebałeś.

Pansy odeszła, nie czekając na odpowiedź Malfoy'a. Była na niego wściekła. Za to jak się zachował, za to jakim dupkiem się okazał. Otrząsnęła się dopiero następnego dnia i po obiedzie skierowała się od razu w stronę skrzydła szpitalnego. Nic nie było w stanie opisać jej radości, kiedy zobaczyła, że Harry jest nie tylko przytomny, ale też rozmawia z Hermioną. Dziewczyna postanowiła, że nie będzie im przeszkadzać i poszła odrobić pracę domową. Teraz, kiedy wiedziała, że jest już lepiej, wreszcie mogła sobie na to pozwolić.

***

- Harry! - krzyknęła Hermiona, kiedy chłopak otworzył oczy.

- Hermiona? Gdzie ja jestem? Co się stało? Wszystko mnie boli.

- Nie ruszaj się. Miałeś wypadek. Spadłeś z miotły. Nie wiem dlaczego ani jak.

- Ale ja chyba wiem... Czułem się fatalnie... to nie było zwykłe przeziębienie... To było coś związanego z... Voldemortem... Blizna strasznie mnie piekła... ale to nie przez to spadłem... Chyba miałem gorączkę i... halucynacje - dokończył niepewnie. - Pojawił się koło mnie Cerdrik... Diggory... on wyglądał jak żywy... leciał koło mnie... był bliżej znicza... ja nawet nie wiem czy to był znicz... czy tylko tak myślałem... To wyglądało jak...

- Jak na trzecim roku, kiedy zobaczyłeś Dementorów?

- Tak, tylko, że bez Dementorów. Powinienem wrócić na trening.

- Harry... Mamy wtorek, byłeś nieprzytomny od piątku... Masz wszystko połamane, Pani Pomfrey mówi, że nie ma szans, żebyś zagrał przez najbliższy miesiąc, a z łóżka masz się nie ruszać minimum dwa tygodnie, jak nie dłużej.

- Ale, Hermiono, mecz ze Ślizgonami...

- Dumbledore go przełożył. Stwierdził, że skoro miałeś tak poważny wypadek, to mecz odbędzie się później.

- Przynajmniej o tyle dobrze. Wiesz co mi się śniło? Mówiłaś do mnie, powtarzałaś, żebym wrócił. Byłaś za ścianą, odpowiadałem ci, że wrócę, ale musisz poczekać...

- To nie do końca był sen, naprawdę to powtarzałam.

- Siedziałaś tu cały czas?

- Oczywiście, że tak, Harry, nie mogłabym cię przecież zostawić.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz