Rozdział XVII

587 63 4
                                    

 Po ostatnich słowach w gabinecie zapanowała cisza. Severus znów patrzył to na Albusa, to na Hawkins, nie mogąc zebrać myśli. W końcu wyrzucił z siebie pierwszą mniej więcej kulturalną rzecz, która przyszła mu do głowy:

– Chyba nie mówicie poważnie.

– Jak najpoważniej – odpowiedział Dumbledore. – Wiem, że to dosyć niecodzienna propozycja...

– Bardzo zgrabnie ująłeś ten absurd.

– ... ale całkowicie zgadzam się z Moraną. Warto, byście wystąpili razem, skoro razem nad tym pracujecie. Zasługi powinny być zapamiętane, wspomniane i nagrodzone.

– Nie robię tego dla sławy, a wywiad to dla mnie żadna nagroda. Morana poprosiła mnie o pomoc raz, zgodziłem się, a potem... tak już zostało. To wszystko.

– Ale lubisz to robić? – Hawkins popatrzyła na niego niepewnie.

Severus uśmiechnął się półgębkiem, dosyć cynicznie, chociaż w głębi serca poczuł, jak coś w nim topnieje.

– Gdybym nie lubił, żadna siła nie wyciągnęłaby mnie z gabinetu.

– Więc może ta sama siła pchnie cię do rozmowy? – Dyrektor uśmiechnął się, a jego oczy zamigotały w blasku świecy.

Snape z trudem zdusił westchnienie, chociaż dłonie nieco mu zadrżały. Znał to spojrzenie – widział je ledwie parę dni temu, gdy szybko zakończył rozmowę po jednym „rozumiem".

– Obawiam się, że nie, Albusie.

– Ale...

– W porządku. – Morana uniosła dłoń. – To nie może być przymus. Nie każdy lubi takie rzeczy. Ale chcę, żebyś wiedział, Severusie, że doceniam twoją pomoc.

– Cóż, cieszy mnie to, chociaż właściwie nie ma za co aż tak dziękować. Z reguły tylko stoję, nie jest to rzecz warta pieśni.

– Dlatego chwalę cię tylko przemową. Ale w związku z tym jest jeszcze jedna kwestia... ten dziennikarz chciał zobaczyć na własne oczy, jak wyglądają nasze zajęcia, no i oczywiście zrobić zdjęcia. Mogłabym go poprosić, żeby skupił się raczej na mnie i na bestii, którą wybierzemy, ale pewnie i tak nie będziesz chciał brać udziału?

Severus zawahał się. Wcale nie podobało mu się to, że zarówno Morana jak i Albus, a także kilkunastu byłych dyrektorów Hogwartu patrzą na niego uważnie, czekając na odpowiedź. Gdzieś za plecami usłyszał nawet szmer, dowodzący, że rozmowa w gabinecie jest nie tylko obserwowana i podsłuchiwana, ale także komentowana. To bynajmniej nie poprawiło mu nastroju. Co gorsza, zdawał sobie sprawę z oczekiwań, jakie na nim ciążą. Coś w oczach dyrektora mówiło mu bowiem, że skoro raz już odmówił, powinien jakoś wynagrodzić niechęć do całego pomysłu, na którym Moranie tak zależało. Ta świadomość zrodziła w jednak szczeniacki bunt i złość – na tę całą niezręczną sytuację i na Hawkins, która zamiast poinformować go o wszystkim w cztery oczy, musiała zaangażować Albusa.

Snape nie chciał pojawiać się w żadnym medium i w żadnej formie. Poza tym, ten dzień był już stanowczo za długi i zbyt męczący; na kompromisy nie było miejsca. Teraz Mistrz Eliksirów chciał jednego: świętego spokoju. Chociaż raz.

– Nie – odpowiedział krótko. – Chyba że masz w planie coś, co będzie wyjątkowo niebezpieczne, ale to byłby kiepski wybór. I tak po wywiadzie trzeba będzie się tłumaczyć Ministerstwu, więc może lepiej sobie nie dokładać.

– To biorę na siebie. – Albus wyprostował się w fotelu. – Czyli nie będziesz brał udziału ani w wywiadzie, ani w kolejnych zajęciach, na których pojawi się dziennikarz?

Spellbound || HP Fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz