Piątkowy wieczór

83 8 2
                                    

Piątkowy basen połączył radość ze smutkiem. Pojechaliśmy jak zawsze wieczorem. Chłopcy pomknęli na zajęcia, a ja skierowałem się w stronę jacuzzi. Zanim tam doszedłem, zatrzymał mnie Piotr Sienkiewicz.

- Jak ksiądz myśli, teraz czy przy wszystkich? – zapytał mnie tajemniczo.

- Ale co? – nie skojarzyłem od razu.

- No, oświadczyny – wyjaśnił. – Według księdza pomysłu. Przygotowałem sztuczny kamień ze skrytką, a w niej jest pierścionek. Ale zrobić to teraz, czy na koniec?

- Szczerze mówiąc, to specem od zaręczyn nie jestem – odparłem. – Ale teraz na głębokim basenie są chłopcy. A z tego płytkiego to żadna frajda wyciągnąć. A tak, to można na koniec zrobić jakieś zawody dla rodziców. Poza Mary nikt inny chyba nie zanurkuje?

- No, wiedziałem, że ksiądz mądrze doradzi – uśmiechnął się. – Idziemy na zjeżdżalnię?

Zdążyliśmy zjechać trzy razy, ścigając się na schodach, zanim nadeszła Mary z szatni. Piotr przybił żółwika i ruszył do jacuzzi, aby zająć miejsce obok niej.

- Boys will be boys – powitała go. – Widziałam wasze wyścigi na schodach do zjeżdżalni. Michał musi być szczęśliwy, mając takiego ojca.

- Musi – potwierdził Piotr. – Innego nie ma.

Reszty ich rozmowy nie słyszałem. Oni zanurzyli się w jacuzzi, ja sprawdzałem, jak najszybciej da się zjechać na zjeżdżalni. Wolałbym się po całym dniu wyłożyć w gorącej wodzie z bąbelkami, ale nie będę im przeszkadzał, zwłaszcza dziś. Tym razem już po czterdziestym zjeździe zauważyłem nadchodzących chłopaków. Co dziś tak szybko skończyli? – przyszło mi do głowy. – I czemu człapią noga za nogą, zamiast jak zwykle biec kto pierwszy?

Zjechałem. Rwąca rzeka poniosła mnie dookoła basenu rekreacyjnego. Podpłynąłem do brzegu. Prawie wszyscy chłopcy z klubu stali przy krawędzi. Kilku płakało.

- Chłopaki, co się stało? – zapytałem.

- To był ostatni trening! – rzucił szybko Connor. – Zamykają basen! Bo wirus! Kluby mogą działać, ale dla naszego klubu nie będą otwierali całego basenu!

Mary już dawno dostrzegła sytuację kryzysową. Po cichu stanęła za chłopcami.

- Chyba nie zamierzacie ostatnich dwudziestu minut spędzić na płakaniu? – zawołała, chwytając Connora i wrzucając do basenu. Zaraz po tym wrzuciła Leona i Noela.

- Pani mnie też wrzuci! I mnie! Ja też chcę! – pozostali zaczęli się przekrzykiwać.

Wrzuciła po kolei wszystkich. Chłopcom wrócił humor. Zauważyłem, że Piotr daje mi znaki ręką. Dyskretnie podszedłem do niego.

- Może jednak nie dziś? – zapytał. – W takiej sytuacji...

- W takiej sytuacji to nie wiesz, za ile tygodni czy miesięcy się pojawi kolejna szansa – odparłem. – Koniecznie dzisiaj!

Ruszył pędem do szatni. Po chwili zauważyłem go wychodzącego z dużego basenu.

- No to na pożegnanie mam konkurs dla rodziców! – zawołał.

Nadstawiliśmy uszu. Nawet większość chłopców zaczęła słuchać.

- Na dnie basenu położyłem kamień – wyjaśnił. – Kto pierwszy go da radę wyciągnąć?

W ośmiu dorosłych ruszyliśmy za Piotrem. Za nami poszło kilku zaciekawionych chłopców. Piotr pokazał kamień na dnie. Cztery metry, nie jest łatwo. Ledwo go stąd widziałem.

Leon i NoelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz