Rozdział XI

619 71 12
                                    

 Severus nie pomylił się w jeszcze jednej kwestii – rzeczywiście musiał zmierzyć się z plotkami.

Wydawać by się mogło, że nikogo nie powinno obchodzić, czym właściwie zajmuje się w wolnym czasie, nawet jeśli wyjścia do Hogsmeade w towarzystwie nie był w stanie ukryć. Zresztą, nawet nie chciał. Ostatecznie miał prawo robić, co mu się podoba i powtarzał to sobie przez kilka kolejnych dni. Póki był sam, w swoim gabinecie czy też w bibliotece, gdzie jak zwykle wszyscy omijali go szerokim łukiem, wszystko było w porządku. Na korytarzach jednak nietrudno było dostrzec, że szepty nieco milkną w jego obecności i nasilają się, gdy tylko przechodzi dalej. Zewsząd oblepiały go za to ciekawskie i bynajmniej nie ukradkowe spojrzenia, irytujące tak, że miał ochotę krzyczeć. Co gorsza, jeszcze po Nocy Duchów niektórzy nauczyciele zerkali w jego stronę, na czele z Silwanusem, który sprawiał wrażenie, jakby go oceniał. Któregoś wieczoru Severus nawet zapytał, czy może mu jakoś pomóc, jednak starszy profesor tylko się uśmiechnął.

– Och nie, dziękuję, chyba wszystko jest w porządku – odparł i hojnie nalał sobie soku dyniowego.

Morana również mierzyła się z podobnymi problemami. Nietrudno było dostrzec, że za nią też ciągną się ciekawskie spojrzenia i milkną szepty, gdy przechodzi obok. Zdecydowanie nasiliły się też plotki, które jakoś docierały do jej uszu, a co więcej, wyglądała na coraz bardziej poddenerwowaną. Severus obserwował to wszystko, ale nie dopytywał, a Hawkins sama nie zaczynała tematu – zupełnie jakby bez słów zgodzili się ze sobą, że pewnych kwestii zwyczajnie nie warto roztrząsać. W końcu przyszedł jednak moment, gdy coś musiało się zmienić. Stało się to podczas kolacji.

Czwartego dnia po wyjściu do Hogsmeade Morana energicznie przemierzyła Wielką Salę, dokładnie pomiędzy stołem Ravenclawu a Hufflepuffu i równie energicznie usiadła na wolnym miejscu nieopodal Mistrza Eliksirów. Dopiero z bliska widać było, że chociaż stara się wyglądać normalnie, wyraźnie zaciska wargi. Była wściekła.

Severus popatrzył z zaskoczeniem na blondwłosą furię, która spoczęła obok niego, ale nie odezwał się. Czekał.

– Możesz być ze mnie dumny – wyrzuciła w końcu, uśmiechając się krzywo. – Właśnie wlepiłam swój pierwszy szlaban, a do tego zabrałam Gryfonom trochę punktów. I wiesz, nie żałuję niczego.

Rozmowy przy stole przycichły nieco.

– Merlinie, za co? – spytał Albus, wychylając się w jej kierunku.

– Za głupotę. Za bezsensowne i zupełnie niestosowne rozsiewanie krzywdzących plotek. I za wtykanie nosa w nie swoje sprawy. Severusie, podasz mi sałatkę?

Snape sięgnął po półmisek. Właśnie wtedy dostrzegł, że Morana uważnie śledzi każdy jego ruch. W jej oczach nie było już złości, ale coś innego, co zaniepokoiło go o wiele bardziej. Dopiero po chwili zorientował się, co to było. Czujność.

Podejrzenia napływały falami, a umysł błyskawicznie wszedł na najwyższe obroty. Uczniowie, którzy dostali szlaban... nie, poprawka, Gryfoni. Gryfoni, którzy dostali szlaban. Gryfoni, których trzeba było ukarać za wtykanie nosa w nie swoje sprawy i za rozsiewanie plotek, zupełnie niestosownych. A w pewnych kręgach przeszłość Mistrza Eliksirów nie była żadną tajemnicą...

Prawda spadła na niego błyskawicznie i zabolała jak cios splot słoneczny. Jak Cruciatus, którym kiedyś potraktował go Czarny Pan. Zaraz potem pojawił się jednak potężny gniew, którego nie czuł już od dawna.

Ktoś poszedł do Morany po lekcjach po to, by ją ostrzec, że umówiła się ze śmierciożercą. A ona co prawda ukarała bezczelnych uczniów i wyraźnie starała się nie przejmować pogłoskami, ale jej badawczy wzrok mówił, że trochę wbrew sobie wzięła zasłyszane informacje do serca.

Spellbound || HP Fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz