- Witam wszystkich. Będę waszym nowym nauczycielem eliksirów. Niezmiernie cenię sobie osoby wybitne i dlatego ogłaszam, że będzie działał Klub Ślimaka. Nie każdy ma do niego wstęp, żeby tam uczęszczać, musicie dostać zaproszenie. Spotkania będą się odbywały w moim gabinecie. Nie zależy mi na statusie krwi czy bogactwie rodziny, a na waszych zdolnościach i inteligencji. Także istotne są znajomości. Dzisiaj jednak chciałbym się skupić na Wywarze Żywej Śmierci. Ten kto uwarzy idealny wywar, otrzyma fiolkę Felix Felicis. Ktoś mi powie, czym jest Felix Felicis? Panna...
- Granger.
- Słuchamy, Panno Granger.
- Inną nazwą jest Płynne Szczęście, wypicie tego eliksiru daje niezwykłą pomyślność oraz pewność siebie. Dopóki eliksir działa, zapewnia on nieomylność i osiąganie sukcesów. Jednak za częste jego picie powoduje lekkomyślność, roztargnienie i zadufanie w sobie.
- Świetnie, idealnie. Dziesięć punktów dla Gryffindoru. Ostrzegam, że od początku mojej kariery tylko jedna osoba przygotowała Wywar Żywej Śmierci poprawnie. Może być to zatem niezwykle trudne do wykonania. Zaczynajcie więc, zobaczymy, komu się uda.
Wszyscy pracowali pełne dwie godziny. Wszyscy oprócz Harry'ego. Jego eliksir powstał w półtorej godziny. Slughorn od razu do niego podszedł i sprawdził jakoś eliksiru.
- Och, tak! Świetnie! Wybornie! Idealnie! Harry, jesteś drugim uczniem w mojej karierze, który przygotował ten eliksir poprawnie. Doskonale. Dziesięć punktów dla Gryffindoru. I byłbym rad, gdybyś chciał należeć do Klubu Ślimaka.
- Oczywiście, że bym chciał.
- W takim razie pierwsze spotkanie jest we wtorek o 21. Hermiono, ciebie także serdecznie zapraszam.
- Przyjdę z pewnością - zapewniła Hermiona, a w jej głosie słychać było radość. W końcu uwielbiała być najlepsza, ale eliksir jej niestety nie wyszedł.
- Harry, jak ty to zrobiłeś? - zapytała Hermiona po skończonej lekcji.
- Książę Półkrwi wie na temat eliksirów wszystko, założę się, że to on jako pierwszy przyrządził ten eliksir.
- Czyli Snape'a uczył Slughorn?
- Wydaje mi się, że to całkiem realne, a nawet prawdopodobne. Muszę iść na lekcje z Lupinem, no wiesz, żeby się przygotować do zabicia Voldemorta.
- Spotkamy się w takim razie na zaklęciach, bo ty masz po drodze wróżbiarstwo.
- Jasne, do zobaczenia za dwie godziny.
- Do zobaczenia.
Harry poszedł prosto do gabinetu Lupina, gdzie profesor już na niego czekał.
- Witaj, Harry. Widziałeś się podobno z Syriuszem, jak się miewa? Nie mam ostatnio czasu, żeby się z nim spotykać - od pełni księżyca minęło pięć dni, ale Lupin dalej nie wyglądał najlepiej.
- Z Łapą wszystko dobrze. Ale czy u Pana Profesora jest wszystko w porządku?
- Tak, Harry, spokojnie, wiesz, że boleśnie przechodzę przemianę, ale wszystko już w porządku. Chciałbym dzisiaj poćwiczyć z tobą Protego. Uważam, że to istotne, żebyś na pewno umiał się bronić. Jest to jedno z najlepszych zaklęć do tego celu. Zapomniałbym, że przecież uratowałeś Malfoy'a. Gratulację, chociaż mogłeś go zostawić na pastwę losu. Nie narzekałbym, ale pamiętaj, tego ci nie mówiłem. A teraz zaczynajmy.
Harry po godzinie czuł się zmęczony i nie miał siły dalej rzucać zaklęć obronnych. Na szczęście miał wróżbiarstwo, więc nie mógł zostać dłużej. Poszedł szybkim krokiem na poddasze do sali, gdzie Trelawney wykładała ten zaiste niezrozumiały przedmiot.
CZYTASZ
To nie tak, jak myślisz
FanfictionHarry, to normalne, że się boisz. Niepotrzebnie powiedziałem ci o tym, co powiedział Slughorn... Przepraszam. Nie chciałem cię skrzywdzić... Ale pamiętaj, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć.