*Kilka słów na koniec i mały bonus*

422 38 42
                                    

Witajcie w tym wydaniu specjalnym - wyjątkowym bardziej niż wszystkie inne.

Domyślam się, że koniec "Spellbound" bardzo Was zaskoczył. Czy był planowany? Odpowiedź brzmi: oczywiście, i to od bardzo dawna. Nie ukrywam, że historia mocno się rozrosła, ale jak do tego doszło, opowiem Wam za chwilkę.

Na początku chciałam zacząć od czegoś innego - a mianowicie od powiedzenia Wam "dziękuję". Dziękuję za każdy komentarz, za każde słowo uznania i każdą sugestię, dzięki której mogłam szlifować tekst; dla naszej wspólnej radości czynić go jeszcze lepszym. Dziękuję nawet wszystkim milczącym czytelnikom, którzy pozostawiają po sobie gwiazdki. Nie myślcie, że Was nie widzę! Widzę, i jestem bardzo wdzięczna, bo sam fakt, że jesteście i że naprawdę jest komu prezentować nowe fragmenty, ogromnie motywuje do działania. Nic tak nie napędza pisarza jak właśnie czytelnicy! A już szczególnie gdy pisarz rzuca się na nieznane wody - bo nie wiem, czy wszyscy wiedzą i pamiętają, ale "Spellbound" jest absolutnie pierwszym fanfikiem, jaki kiedykolwiek napisałam.

Ale to nie jedyna nowość.

Pewnie bardzo Was to zdziwi, ale tak naprawdę nigdy nie pisałam wątków romansowych. To, co wydarzyło się między Moraną i Severusem to moje totalnie pierwsze, świeże podejście do ukazywania budzącej się między bohaterami miłości. Płynęło za to z głębi serca, prosto ode mnie. Zadanie było o tyle trudne, że Mistrz Eliksirów miał swój określony charakter i przeszłość, o której starałam się pamiętać. Co oczywiste, wydarzenia nieco go zmieniły, ale myślę, że koniec tej historii - niestety tragiczny - tylko wzmocnił jego cechy, ciągnąc nas do tego, co potem zobaczyliśmy w sadze. Te uczuciowe wątki wzbudzały we mnie naprawdę dużo emocji nawet przy pisaniu i do tej pory myśląc o niektórych chwilach (moją ulubiona jest ta podczas wręczania prezentu gwiazdkowego) robi mi się cieplej na serduszku.

Tak naprawdę nie zabiłam też głównego bohatera na wizji; to też swego rodzaju nowość. Owszem, zdarzało mi się zabijać postacie (R.I.P. Legarin - mrugam do fanów "Iskry"), ale nigdy główne; a nie da się ukryć, że Morana Jastrzębska-Spellbound była tutaj królową. Jak się z tym czuję? Cóż... rozbita, jak pewnie wy. I prawdę mówiąc, przed publikacją rozdziału byłam naprawdę zestresowana, chociaż wiedziałam, że to musi nastąpić. Bo tak, chociaż wątek romansowy został znacząco rozbudowany, podobnie jak zagadka samej rodziny Spellboundów, to odejście Morany było zaplanowane od samego początku. Jestem pewna, że Severus działałby zupełnie inaczej, wiedząc, że Morana gdzieś jest, nawet poza Hogwartem. Jak w piosence - ciagle byłaby jego Gwiazdą Polarną.

A co do piosenki - wiem, że jest z serialu "Lucyfer", ale nie oglądałam go. Podpowiedziało mi ją Spotify, gdy myślałam o epilogu "Spellbound" i uważam to za znak. Dlatego tu jest.

Trzymajcie się cieplutko i raz jeszcze dzięki, że jesteście. 

Otrzyjcie łzy i... do zobaczenia!

~Kasia

Spellbound || HP Fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz