Rozdział XLVII

338 48 27
                                    

Uczniowie Slytherinu zgromadzeni w pokoju wspólnym milczeli, patrząc po sobie ze zdumieniem. Severus stał natomiast między nimi, za wszelką cenę starając się nie wybuchnąć i czując, że furia powoli zaczyna przejmować nad nim kontrolę. Miał serdecznie dosyć zagadek, złośliwości, trosk, a przede wszystkim – tych wszystkich dzieciaków. Coś z tego gniewu musiało odbijać się na jego twarzy, bo nawet uczniowie słynący z bezczelności sprawiali wrażenie, jakby marzyli już tylko o spokoju i ciszy. Nikomu nawet nie przyszło do głowy, by zaoponować. Nikt nie chciał się odzywać – nie, gdy opiekun domu był niemal namacalnie wściekły.

Po odkryciu napisu na drzwiach klasy obrony przed czarną magią – napisu, którego bardzo długo nie dało się usunąć, choć Filch próbował wszystkiego – w Hogwarcie znów zawrzało. Podczas kolacji Albus wstał i wygłosił krótkie przemówienie, w którym potępił akt wandalizmu i wezwał winowajcę do przyznania się. Zachęcił również, by wszyscy, którzy mają jakiekolwiek informacje, nie wahali się o tym powiedzieć, choćby anonimowo.

– Podobne wyczyny są absolutnie niedopuszczalne i złym świetle stawiają zarówno naszą szkołę, jak i kraj – oznajmił dobitnie. – Jeszcze nigdy w murach Hogwartu nie mieliśmy do czynienia z tak jawnym rasizmem, bo inaczej nie można tego nazwać i nie chcę, by taki incydent się powtórzył. Ale przede wszystkim musimy zrozumieć, co właściwie się wydarzyło i dlaczego. Liczę na wasze dobre serca.

Wtedy Severus prychnął cicho. Po tym, co się wydarzyło, wątpił w istnienie czegoś takiego jak dobre serca, szczególnie uczniowskie. Tym razem nikogo nie faworyzował, nawet Ślizgonów – podejrzani byli absolutnie wszyscy. Właśnie dlatego już podczas kolacji wodził po sali ponurym wzrokiem, samym spojrzeniem dając znać, że sprawa jest niezwykle poważna. Co jakiś czas zerkał jednak w stronę Morany, nie tylko dlatego, że siedział tak blisko niej, jak tylko wypadało. Wydawała się przybita, co zrozumiałe, ale tego wieczora po raz kolejny dała o sobie znać jej wojownicza natura. Głowę trzymała wysoko, nie uciekała przed nikim spojrzeniem i całą swoją postawą mówiła, że jest gotowa do walki. Zdawała się wręcz czekać, aż ktoś znów wyzwie ją na pojedynek, bo nie miała zamiaru chować głowy w piasek. I tylko jedna rzecz świadczyła o tym, że wszystko przeżywa bardziej, niż można by przypuszczać – praktycznie nic nie zjadła. Szybko zresztą otarła usta dla porządku i wyszła z Wielkiej Sali, odprowadzana spojrzeniami. Trudno było nie zauważyć, że gapią się na nią praktycznie wszyscy, ale Severus nie mógł pozbyć się wrażenia, że wśród uczniów nie ma ani odrobiny życzliwości. To skłoniło go, by po zakończeniu kolacji zrobić coś, czego nikt się po nim nie spodziewał – odwiedzić Ślizgonów w pokoju wspólnym i zmusić ich do mówienia.

Snape zaglądał do domu Slytherinu niezwykle rzadko – odkąd objął stanowisko zaledwie kilka razy, z czego w większości na początku roku szkolnego lub przed Bożym Narodzeniem. Zdarzało się, że uczniowie pukali do jego gabinetu, ale najczęściej wszystkie ważne sprawy załatwiali jedną krótką rozmową po lekcjach – o ile rzecz jasna było to konieczne. I chociaż Pomona Sprout lubiła od czasu do czasu odwiedzać swoich uczniów, by pogawędzić, on absolutnie nie akceptował takiego zachowania, uważając je za zwykłe spoufalanie się. W tym poglądzie wtórowała mu chociażby Minerwa McGonagall, choć sam Albus był gorącym zwolennikiem każdego zacieśniania więzów.

Ale obecna sytuacja była wyjątkowa – wymagała więc wyjątkowych metod. Właśnie dlatego późnym wieczorem zdumieni uczniowie Slytherinu zobaczyli w pokoju wspólnym Mistrza Eliksirów. Może nieco mniej chętnie, niż by sobie życzył, porzucili swoje zajęcia, by wysłuchać, co ma im do powiedzenia. Gdy jednak wyjaśnił, w czym rzecz, atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej napięta – opiekun przyszedł bowiem z komunikatem, który zrozumieli wszyscy. Z groźbą.

– W tym roku ktoś bardzo usilnie próbuje udowodnić, że wszystko mu wolno – dodał na zakończenie. – Ale granice zostały przekroczone właśnie dzisiejszego wieczora. Właściwie naruszono je już w listopadzie, ale tym razem sprawa jest jeszcze poważniejsza. I tak właśnie macie do tego podejść: poważnie. Liczę, że komu jak komu, ale wam nie trzeba tego powtarzać. Nie rozczarujcie mnie.

Spellbound || HP Fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz