Rozdział XXIV

279 14 15
                                    

Kolejnego dnia Harry nieco się uspokoił. Doszedł do wniosku, że skoro i tak umrze, to powinien się cieszyć tym, co mu zostało. Wiedział, że myślenie o tym nic mu nie da, a co więcej nie będzie mógł w pełni wykorzystać tego czasu, gdyż będzie zajęty użalaniem się. Dlatego właśnie wstał rano, będąc w dobrym nastroju. Czuł się lżejszy i wolny.

- Hej - rzucił, kiedy wszedł do Pokoju Wspólnego, w którym siedziała Hermiona. - Ginny jak zwykle u Ślizgonów?

- Niewykluczone, ale nie jestem pewna. Wypadła z dormitorium o szóstej. W ogóle to nie było cię wczoraj na kolacji... i pewnie nie wiesz, ale będzie organizowany Bal Bożonarodzeniowy. No i będą różne tańce i mnóstwo osób i uroczysta kolacja...

- Masz z kim iść?

- Jeszcze nie.

- To może chciałabyś pójść ze mną?

- Oczywiście, że bym chciała - dziewczyna przytuliła Gryfona i pocałowała go w policzek. - Ubierz się ładnie. A teraz idziemy, bo śniadanie czeka.

***

Kiedy weszli do Wielkiej Sali, Harry spojrzał na Dracona. Naprzeciwko niego siedziała Pansy i Ginny. Harry'emu przypomniał się pocałunek. Podobało mu się. Zresztą tak samo, jak za pierwszym razem. Zastanawiał się tylko, dlaczego nie odepchnął Malfoy'a. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może, że to poniekąd była zdrada. A jednak zrobił to, bo tego chciał. Zdał sobie sprawę, że to nie mógł być ktoś inny. Pragnął Dracona. Pragnął go i nikogo innego. W jego głowie pojawił się mętlik myśli. Kochał Hermionę, był z nią, znał ją od lat, wiele dla niego znaczyła, była piękną dziewczyną... A on chciał całować podłego kiedyś blondyna, którego prawie nie znał, niedoszłego Śmierciożercę... Co jest ze mną nie tak? Bo coś jest na pewno.

Podszedł razem z Hermioną do stołu i siadł koło Draco.

- Hej - powiedział do niego i się uśmiechnął.

- Cześć - powiedział Draco, a jego twarz z niewiadomego powodu spłonęła rumieńcem, który mocno odznaczał się na bladej skórze. - Lepiej już?

- Tak, dziękuję.

- Nie ma za co, po to mnie masz.

W głowie Hermiony znowu pojawiła się zazdrość. Tym razem jednak się nasiliła, z każdym kolejnym razem była coraz silniejsza. Dziewczyna tłumaczyła to sobie tym, że Draco coraz bardziej zbliża się do jej chłopaka, ale w głębi wiedziała, że to przez nią samą. Przez jej brak umiejętności pozbycia się tej zazdrości. Chciała nie myśleć o tym, ale nie potrafiła. Nikt nie umiał jej też doradzić, co powinna zrobić. Wiedziała, że krzywdzi Harry'ego, dlatego nie pokazywała tej zazdrości. Chowała ją w środku, udając, że wszystko jest w porządku, że nie rusza jej zachowanie nastolatków, że ma wszystko pod kontrolą. Oszukiwała w ten sposób zarówno siebie, jak i innych, ale nikogo nie raniła. A przynajmniej tak jej się wydawało, bo w rzeczywistości okłamując wszystkich, raniła ich bardziej niż gdyby mówiła prawdę. Jednak nie myślała o tym w ten sposób. Wolała chować uczucia i emocje w sobie i nie okazywać innej twarzy niż tej, która lubi się uczyć i jest idealną dziewczyną.

- Z kim idziecie na bal? - zapytał Harry beztrosko, smarując tost masłem.

- Jaki bal?

- Nie byłeś na kolacji?

- Nie... a ty byłeś?

- Nie, ale Hermiona mi powiedziała.

- Będzie bal, z okazji Bożego Narodzenia i no...musisz kogoś zaprosić albo poczekać aż ktoś zaprosi ciebie - powiedziała Ginny. - Albo możesz pójść sam i zostać wyśmiany, że nikt cię nie lubi.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz