Rozdział XIV

647 68 9
                                    

 Severus nie zdradził dyrektorowi, co dokładnie planuje. Obaj wiedzieli, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Przy kolacji oznajmił tylko, że w sobotę ma do załatwienia „pewne sprawunki" w Londynie i wróci najpóźniej w porze lunchu. Nie sądził, by ktoś go potrzebował, może najwyżej Poppy, gdyby któryś z uczniów coś sobie zrobił, ale z pewnością miała możliwości, by poradzić sobie przez kilka godzin. A jeśli nie było lekcji, Mistrz Eliksirów właściwie miał czas wolny – i tym razem postanowił to wykorzystać.

W sobotni poranek, tuż po śniadaniu, opuścił więc zamek i deportował w połowie drogi do Hogsmeade, tam, gdzie kończył się czar nałożony na Hogwart. Pojawił się w ciemnej uliczce nieopodal Dziurawego Kotła; zupełnie jak zawsze. I jak zawsze złościł się, że nie można było tak po prostu ustawić puntu aportacyjnego na ulicy Pokątnej, tylko koniecznie gdzieś poza bezpiecznym obszarem, nawet obłożonym specjalnym zaklęciem. Nigdy nie mógł pojąć, dlaczego do takich miejsc jak Ministerstwo Magii, szpital czy właśnie najważniejsza ulica w magicznym Londynie koniecznie trzeba było przechodzić przez całkowicie zwyczajne miejsca. Przypomniały mu się opowieści o tym, jak ukryty był świat polskich czarodziejów i nagle zaczął dostrzegać genialność tego rozwiązania. Ileż wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby taki system istniał również w Anglii!

Na myśl o Hawkins i jej opowieściach Severus poczuł jednak coś w rodzaju wstydu. Podobne emocje towarzyszyły mu również podczas ostatniego spotkania Klubu Demonologii Słowiańskiej – jak zawsze interesującego i jak zawsze cieszącego się ogromnym zainteresowaniem. Tym razem Morana pokazywała, jak niektóre z doskonale znanych czarów można wykorzystać do walki z jaroszkami, małymi stworzeniami przypominającymi ogromne zające, które tłoczyły się w klatce, szczerząc ogromne kły na najbliżej stojących uczniów. Choć sama walka, jak również poprzedzająca ją część teoretyczna, były zajmujące, Snape nie cieszył się tym spotkaniem, myśląc tylko swoich wątpliwościach i o wnioskach, do których doszli wspólnie z Albusem.

„Jaki sekret skrywasz?", powtarzał sobie w duchu, obserwując, jak Hawkins instruuje uczniów, jak nie dać się nabrać na urok jaroszka.

Również teraz, gdy wkraczał do Dziurawego Kotła, to pytanie irytująco krążyło mu po głowie. Wiedział, że nawet gdyby zadał je wprost, nie uzyskałby odpowiedzi, dlatego postanowił poszukać wskazówek na własną rękę – dokładnie tak, jak planował, zanim niespodziewana sprawa Hogsmeade wytrąciła go z rytmu. Z podwórza pubu przedostał się więc na Pokątną, o tej porze roku i dnia nieco mniej tłoczną, szybko spojrzał w obie strony, po czym skręcił dokładnie w przeciwnym kierunku niż wszyscy inni - tam, gdzie nie chodził żaden porządny człowiek.

W stronę Śmiertelnego Nokturnu.

Severus był stałym bywalcem tego miejsca, choć teraz zaglądał tam nieco rzadziej niż kiedyś. Wiedział, na jakie zachowania absolutnie nie powinien zwracać uwagi, dlatego gdy minęła go jakaś niska, przygarbiona czarownica w potarganych szatach i splątanych włosach, która mamrotała coś pod nosem, nawet się nie obejrzał. Zignorował również na chudego jak tyczka czarodzieja w dziwacznym kapeluszu z frędzlami opadającymi na twarz. Jego czujność wzbudził dopiero starzec siedzący na murku, trzymający na kolanach niedorzecznie wielką walizkę. Choć wyglądała normalnie, jej wieko unosiło się lekko, jakby w środku znajdowało się coś, co oddycha, pogrążone w głębokim śnie. Dopiero mijając tego człowieka, Mistrz Eliksirów pozwolił sobie na nieco dłuższe spojrzenie i dostrzegł jeszcze jeden, całkowicie zaskakujący szczegół – szpiczasty jęzor, ogromny i siwy, który zwisał bezwładnie z jednego z rogów walizki. Nawet na ulicy Śmiertelnego Nokturnu widok kogoś z mimikiem był zaskakujący, ale nie na tyle dziwny, by wzbudzić sensację. Mury tego ponurego miejsca, większego niż ktokolwiek mógł przypuszczać, widywały dużo gorsze rzeczy. Co więcej, miało tam miejsce tak wiele dziwnych sytuacji, że absolutnie nic nie wydawało się zbyt podejrzane – no może poza samą podejrzliwością. Bo jedynymi osobami, które na Nokturnie wzbudzały rzeczywistą niechęć, były te niespokojne i na wszystko patrzące z mieszaniną strachu oraz fascynacji. Krótko mówiąc: obce.

Spellbound || HP Fanfiction ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz