– Możemy porozmawiać?
Morana, która przed chwilą wyszła z Wielkiej Sali, odwróciła się i z zaskoczeniem spojrzała w dół.
– Na tym stopniu chyba jest jakieś zaklęcie. Wiesz, że już trzeci raz zaczepiasz mnie, gdy stawiam na nim stopę?
Severus mimowolnie uniósł kąciki ust, choć właściwie nie było mu do śmiechu.
– Nic mi o tym nie wiadomo, więc to chyba przypadek.
– Zadziwiający. No dobrze, zgaduję, że nie będziemy rozmawiać tutaj, więc...?
– Zapraszam do siebie, jeśli masz ochotę.
– To dobre miejsce na poważne rozmowy. Chodźmy.
Nim dotarli do właściwego korytarza, minęli kilku zaskoczonych uczniów, jednak tym razem Mistrz Eliksirów nic sobie z tego nie robił. Nikt nie wiedział, dokąd tak naprawdę idą, bo w sobotnie popołudnie w pobliżu jego gabinetu było całkowicie pusto – szczególnie gdy dzień był tak ciepły i słoneczny, a na boisku do quidditcha trwał trening przed jutrzejszym meczem.
Po zwyczajowych grzecznościach, gdy na stoliku przed kominkiem pojawiły się już dwie filiżanki herbaty, Snape przeszedł do rzeczy.
– Morano, zapytam wprost: jak trafiłaś do madame Minks?
– Och, odkryłam ten antykwariat jeszcze zanim zaczęłam pracę w Hogwarcie. Włóczyłam się po Pokątnej i jakoś tak wyszło, że tam zabłądziłam. A czemu pytasz?
Severus nawet nie musiał używać legilimencji – i bez tego wiedział, że Hawkins kłamała i bardzo mu się to nie spodobało. Zazwyczaj gdy przyłapywał kogoś na oszustwie, był bezlitosny, jednak tym razem postanowił zachować spokój. Nie miał ochoty się unosić; tak właściwie bardziej poczuł się dotknięty, niż rozzłoszczony.
– To nie jest miejsce, do którego wpada się tak po prostu – odpowiedział poważnie. – Antykwariatu Velvy Minks nie zobaczy nikt, kto wcześniej o nim nie usłyszał. Takie zabezpieczenie, jakich zresztą wiele na Nokturnie.
– Nie może być wiele. To mała uliczka, dużo się tam nie zmieści.
Severus stłumił westchnienie ulgi. Tym razem miał pewność, że nie kłamała, co oznaczało, że nie wie wszystkiego. W jakiś sposób odnalazła antykwariat, ale, podobnie jak znakomita większość prawych czarodziejów, wchodząc na Nokturn musiała widzieć jedynie kręty zaułek z kilkoma sklepami poustawianymi pozornie bez sensu. Całe szemrane towarzystwo niemal mieszkające w tym miejscu zdawało sobie jednak sprawę, że Nokturn jest ogromny, ale otwierał się tylko dla takich jak oni. Dla wybranych. Ci, którzy mieli odpowiednią wiedzę i kontakty, dostrzegali, że zaułek to tak naprawdę kręta uliczka, która ciągnie się prawie bez końca, ukazując kolejne czarnomagiczne sklepy, podejrzane puby, a nawet niewielki placyk, na którym ustawiali się ze swoimi kramami wszyscy pokrętni wędrowni handlarze. Posiadali oni towary tak dziwne lub niebezpieczne i potrafili załatwić takie rzeczy, że z obawy przed Ministerstwem Magii woleli pozostawać w ruchu, całkiem słusznie obawiając się długich lat w Azkabanie. Niektóre przybytki pokazywały się tylko po zmroku; inne otwierały się, gdy podało się hasło albo przystanęło się na odpowiednim kawałku chodnika. Istniały i takie, do których można było się dostać stukając różdżką w odpowiednią cegłę lub kamień, jak upiorna karykatura Pokątnej. Możliwe, że właśnie tym naprawdę był Nokturn.
– A jednak znalazło się miejsce na antykwariat, który można zobaczyć tylko, gdy się o nim wie – stwierdził Severus, wracając na ziemię. – A ty wiedziałaś. Skąd?
Morana nie odpowiedziała od razu. Upiła łyk herbaty, świdrując go spojrzeniem oczu zielonych jak jadeity.
– A jakie to ma znaczenie?
CZYTASZ
Spellbound || HP Fanfiction ✔
FanfictionKiedy Morana pojawiła się w Hogwarcie, nikt nie miał wątpliwości, że wszystko jest w porządku. Tylko Severus Snape swoim instynktem byłego śmierciożercy wyczuł wiszący nad nią cień, ale nawet on zignorował ostrzeżenie, poddając się czemuś, czego naw...