61. ślub wielce zakochanych

77 5 0
                                    

Minęło kilka dni, które Pauline spędziła na lenistwie. Wstawała późno, jadała w swoim pokoju, czytała książki o makabrycznych morderstwach, a czasem nawet rozmawiała z Rosie. Pozostała przy tym tą samą sarkastyczną i opieszałą osobowością co dawniej. Przez ten czas, ani ona, ani Dylan nie naruszyli swojej godności chociażby telefonem. Żadne z nich nie dało temu drugiemu znaku życia. Nie ubłaganie nadszedł piątek.
Blondynka w bardzo drogim i kunsztownym stroju, to jest srebrna błyszcząca, długa suknia w stylu syrenki, mająca na celu przyćmienie Panny młodej podczas uroczystości. Trzymająca za rękę rudą, nieco mniej mizerną, bo karmioną przez lokaja ukradkiem czekoladkami "córkę", zjawiła się nieco po czasie w urzędzie. Efekt ten był zamierzony. W końcu jeśli cała rodzina i okoliczni krezusi majątkowi mają patrzeć na ślub twojego ojca z babą w twoim wieku, musisz zwrócić na siebie uwagę. To absolutna konieczność. Zresztą jak to ojciec lubiał mówić "wzajemne wsparcie rodziny". Oczywiście nie obyło się bez szeptów "słyszałam, że to nie ślubne dziecko", "była bardzo młoda jak zaszła","czarna owca w rodzinie", czy też, a co już bardziej zabolało samą obgadywaną "nigdy nie wróci do świetności z przed wypadku, widać, że to jej poszargalo nerwy". Stare baby zawsze będą takie. Jednak Paulie, chociaż udawała, że spływa to po niej jak po kaczce i zajęła miejsce z przodu, mijając wszystkich. Było już prawdapodobnie po słowach przysięgi, która nieco parafrazując brzmiała mniej więcej tak :
- żenię się z tobą, tylko dlatego, że jesteś w ciąży.
-a ja wychodzę za ciebie, bo masz dużo pieniążków.
Paulie ze sztucznym uśmiechem postanowiła poprostu przeżyć ten dzień, a jutro wyjechać gdzieś do Włoch, nakupić obrzydliwie drogich ubrań i nigdy nie oglądać juz pary młodej.
Rosie na siedzeniu obok synchronicznie uderzała obcasami czarnych lakierków o fotel, tworząc hałas, rozbijający gluchą ciszę. Ale przecież nikt nie upomni wnuczki Halla Baumanna. Na pewno nie zrobi tego Paulie.

-kochanie, mam nadzieję, że mnie kochasz i nie każesz mi teraz podpisywac żadnej, absurdalnej intercyzy - rozległo się echem po sali.

-ohh Liv, to by było bez użyteczne, ostatecznie ty, z nas dwojga masz teraz więcej na koncie.

Brunetka dwukrotnie zamrugała, jakby chcąc oddalić od siebie słowa, które właśnie usłyszała.

Szli po betonowych stopniach, że wzniesienia, na którym składali przysięgę.
On w czarnym garniturze, białej koszuli i muszce.
Ona w białej sukni z falbanek, która optycznie ukrywała rosnący w oczach brzuszek. Bufiaste rękawy, oraz szereg świecidełek w okolicach dekoltu dodawały sukni przepychu.

-co masz na myśli, słońce?! - zapytała łamiącym się głosem, znajdując się właśnie przy pierwszym rzędzie gości.

-źle obstawiłem zakłady, straciłem wszystko, dom we Francji, Anglii, kilka tych w Alpach oraz oszczędności.

-nie mówisz poważnie - zajakla się brunetka, dolna warga jej drgała z przerażenia wizją biedoty.
-czyli teraz, jesteśmy - słowo nie mogło jej przejść przez gardło - bie bie, biednii?

Miłość z przypadku // Dylan O'brienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz