12

863 48 4
                                    

-Pomocy!! - wykrzyczałam, ale ktoś zakrył mi usta swoimi.
Dokładnie wiem kto tak dobrze całuje.
Odepchnęłabym go od siebie, ale bardzo mocno przytrzymywał mi nadal ręce.
Kiedy się opierałam uśmiechał się przez pocałunek.

-jesteś psycholem! - wysapałam kiedy mnie puścił.

Dylan tylko szeroko się uśmiechnął.

-lubisz to.

-nie cierpię.

-mhm, wmawiaj to sobie dalej a teraz wsiadamy, przed nami długa droga.

-może gdybyś się nie zatrzymywał przez swoje głupie pomysły i mnie nie całował to byśmy byli już na miejscu - krzyczałam wyrzucając ręce w powietrze.

-spokojnie słoneczko, złość piękności szkodzi - mrugnął do mnie zajmując miejsce kierowcy.

Jak daleko z tond była ostatnia stacja benzynowa?
Pewnie celowo zatrzymał się w lesie, żebym nie zwiała.
spokojnie.
Weź wdech, robisz to dla pieniędzy, wydech, pamiętaj potrzebujesz tej kasy, wdech.

- robisz jakieś ćwiczenia czy coś?
Spojrzałam na przypatrującego mi się bruneta z przymrużonymi oczami.

- nie, tylko zastanawiam się czy nie uciec.

Dylan otworzył szerzej oczy i zamrugał kilkakrotnie, jakby odpędzając jakąś straszną myśl.

-słońce, nie obrażaj się.

Wywróciłam oczami i wsiadłam do czerwonego porsche trzaskając przy tym drzwiami.


-Jest ok? - zapytał przekręcając kluczyk.

-taaa, super ok - odpowiedziałam z sarkazmem.

-to daj buzi na zgodę...

-oszalałeś?! - oburzyłam się, a on się roześmiał pokazując dołeczki w policzkach i perlisty uśmiech.
Teraz naprawdę mi przeszła cała złość i byłam w stanie dać mu tego buziaka, ale oczywiście mu tego nie powiem.

Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Patrzyłam jak kieruje,
jak o czymś myśli,
jak się uśmiecha widząc w lusterku moje spojrzenie.

W końcu zajechaliśmy na duży parking pod restauracją.

-wysiadaj - odburknął do mnie bez osobowo.

No dobra Panie Oburzony. Podobała mi się ta jego ignorancja.

Wysiadłam i bez słowa ruszyłam za nim.
W środku było kilkoro ludzi zajmujących losowe stoliki.

-słuchajcie! - Dylan nagle zaczął przemawiać powodując zebranie wszystkich spojrzeń na sobie i niestety też na mnie. Czułam jak ktoś wypala we mnie dziurę.

-za minutę chce widzieć wszystkich na parkingu, zaraz przyjedzie skrypt i chce, żebyście za pół godziny umieli już swoje kwestie, jasne?

Ludzie rozejrzeli się po sobie.
Mało z tego rozumiałam, ale podobał mi się władczy ton Dylana na tyle, że w ciągu minuty razem z resztą ludzi znalazłam się na zewnątrz.

-Moja droga - Dylan wskazał mi ręką, że mam iść za nim.

Wywróciłam oczami słysząc to jak mnie nazwał.
Poczułam bulgotanie w żołądku.

Jadłam coś dzisiaj?
Nie.

-Czy ktoś ma gumę? - zapytałam ludzi ustawiających się w chaotycznym szeregu.
Kilka osób zaczęło kręcić nerwowo głowami.

-Dylan? - spojrzałam pytająco na bruneta, a on jakby na to czekał, uśmiechnął się i za chwilę stał tuż przy mnie szepcząc mi do ucha.
-tylko jedną.

Złączył nasze usta w pocałunku przekazując mi tym samym swoją gumę.

Miłość z przypadku // Dylan O'brienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz