Rozdział XXIX

415 55 4
                                    

 – Moja głupota nie zna granic.

Morana westchnęła ze zniecierpliwieniem.

– Już to przerabialiśmy. Dasz sobie spokój?

– Nie.

Nim zaczęła się kolejna lekcja obrony przed czarną magią, Severus zdążył nie tylko dokładniej objaśnić Hawkins swój plan, ale również kilka razy wyrzucić sobie od kompletnych kretynów. Był wściekły i żadne słowa pocieszenia nie były w stanie mu pomóc. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jego bezbrzeżna głupota przeszkodziła uzyskaniu rzetelnych informacji, a, kto wie, może nawet przełomu w całej sprawie, którą badali. Ta świadomość doprowadzała go do furii.

Nie miał pojęcia, co aż tak go zaćmiło – mugolski Londyn, wyjcie do pubu czy obecność tylu ludzi dookoła, ale że doznał jakiegoś chwilowego zaniku mózgu na cały wieczór, było jasne jak słońce. Przecież wystarczyło tylko, by Alicja przekazała im swoje wspomnienie z tamtego dnia, gdy usłyszała o błotniku pod Cambridge, na przykład strząsając je do jednego z kieliszków. Wtedy oni mogliby wrócić do zamku, skorzystać z myślodsiewni Severusa i na własne oczy zobaczyć podejrzanego człowieka. Już podczas rozmowy w The Moon Under doszli do wniosku, że słowiańska łowczyni na początku nie miała racji – człowiek, który ją podpuścił, na pewno nie był nietrzeźwym mugolem, któremu coś się przypomniało, ale całkiem trzeźwym czarodziejem, a nawet, co wydawało się najbardziej prawdopodobne, czarnoksiężnikiem. Zapewne nie zdradziłby się sam z siebie, ale obserwacja jego zachowań, ubioru i wyglądu mogła co nieco podpowiedzieć. Może Morana by go rozpoznała? A może sam Severus? Ostatecznie znał wielu podejrzanych ludzi, nie tylko wśród śmierciożerców.

Świadomość, jak genialny w swej prostocie był cały plan, wpędziła Mistrza Eliksirów w najbardziej ponury ze wszystkich ponurych nastrojów. Co gorsza, nie mógł omówić z Moraną wszystkich szczegółów, a nawet wyjaśnić dokładnie, jak działa myślodsiewnia, bo uczniowie, zniecierpliwieni przedłużającą się zwłoką, zaczęli zaglądać do klasy.

– Och, dzisiaj nie chcę ich tu widzieć – mruknęła wtedy Hawkins i jakby zaprzeczając własnym słowom, śmiało pokiwała głową. – Żałuję, że mnie zobaczyli, mogłabym udawać chorą.

– O której kończysz? – zapytał półgłosem Severus, nachylając się nieco.

– Niestety dopiero o piętnastej. Dzisiaj mam długi dzień.

– Ja o siedemnastej trzydzieści, ale z przerwami. Zrobimy tak: gdy wreszcie będę wolny, zajrzyj do mnie, a do tego czasu spróbuj jakoś skontaktować się z Alicją. Im szybciej ją złapiemy, tym lepiej. Wspomnienie się nie zatrze.

– Coś wymyślę. Do zobaczenia.

Severus skinął głową i energicznie opuścił salę, odprowadzany przez nieco speszonych uczniów. Przez korytarze przemknął jak wicher, chociaż nie tak szybko, jak wcześniej. Musiał mieć czas na złapanie oddechu nim wejdzie do lochów, bo tam, przed klasą eliksirów, czekali już na niego uczniowie. Podekscytowane szepty natychmiast umilkły, gdy znienawidzony nauczyciel wyłonił się z ciemności i wpuścił wszystkich do klasy.

– Zaczęliśmy kilka minut później, więc lepiej się sprężajcie – oświadczył na początku, po czym stuknął różdżką w tablicę. – Tutaj są przepisy, czas start. Przypomnę wam, gdy będzie się zbliżał czas sprawdzania wyników.

Po tych słowach usiadł za katedrą i tylko chwilę poświęcił na obserwację, jak uczniowie wyciągają z szafek składniki alchemiczne i przygotowują stanowiska pracy, mniej więcej tak, jak ich uczył. Gdy salę wypełniły odgłosy krojenia i bulgotania, Snape pochylił się nad jedną z prac, które chciał sprawdzić w międzyczasie. Myślami był jednak bardzo daleko i w końcu przestał udawać, że cokolwiek robi, pogrążając się w rozmyślaniach. Próbował przypomnieć sobie wszystkie możliwości komunikacji między czarodziejami, o jakich tylko słyszał i z jakich mogli skorzystać w tej sytuacji. Poza sową, kominkiem i tym dziwnym sposobem z płomieniami, którego używał w zamku Dumbledore, przypomniał sobie tylko o tajemniczych zaklętych lusterkach, rzekomo pozwalających rozmawiać ze sobą nawet na znaczne odległości; wątpił jednak, by kiedykolwiek mógł zobaczyć coś takiego, o ile rzecz jasna istniało. Miał więc nad czym się zastanawiać.

Spellbound || HP Fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz