Rozdział 8

185 14 0
                                    

Zamruczała coś cicho, gdy poczuła męski, ostry zapach perfum.
Powoli otworzyła oczy i spojrzała na śpiącego bruneta.
Leżała na jego nagiej klatce piersiowej.. zapewne zdjął koszulkę jak zasnęła..
- Nick.. Nick wstawaj.. - wymruczała mu do ucha, a ten przetarł dłońmi twarz zapewniając, że nie śpi.

Delaney, gdy zobaczyła godzinę, głośno westchnęła.
Dopiero szósta rano..
- Dopiero szósta.. chodźmy jeszcze spać.. - wyszeptała, na co brunet się uśmiechnął.
Opuszkami palców jeździł po jej ramionach i plecach, przymykała powoli oczy, gdy poczuła przechodzący przez jej ciało dreszcz.
Poprawiła sie tak, by trzymać głowę na jego klatce piersiowej oraz, by miał większy dostęp do jej pleców.
- Podoba ci się? - zapytał z cichym śmiechem.
Skinęła głową i odpłynęła.

Nicolas podniósł wzrok na matkę, która weszła do pokoju.
Gdy zobaczyła ich razem, tymbardziej Nicka bez koszulki, zakryła usta dłonią.

- Mamo ja.. to nie tak jak myślisz i tak wygląda.. nie spaliśmy ze sobą.. nie podoba mi się, nie lubię jej.. - powiedział ze stresu, a brunetka podniosła się, gdy usłyszała słowa Nicolasa.
Spojrzała na starszą kobietę, a następnie na jej syna.
- Chyba będzie lepiej jak pojedziecie.. - wyszeptała spuszczając wzrok.
- Del.. - zaczął patrząc na nią, ale pokręciła głową na znak, żeby przestał.
- Idźcie, proszę.. - poprosiła, a następnie sama wstała z łóżka i poszła do łazienki.

Zaczęła się zastanawiać, dlaczego z nią był przez te kilka dni.. rozmawiał z nią.. spędzał z nią czas.. zachowywał się, jakby chciał naprawić ich kontakt, a mimo to teraz powiedział, że jej nie lubi..

Kobieta zapukała do drzwi od łazienki w której siedziała dziewczyna.
Gdy usłyszała ciche proszę, weszła do pomieszczenia i usiadła przy młodej kobiecie.
- Jest specyficzny.. każdy jest na swój sposób, wiesz? I.. mimo, że powiedział, że cię nie lubi.. widzę, że jest inaczej.. żałuje tego co ci zrobił kilka dni temu.. - powiedziała kobieta przeczesując palcami jej włosy
- A może tylko pani się tak wydaje? A prawda jest taka, że rzeczywiście mnie nie lubi? - pytała
- Cóż.. myślę, że ty też go tak całkowicie nie lubisz.. dajcie sobie szansę na poznanie.. dobrze wam to zrobi.. - powiedziała kobieta, a następnie wstała, pożegnała się i wyszła.

Przełknęła ślinę i poszła po telefon.
"Może teraz ja ci coś pokażę? Siódma? Tak, no to super"
Zrobiła tak jak on poprzednio, a potem przetarła dłońmi twarz.

Zeszła na dół zjeść śniadanie i przygotować obiad.
Kilka godzin później szykowała się do wyjścia.

Ubrana w czarną spódniczkę do połowy ud, ciemną koszulkę i kabaretki, wyszła z domu, wcześniej go zamykając, a potem przeszła do domu obok.

Zagryzła wargę i zapukała do drzwi.
Drzwi otworzył brunet ubrany w szare, dresowe spodnie i białą koszulkę.
Podniósł pytająco brew.
- Cześć, gotowy? - zapytała, ale zmarszczył brwi - nie odczytałeś sms'a.. - westchnęła cicho i gdy już obróciła się, żeby wrócić do domu, złapał ją za nadgarstek
- Wyjątkowo odczytałem - powiedział, a brunetka się uśmiechnęła.
- Bierz kluczyki od samochodu i chodź.. - tak jak rozkazała dziewczyna, tak zrobił.

Prowadziła go przez różne uliczki i gubiła ich.
- O, skręć tutaj! - wskazała ciemna ulicę wjeżdzającą na czyjąś posesję.
- Przecież to.. kogoś dom.. - zacisnął wargi w wąską linię, gdy zobaczył ruderę stojącą na środku pola.
Westchnęła cicho i kazała mu wjechać.

Gdy wysiedli, złapała go za rękę i ruszyła w stronę domu.
Stanęła przy starych, drewnianych drzwiach z wyrytą liczbą "7".
Powoli pchnęła drzwi i rozglądając się zaczęła wchodzić po starych, spróchniałych schodach.
Dom miał z kilkadziesiąt lat..
- Thurman, nie wiem czy to dobry pomysł.. przecież to może się zapaść.. - powiedział niepewnie wchodząc za nią.
Machnęła ręką, tyle razy już tutaj wchodziła i nic się nie zawaliło, że ten jeden raz nic nie zmieni.

Zatrzymała się na pierwszym piętrze w drugim pokoju od lewej.
Była tam stara kanapa i stół.
Na plastikowym, białym, a raczej kiedyś białym stole leżały resztki marihuany i kokainy.
Zepsute zapalniczki leżały na podłodze, a na łóżku leżało sporo puszek i butelek po piwach i wódkach.

Nabrała powietrza do płuc, a Nick zmarszczył brwi, gdy zobaczył pomieszczenie.
Nie rozumiał, dlaczego go tutaj zabrała.

- Dlaczego tutaj jesteśmy? - zapytał, ale Delaney zaprowadziła ich w stronę okna ze starymi, porwanymi firanami.
Usiadła na parapecie i otworzyła okno.
Wskazała miejsce obok siebie i wyciągnęła z torebki dwa papierosy.
Podała jednego brunetowi, jednak on odmówił.
Przewróciła oczami i zapaliła swojego.
- Tutaj pierwszy raz zapaliłam, wiesz? - zapytała spoglądając na niego, jednak jej wzrok tkwił w pustym, wysuszonym polu - gdy miałam piętnaście lat.. wpadłam już w złe towarzystwo.. potem każdy kolejny sprawiał, że się uzależniałam.. minął miesiąc, a ja nie mogłam wytrzymać bez tego pieprzonego gówna.. minęły trzy lata, a ja dalej to palę.. mam z tym problem, ale.. tylko to mnie uspokaja.. - wyznała z zaszklonymi oczami, a następnie wypuściła powoli dym z ust - Nick? - zapytała, gdy ten w ciszy słuchał jej - możemy się chociaż tolerować? Po tym wszystkim mówmy sobie chociaż cześć, gdy będziemy obok siebie przechodzić.. - zapytała przenosząc na niego wzrok.
Pokiwał głową do przodu i przysunął się do niej, żeby ją przytulił.
- Csii.. nie płacz.. - wplótł palce w jej włosy i dalej ją uspokajał.
- Wszyscy ci z którymi tutaj się zadawałam już nie żyją i.. - brunet przerwał jej, gdy zobaczył jak łzy zaczynają spływać po jej zaczerwienionych policzkach.
- Nie mów już nic.. cichutko.. - wyszeptał jej do ucha, wycierając jej łzy.
Wziął ją na kolana i bujał jak dziecko, czuł, że potrzebowała odrobiny czułości nawet od niego samego.
Brunetka przytulała się do niego cicho pochlipując.

- Może.. pójdziemy do mojego kolegi? Poznacie się, hm? - zapytał, ale ta pokręciła głową - nie chcesz czy się boisz? Obiecuję, że nic ci nie zrobi, a nóż się polubicie.. - delikatnie się uśmiechnął, a dziewczyna zagryzła wargę.
- Nie chcę, Nick.. jeżeli nie chcesz ze mną się zadawać to nie ma sprawy.. - uśmiechnęła się delikatnie na znak, że nie musi wymyślać jakiegoś kolegi - wracaj do domu, poradzę sobie..
- Del, o czym ty mówisz? Nie zostawię cię tutaj.. - powiedział poddenerwowany. Nie wyobrażał sobie zostawić jej samej.
- Byłam tutaj już mnóstwo razy sama.. a ty chyba musisz iść na polowanie, prawda? - zapytała mając na myśli dziewczynę.
- Nie chcę.. nie o to mi chodziło.. Delaney.. - tłumaczył się, ale ona złapała go za rękę.
- Jest. Dobrze. Naprawdę, wiem że chciałeś pomóc, ale nie potrzebuję teraz nikogo.. - zapewniła go, a ten westchnął ciężko.
- Jeżeli odpowiesz mi szczerze na pytanie to pójdę, jasne? Nie spałaś jeszcze z nikim, prawda? - zapytał, a brunetka zagryzła wargę i odwróciła wzrok.
- Po co ci to wiedzieć, hm? - warknęła.
- Boisz się.. boisz się relacji z chłopakami.. widzę to.. - położył dłoń na jej policzku każąc tym samym na siebie popatrzeć - posłuchaj mnie uważnie, dobrze? Nie chcę zrobić ci krzywdy, zrobisz to jak będziesz gotowa, chciałem żebyś poznała Petera, bo kumplujemy się i nie spał z połową szkoły, dlatego wydawał mi się dla ciebie odpowiedni.. ale jeżeli nie chcesz to rozumiem.. - powiedział nie odrywając od niej wzroku.
Chciał, by po tym wszystkim co jej zrobił, zaznała szczęścia i spokoju.

Pociągnęła zaczerwienionym nosem.
- Ja.. odkąd to się stało.. w parku.. boję się tego.. nie potrafię dopuścić nikogo do siebie, mimo, że chodziłam do terapeuty przez dwa lata.. - odezwała się dosyć zachrypniętym głosem - ale nie przejmuj się mną, kiedyś może nadejdzie taki czas, że przestanę się bać.. a jak nie to będę starą panną z kotami.. - kąciki jej ust poleciały ku górze.
Pokiwał głową do przodu na znak, że rozumie.
- Wiesz.. jeżeli nie znajdziesz nikogo to zadzwoń do mnie, w szybkim tempie przestaniesz być cnotką.
Pochylił się nad jej uchem i mówił z uśmiechem.
Było to w pewnym sensie miłe, bo w końcu nie podobali się sobie.

Mocno go przytuliła i szeptem podziękowała.

- A więc tolerancja? - wyciągnęła w jego stronę mały paluszek, ale ten wybuchnął śmiechem.
- Przecież tak robią baby - odezwał się z uśmiechem
- Tolerancja? - zapytała ponownie przysuwając w jego stronę mały palec.
Zagryzł wargę i zacisnął na nim swój.
- Tolerancja.. - powiedział patrząc na nią.

Cóż, ciekawie zapowiadają się te trzy tygodnie.. z nią nie ma tak łatwo jak się może wydawać..
Pomyślał brunet puszczając po dłuższej chwili jej palec.

Only be // ZAKOŃCZONE //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz