Rozdział XVIII

559 66 12
                                    

 Severus wrócił do swojego gabinetu późnym wieczorem. Kiedy znów oparł się o zamknięte drzwi, a jego wzrok padł na pozostawioną na stoliku szklankę z niedopitą whisky, tylko westchnął cicho. Nawet nie sądził, że straci aż tak wiele czasu – i że czeka go tyle sprzecznych, wycieńczających emocji.

Fullmore dał tego wieczora prawdziwy popis swoich umiejętności dziennikarskich. Choć wywiad prowadził z zaskakującą życzliwością, równocześnie łapał Moranę za słówka i brał pod włos, ile tylko mógł. Za każdym razem gdy zaczynał dociskać o kwestie osobiste – a takie pytania pojawiły się bardzo szybko, co jednoznacznie dowodziło, że wcale nie chodziło mu o słowiańskie potwory – Snape zaciskał dłonie w pięści aż do bólu. Do prawdziwej wściekłości doprowadzało go to, że Frank lawirował między znaczeniami poszczególnych słów, bo w takich chwilach Hawkins zwyczajnie zaczynała się gubić. W końcu jednak Mistrz Eliksirów nie wytrzymał – dostrzegając problem po prostu odchrząkiwał znacząco, albo precyzyjnie wyjaśniał, o co chodzi, za nic mając wściekłe spojrzenia, czy kąśliwe uwagi Fullmore'a. Bądź co bądź, Morana przyjechała z zupełnie innego kraju, miała prawo czegoś nie rozumieć, choć przecież mówiła po angielsku perfekcyjnie i niemal bez akcentu. Jak się okazało, języka nauczyła ją matka. 

Tego typu osobiste szczegóły wyszły na jaw tylko dzięki dociekliwości dziennikarza, wprowadzając Severusa w jeszcze bardziej podły nastrój. Wyrzucał sobie, że było tyle rzeczy, nad którymi się zastanawiał; tyle spraw, o które mógł i może powinien zapytać, a jednak tego nie zrobił. Jakby zupełnie nie interesowało go, jak właściwie Morana wpadła na to, by przyjechać do Anglii, gdzie nauczyła się języka, albo czym chciała się zajmować w życiu, skoro wcale nie planowała nauczać. A przecież interesowało i to nawet zastanawiająco mocno.

Choć pytania były dociekliwe, Hawkins nie dała się podejść. Co prawda ujawniła nieco więcej faktów niż podczas zwyczajnych rozmów, ale wciąż popisywała się umiejętnością mówienia dużo, pięknie i w samych ogólnikach. Nawet Frank Fullmore, który z jednej strony chciał z niej wydusić jak najwięcej, a z drugiej bardzo dbał, by zrobić dobre wrażenie, w końcu musiał się poddać. Gabinet dyrektora opuszczał jednak z wyraźnym zadowoleniem. Jeszcze na korytarzu rozmawiał z Moraną swobodnie, jakby zapominając, że za nimi idą dwie osoby, z których jedna mierzy go złowróżbnym spojrzeniem.

Dziennikarza pożegnali w holu, na szczęście pustym. W czasie wywiadu Filch zdążył uprzątnąć wielką plamę wody, ale wyraźnie był niespokojny, bo pozostawił na straży panią Norris. Kotka fuknęła na Fullmore'a, a potem czmychnęła, gdy wiatr znów zarzucił deszczem w okna. Słysząc to, Hawkins zerknęła przez ramię.

– Paskudna aura – stwierdziła. – Na pewno nie będzie ci przyjemnie wracać w takich warunkach. Do punktu teleportacji jest kawałek...

Frank wypiął dumnie pierś.

– Moja droga! Prawdziwe dziennikarstwo zaczyna się, gdy nie zważasz na takie rzeczy – odparł z emfazą. – Chodzi nam tylko prawdę! A te wszystkie drobne niedogodności to tam... ach, nic. Zupełnie nic.

Słysząc to, Severus mógł tylko unieść brwi. Takie manipulowanie informacjami nawet jemu, szpiegowi, nie mieściło się w głowie. Zaraz jednak uświadomił sobie, co to właściwie oznacza i słysząc grzeczny śmiech Morany oraz jej wyrazy uznania, niemal sięgnął po różdżkę, by naprawdę przetestować swoją znajomość klątw na bezczelnym dziennikarzu. Najwyraźniej jednak Fullmore zachował czujność, albo w inny sposób wyczuł zagrożenie, bo ukłonił się wszystkim, wcisnął na głowę kapelusz i podejrzanie szybko odwrócił się w stronę wyjścia. W tej samej chwili z mroku klatki schodowej prowadzącej do lochów wyłoniła się pani Norris, a zaraz potem Filch, purpurowy na twarzy, nie wiadomo, z wysiłku czy złości.

Spellbound || HP Fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz