21

807 46 15
                                    

-oh czyżby? - upiorzyca zmierzyła bruneta wzrokiem a on wywrócił na nią oczyma. - Tak się o nią troszczysz, może zaprosisz ją na nasz - nabrała powietrza, by wyraźnie plunąć jadem - ŚLUB.

ŚLUB?
Niby są zaręczeni, ale próbowała mnie jakby zabić.
Dylan, proszę miej w sobie resztki moralności i się z nią nie żeń.
Możesz być następny.

Dylan głośno przełknął ślinę i uciekł wzrokiem gdzieś na ścianę.

-oh zapomniałem, że to już, zostały dwa tygodnie...-niemal wyszeptał.
Jennise szczebiotała z radości, a ja poczułam się gorzej niż po truciźnie, którą mi zaserwowała. Potem podeszła do Dylana i objęła go w pasie swoimi mackami modliszki.

-ale nie martw się żuczku - patrzyła na mnie z góry - ty, nie stracisz pracy - uśmiechnęła się fałszywie - głównie ze względu, że mogłabyś nas pozwać, a nie momencik, nie masz dowodów - zaczęła się donośnie śmiać, jak w koszmarze powodując moje ciarki.
-nie zwolnię cię z innego powodu, z mojej ogromnej dobroci.-patrzyła na mnie z satysfakcją.

DOBROCI?
Ona ma z dobrocią co najmniej tyle wspólnego co ośmiornica z lataniem.

-oczywiście nie będziesz już dla nas pracować, ale nadal będziesz pracować.-dodała piskliwym głosem moja "dobrodziejka"

-co?! - pisnęliśmy jednocześnie z Dylanem, który na moment się obudził z odrętwienia będącego dziełem tej upiorzycy.

-Spokojnie gołąbeczki, już wszystko zaplanowałam, od dziś twoja urocza przyjaciółka zostanie asystentką twojego brata.

Osłupiałam.
Że co?
on ma brata?
CO?
Może to skutki po halucynacjach, ale nic nie rozumiem.
Czy ta panna zaplanowała jak się mnie pozbyć?
Dylan powiedz coś.
Wypchnij ją przez okno.
Jeszcze nie jest za późno.

Zmęczona podparłam się na łokciach i zaczęłam wpatrywać się w Dylana starając się wymusić na nim jakąś reakcje.

Chłopak odlepił od siebie to stworzenie i wziął wdech jakby gotowy na sprzeciw. Potem jednak Jennise zmierzyła go wzrokiem i
zrezygnował.

No co jest Dylan?
Czego nie wiem?
Dlaczego ta kobieta ma nad tobą taką władzę?

Chwilę później upiorzyca razem z brunetem opuścili salę a ja zostałam sama nie rozumiejąc wydarzeń mających miejsce kilka minut temu.

Czy Dylan właśnie mnie zostawił?
A ta noc? Nic dla niego nie znaczyła?
Może to był tylko mój sen?

Zastanawiałam się tak ostrożnie wstając z łóżka.
Kiedy moje myśli zaczęły być przyczyną zeszklonych oczu usłyszałam dźwięk gwałtownie otwieranych drzwi.
Odwróciłam się w tamtym kierunku, by zobaczyć zziajanego Dylana.

Podbiegł do mnie, uklękł i pocałował moją rękę.
Otarł łzę spływającą wolno po moim policzku.
Jego oczy też były zaszklone, potem położył swoją głowę na moich kolanach.

- przepraszam - wyszeptał

Spojrzał mi głęboko w oczy.
Ostrożnie wstał i nachylił się do pocałunku.
Krótkiego, zmęczonego, ale najbardziej emocjonalnego z naszych pocałunków.

-znajdę cię - wyszeptał wprost do mojego ucha i pobiegł, daleko, daleko z tond.

Miłość z przypadku // Dylan O'brienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz