10

899 44 14
                                    

- Hej!.. Ej ty! Laska!! Ta w czarnych kozakach!

-to są workery! - wyrzuciłam odwracając się do goniącej mnie przyjaciółki.

- ohoho ktoś tu ma humorki! - dziewczyna dobiegła do mnie i mnie przytuliła.
-gdzie tak uciekłaś? Jesteś prawie jak Kopciuszek, tylko ona nie pracowała dla księcia.

-żartujesz sobie ze mnie Liv?

- tylko w co drugi czwartek. Rozmawiałam z tą babką z recepcji, mamy trochę spraw do obgadania.

Wywróciłam oczami.

- może pójdziemy na kawę? - zaproponowała - niedaleko z tond widziałam Starbucks

-o nie nie nie, ja już byłam na kawie- podniosłam ręce w geście poddania się.

Przyjaciółka zmarszczyła brwi nie rozumiejąc mojego protestu.

- spotkałam tam Dylana.

-Aaaa widziałam, że wybiegł zaraz po tobie z biura!

-super

- więc jak było?

-co?

-jak było na kawie z twoim chłopakiem.- doprecyzowała

-On nie jest moim chłopakiem, on ma narzeczoną! - zaczęłam gestykulować tak zamaszyście, że uderzyłam jakaś Panią siedzącą na ławce za mną.

-ale to za tobą lata!

-ale to nie w porządku! Jak ma narzeczoną to niech się jej trzyma, albo ją zostawi. Czuję się z tym źle!

- Porównujesz to do tej akcji z Simonem?

-mhym-pokiwałam głową - tylko, że ja jestem tutaj Vee, jeszcze dzień a zacznę chodzić ubrana na czarno i tyć!

Liv się roześmiała.
-nie, to ci nie grozi, chociaż te czarne kozaki... on cię powoli zmienia!

-po pierwsze, to są wor-ke-ry! - podkreśliłam ostatni wyraz sylabizując - a po drugie zdania nie zmienię.

- więc mówisz, że nic do niego nie czujesz?

-absolutnie nic! Dylan O'brien jest mi obojętny jak kartka papieru.

Przyjaciółka zachichotała.
-więc nie martwi cię to, że właśnie zostałaś jego prywatną asystentką?

-nie, zupełnie, nie, zaraz... co?! - zdębiałam

-to ta informacja, którą chciałam ci przekazać przy kawie, ale skoro nic do niego nie czujesz, to...

- Do kogo nic nie czujesz? - usłyszałam miękki głos za moimi plecami. Zamknęłam oczy.

To jakiś żart? Jestem w ukrytej kamerze? Jak małe jest to miasto, że bez przerwy musze na niego wpadać.

-Do ciebie Dylan. - prychnęłam

-To świetnie, bo jako moja nowa asystentka musisz umieć dobrze kłamać.

Brunet objął mnie ramieniem, w drugiej ręce trzymał kawę.
Liv się uśmiechała.
Pewnie teraz w głowie wymyśla już swoją suknie druhny.
Ale niedoczekanie.

-o co ci chodzi.- starałam się na niego nie patrzeć. Skrzyżowałam ręce na piersi.

- moje asystentki muszą dobrze kłamać, żeby wymyślać mi wiarygodne wymówki, kiedy ktoś chce prowadzić ze mną wywiad a ja śpię.

-mhym - ciekawe jak często kłamie na co dzień.

- Jedziemy do Lizbony.

- to jedź

- jedziemy, MY to znaczy ja i ty.

-nie ma żadnych nas.

-nie obrażaj się słonko, jesteś moją asystentką, musisz ze mną pojechać, płacę ci za to - mrugnął do mnie.

Wyglądał tak perfekcyjnie.
Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć za sobą.

Trzymał mnie za rękę.
Nasze palce się stykały.
A ja jak ta idiotka biegłam za nim.

-a Liv?

-twoja przyjaciółka? Nie jest moją asystentką.

-a czyją?

- mojej narzeczonej

-a no tak.

Czy Kopciuszek odbiła komuś księcia?
Chyba nie.

Miłość z przypadku // Dylan O'brienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz