Rozdział XLV

242 15 18
                                    

Zgodnie z poleceniem Dumbledore'a wszyscy weszli do zamku. A właściwie prawie wszyscy, bo Harry i Draco zostali na zewnątrz, a dyrektor nie miał serca, zaganiać ich do środka. W końcu wiedział, że chłopak umrze. Wiedział, że chcą być razem przez ostatnie chwile życia Pottera. Nie dziwił się temu. Stali i patrzyli na siebie. Na samym środku. Nie potrzebowali słów. Wystarczyły im oczy pełne rozpaczy. Oboje wiedzieli, że Harry musi pójść do Voldemorta. Musi. Nie ma wyboru.

- Harry. Nie mogę cię tam puścić.

- Draco, zrozum, że muszę to zrobić. Muszę tam pójść. Muszę...

- Proszę, nie rób tego. Proszę, zaczekaj chociaż te pół godziny.

- Chcesz, żeby śmierciożercy zniszczyli Hogwart? Żeby ludzie ginęli?

- Nie chcę, ale nie chcę cię tracić. Proszę cię, zostań chociaż kilkanaście minut.

- Draco, obiecuję ci, że się jeszcze spotkamy. Może nie jakoś niedługo, ale obiecuję, że się jeszcze zobaczymy. I będziemy razem. Ochroń Hermionę. Chroń siebie. Rozumiesz?

- Harry... Nie idź. Zostań.

- Posłuchaj mnie. Nie mogę. Rozumiesz? Nie mogę. Musisz pójść do mojego dormitorium. W moim kufrze jest Mapa Huncwotów. Musisz ją wziąć i znaleźć Hermionę, jasne? Musisz ją chronić. Ona musi przeżyć. Musisz przenieść się proszkiem Fiuu do Grimmauld Place 12 i powiedzieć Syriuszowi o tym, co się tutaj dzieje. Musisz go tu sprowadzić. Powiedz Neville'owi, że musi zabić Nagini mieczem Godryka Gryffindora. Zapamiętałeś wszystko?

- Tak. Syriusz. Hermiona. Mapa. Neville. Nagini. Ale nie idź tam, błagam - Draco już nie powstrzymywał emocji, płakał na cały głos.

- Draco, spójrz na mnie. Spójrz mi w oczy.

Draco podniósł głowę, spojrzał w zielone oczy. Nie były przepełnione smutkiem. Raczej nadzieją. Harry pochylił się nad blondynem, składając ostatni pocałunek w swoim życiu. Następnie przytulił Dracona i wyszeptał:

- Naprawdę cię kocham. Nie pozwól, żeby ktoś cię zabił. Mam przeczucie, że będzie dobrze. Po prostu zrób to, o co cię poprosiłem. Dobrze? Musisz dać mi odejść, bo jak ja nie zginę, to zginie dużo więcej osób. Zrób to wszystko dla mnie.

- Harry, wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko, ale nie mogę puścić się na pewną śmierć.

- To jedyna rzecz, którą musisz zrobić. To jedyna dobra decyzja.

Harry puścił Dracona i odszedł. Ślizgon nie mógł się ruszyć. Chciał pobiec do Harry'ego, przytulić go, pocałować jeszcze raz, ale nie mógł się ruszyć, więc tylko krzyknął.

- Harry! Nie odchodź!

Ale Harry nie słuchał. Nie mógł. Musiał pójść do Zakazanego Lasu. Musiał to zrobić. Nie miał wyboru. Dlatego szedł i szedł. Mimo że nie chciał umrzeć, to wiedział, że musi.

Draco zrozumiał, że nieważne, co by chciał zrobić, Harry'emu da się pomóc tylko w jeden sposób. Zrobić wszystko, o co go poprosił. Pobiegł do zamku. Biegł przez korytarze wypełnione przestraszonymi uczniami. Przepychał się przez tłum. W pewnym momencie potrącił Cho. Nie zwrócił na to uwagi, ale ona go zatrzymała, krzycząc za nim.

- Chang, nie mam czasu.

- Gdzie jest Harry? Mogę jakoś pomóc?

- Tak. Możesz. Znajdź mi Neville'a.

- Po co ci Neville?

- Mówiłaś, że chcesz pomóc, tak? Potrzebuję Neville'a.

- Widziałam go przed chwilą. Poszedł tam - powiedziała Puchonka z trzeciego roku, Lucy, szukająca Puchonów, wskazując w stronę, w którą przed chwilą biegł Draco.

To nie tak, jak myśliszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz