Choroba

82 8 6
                                    

Obudziło mnie szarpanie za rękę. Otwarłem oczy. Leon.

- Księdzu, księdzu! Bo Noel parzy! Tak jak na Mszy!

Parzy? Gorączka? Zerwałem się z łóżka. Podbiegłem do pokoju chłopaków. Przyłożyłem rękę do czoła Noela. Faktycznie, parzy. Wziąłem termometr. Sprawdzam temperaturę w uchu. Czterdzieści stopni? Sprawdzam w drugim. Nie inaczej, czterdzieści stopni.

Szybki bieg do łazienki po ręcznik, pod zimną wodę, okład na pierś. Szybko drugi i okład na czoło. Wciąż śpi. Budzę go.

- Pić! – wyszeptał.

Biegiem do kuchni. Co mu podać? Tabletka multiwitaminy? Po chwili rozpuściła się w wodzie, przestała gazować. Podałem ostrożnie. Maciupkimi łyczkami wypił całość.

- Jeszcze – wyszeptał.

Nalałem na łyżkę paracetamolu w syropie. Wypił. Do kuchni. Kolejna tabletka multiwitaminy nie zaszkodzi. Jednoczśnie włączyłem czajnik. Do czajniczka wrzuciłem kwiat lipy i bzu czarnego. Sam zbierałem wczesnym latem. Zaparzyłem. Poszedłem napoić go multiwitaminą.

- Jeszcze – wyszeptał, jakby silniej. A może tylko mi się zdawało?

- Leon, pościelę ci na rozłożonej pufie w salonie z papugami, dobrze? Tylko nie zapalaj światła, żeby papugi nie pomyślały, że to ranek, bo zaczną się drzeć.

- Ale Noel nie umrze? – wyszeptał przerażony. – Dziś ma urodziny! W Śhięta Bożego Narodzenia! I ma na imię Noel, co znaczy Boże Narodzenie! Nie umrze, prahda?

- Nie umrze, to tylko gorączka – zapewniłem go, choć sam nie wiedziałem. Atak koronawirusa? Jakaś inna choroba? Dzwonić do Pani Doktor teraz czy rano?

Pościeliłem Leonowi. Wróciłem do Noela. Oparty o poduszkę coś majaczył. Jakieś melodyjne to majaczenie... Przysunąłem się do niego bliżej. Z trudem wyłapywałem słowa, ale melodia nie budziła wątpliwości:

Który chcąc zbahić nas, ludzkie plemię

Z górnych niebiosóh stąpił na ziemię

Z Ducha Śwhiętego poczęty

Rodzi się między bydlęty

Z Maryi Panny

- Czemu hszyscy klękli, księdzu? – zwrócił się do mnie całkiem przytomnym pytaniem. – I śmierdzi. Chyba gorzej niż skarpetki Leona. Ci hszyscy ludzie, co tu przyszli do jaskini... śmierdzą, księdzu. Ale nie móh im tego, bo byłoby im przykro! Oni hyglądają bardzo biednie... Ja my kiedyś, gdy jeszcze byłem Pahułem, a Leon Pjoterem...

Zacząłem się zastanawiać, o czym on mówi. A Noel w międzyczasie znowu odpłynął świadomością gdzieś indziej i cicho nucił:

Umarł, a potem, gdy pohstał żyhy

Hziósł się do Nieba, Bóg, człek prahdzihy

Skąd, gdy trąba na sąd hzbudzi

Przyjdzie sądzić hszystkich ludzi

H dzień ostateczny

Melodia rozpoznawalna od razu – „Wśród nocnej ciszy". Ale słowa? Przerzuciłem śpiewnik, jaki przygotowałem na wigilijną wieczerzę. Zwrotka dziesiąta i jedenasta. Jak on to zapamiętał? Raz tylko śpiewał. Sam, aby poprawnie zaśpiewać, musiałem korzystać ze śpiewnika. Jak? Jak? Pytania rozbrzmiewały mi w głowie.

Noel tymczasem nucił dalej:

Zarówno hierzę w Ducha Śhiętego

Od Ojca, Syna pochodzącego,

Leon i NoelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz