Rozdział XXXIX

391 47 14
                                    

 Ten wieczór był długi i pełen emocji – głównie negatywnych. Kiedy Severus kładł się do łóżka, myśląc o Moranie, leżącej w swoim kilka pięter wyżej, przez moment przypomniał sobie ekstazę z poprzednich dni. Niemal prychnął, zły na siebie, że tak łatwo poddał się głupiej radości. Przecież spokój nie mógł trwać wiecznie i podświadomie zdawał sobie z tego sprawę od samego początku. Życie tak nie działało. On tak nie działał. Radość była mu obca, bo za rzadko miewał do niej powody. Za to gniew... o tak, to był jego stary znajomy, który zawitał również i teraz, wyprowadzając Mistrza Eliksirów z kruchej równowagi, siejąc zamęt i rodząc pragnienie zemsty.

Gdy Hawkins zebrała się w sobie na tyle, by nieco nieskładnie opowiedzieć o tym, co stało się tego wieczora, trudno było odmówić jej racji. Nie minęła się z prawdą ani trochę, przyrównując lincz, który ją spotkał, do polowania na czarownice. Wyglądało na to, że chociaż ani brytyjski Wizengamot, ani polski Czarosąd nie miały jej nic do zarzucenia, zwykli ludzie, przede wszystkim członkowie Gonu, nie mieli złudzeń, kto zabił Alicję. A ponieważ władza najwyraźniej nie potrafiła wypełnić swoich obowiązków jak należy, trzeba było poszukać sprawiedliwości na własną rękę. Albus i Severus w ponurym milczeniu wysłuchali opowieści o pełnych jadu anonimach z pogróżkami, o kilku znieważających artykułach w prasie i wreszcie o ponurym wieczorze, gdy rozwścieczeni ludzie przyszli pod dom Jastrzębskich. Ani Morana, ani jej matka nie chciały się ugiąć. Próbowały rozmawiać, ale gdy okazało się, że wszystkie demony ochraniające ich dom najwyraźniej uciekły – co samo w sobie było dziwne – a nałożone czary napastnicy zdjęli z dziecięcą łatwością i zaczęli atak, nie pozostało nic innego, jak uciekać.

– Mama kazała mi znikać – mówiła Morana przez łzy. – Chciałam ją zabrać ze sobą, ale uparła się, że musimy się rozdzielić. Umówiłyśmy się, że skontaktuje się ze mną o pierwszej. Miała nielegalnie przenieść się do Pragi, do przyjaciela.

Severus w pierwszej chwili pomyślał, że to było ryzyko, ale jak się okazało, być może właśnie w ten sposób uniknęły kolejnej katastrofy. Kiedy bowiem Hawkins wylądowała w Hogsmeade, od razu wiedziała, że coś jest nie tak.

– Poczułam się... obco – mówiła. – Niewłaściwie. Nie jestem pewna, czy rozumiecie, o co mi chodzi, ale miałam wrażenie, jakbym znalazła się w miejscu, w którym nie wolno mi być. Czułam dziwny swąd, miałam wrażenie, że słyszę coś dziwnego i że ktoś mnie obserwuje. Chętnie uniknęłabym ludzi, ale z domu wybiegłam, jak stałam, ledwo zdołałam założyć buty. Było tak strasznie zimno... No i nie miałam pieniędzy, zresztą pewnie Trzy Miotły są zamknięte, więc poszłam do Gospody pod Świńskim Łbem.

Słysząc to, Severus tylko pokręcił głową. Nawet w normalnych warunkach pub Aberfortha nie był zbyt dobrym wyborem, a co dopiero w takiej chwili. Kręciło się tam wiele podejrzanych osób; również śmierciożercy lub osoby mniej lub bardziej jawnie sympatyzujący z dążeniami Czarnego Pana. Bywali również ludzie o wiele gorsi, na przykład czarnoksiężnicy, którzy sprzedawali naprawdę dziwne rzeczy. Mistrz Eliksirów do tej pory był pewien, że przy ostatniej wizycie widział w ręku skrytego za peleryną obdartusa najprawdziwsze smocze jajo, ale z nikim nie podzielił się tą informacją. I tak nikt by mu nie uwierzył.

Morana nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, w co się wplątała, ale nawet Albus był zaskoczony przyjęciem, jakie zgotowali jej bywalcy Gospody Pod Świńskim Łbem. Gdy tylko weszła, wszystkie rozmowy umilkły, a ona, ubrana za lekko do pogody, z mokrymi, splątanymi włosami i strachem w szklących się oczach, skupiła na sobie całą uwagę. Agresja narosła błyskawicznie, szybciej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Pierwsze zaczepki pojawiły się jeszcze zanim na dobre zamknęła drzwi, a zaraz za nimi nadeszły nieżyczliwe chichoty i mamrotane pod nosem klątwy. Awantura zaczynała się na dobre, jednak szczęśliwie Aberforth w porę się otrząsnął i nie bez użycia magii przedostał się przez tłum do szykującej się do rozpaczliwej obrony Hawkins. Czym prędzej pociągnął ją do salonu na piętrze, przez okno dostrzegając na ulicach dziwną łunę przypominającą ogień, a po szybkim uprzedzeniu Albusa o tym, co się dzieje, pozwolił jej uciec do zamku przejściem, skrytym za obrazem Ariany Dumbledore.

Spellbound || HP Fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz