Ścigacz Sebulby

193 14 3
                                    

Większość skrytek z serii Star Wars miałem rozwiązanych. Części nie dałem rady, trudno. A teraz powolutku je zbieram w terenie. Fajna seria, w lesie, duże skrzynki, rozmaicie ukrywane – jedne wiszą na jakimś świerku, inne kryją się pod jakąś karpą. A sam las – marzenie. Przecinki pozarastane, widać, że mało kto tu jeździ. Raz przede mną przeszedł lis. Wyszedł na drogę, spokojnie się rozejrzał i poszedł dalej. Cudo. A innym razem uciekły przede mną dwa łosie. Nawet ich nie widziałem, aż dziesięć metrów przede mną zerwały się zza krzewów i pogalopowały hen, w dal...

Teraz wędrowałem dalej, do skrytki „Ścigacz Sebulby". Mocno oddalona od innych. Pewnie po drodze gdzieś są te, których lokalizacji nie zdołałem ustalić, ale przecież nie obejrzę każdej karpy w tym lesie i każdego świerka, czy czasem się tam jakaś skrytka nie kryje...

Dzień był gorący. Pogoda chciała wynagrodzić nam koniec wakacji. Zdjąłem koszulkę i zaplotłem pomiędzy szlufkami dżinsów, rozkoszując się promieniami słońca przebijającego pomiędzy sosnowymi gałęziami. Pokrzywy faktycznie stanowiły problem. Ale to było nic, w porównaniu do jeżyn. Nogi miałem całe poszarpane kolcami. Ale sam się w te jeżyny pchałem – czarne owoce tak kusiły, że zrezygnowałem z pierwotnego planu szybkiego obejścia wielu skrytek i spokojnie zajadałem się jeżynami. W końcu jedna skrytka wystarczy...

Tak powolutku doszedłem do miejsca, gdzie GPS wskazywał położenie skrytki. Jak zwykle w lesie trochę szalał – to dwadzieścia metrów w jedną stronę, to pięćdziesiąt metrów w inną... Ale w opisie jest podane „karpa", to szukam karpy. Mała, duża? Kto wie. Szkoda tylko, że ta połać lasu cała zarośnięta pokrzywami, większymi ode mnie. Poddałem się. Założyłem na nowo koszulkę.

Gdzieś tu musi być...

Jest i karpa. Cała zarośnięta pokrzywami, ale co to dla mnie. Obszukałem ją całą z każdej strony... Nic. No jak to? Zaginęła? Wyprostowałem się zdenerwowany. Tyle szukania i nic?

Zapewne zachowywałem się w lesie jak dzik, łażąc po pokrzywach tam i z powrotem. Nogi mnie tak mrowiły od pokrzyw, że już nie czułem kolejnych. Jeżyn też już nie czułem. Ze zdziwieniem zobaczyłem ściekającą krew po nodze. Kolejny kolec musiał rozerwać skórę dość mocno. Po tylu pokrzywach – nic już nie czułem.

Prosto przede mną była kolejna karpa, nieco mniejsza. Tamta była po sośnie, ta po brzozie... No tak, las, wiele drzew, więc i wiele karp może być.

Ale i ta nie kryła skrytki.

O! Jest jakiś pień... A skoro pień, to na końcu... karpa! Może ta szukana? Wielki przewalony, chyba świerk, a na końcu olbrzymia karpa. Korzenie rozrosły się na kształt talerza, na ponad dwa metry wokoło. Jaka wichura obaliła takie drzewo? Ale i tak – pokrzywy większe ode mnie wszystko zasłaniają.

Próbuję się przedrzeć. Prawej niezbyt idzie, więc może z lewej. Pcham się jak czołg przez zarośla, gdy usłyszałem jakieś dźwięki. Coś tam jest, rusza się. Zamarłem.

Byłem przekonany, że jakieś zwierzę wyskoczy i ucieknie. Ale cisza... Co jest... Przecież się ruszało... Jakie zwierzę nie ucieka przed człowiekiem?

Borsuk! Na obrazku ładny futrzak... Ale jego pazury i kły... Kolega kiedyś na motorze uciekał w lesie przed borsukiem. Zdołał go dopaść i oderwał błotnik z bagażnikiem. Miał szczęście, że nie zaatakował opony, by byłoby po nim... A jeśli to borsuk? Samochód stoi parę kilometrów dalej, nie ucieknę...

Powoli ruszyłem w stronę wykrotu. Pod wielkimi korzeniami obalonego drzewa leżał czarny pojemnik oklejony taśmą odblaskową. Skrytka „Ścigacz Sebulby"! Znalazłem!

A tuż obok z piaszczystej jamy wyglądały na mnie dwa blond łebki, wpatrując się kolorowymi oczami.

Kolorowymi? Potrząsnąłem głową. Zamrugałem. Chyba coś mi się w oczach mieni. A jednak nie. Pierwszy – chłopiec chyba – wpatrywał się we mnie lewym okiem zielonym, a prawym niebieskim, a drugi na odwrót – lewym niebieskim, a prawym zielonym.

Leon i NoelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz