Rozdział dedykuję CALM_beauty0510. Ale również wszystkim, którzy skomentowali i śledzą losy bohaterów. Dziękuję ;*
X Luke X
Nie powiem trochę się wkurwiłem, że Everly wolała Ashtona, ale z drugiej strony była pod wpływem narkotyku. To nie tak żebym coś do niej czuł, bo co to to nie. Jednak nie mogę pozwolić żeby Ashton coś do niej poczuł, bo wtedy cały plan delikatnie mówiąc pójdzie się jebać. Ash wrócił do salonu z nieobecną miną, napewno coś musiało się pomiędzy nimi wydarzyć. Obrzuciłem go morderczym wzrokiem, czego nawet nie zauważył. Teraz byłem pewien, że coś między nimi zaszło.
- Luke ? - odezwał się Mike wyrywając mnie z zamyślenia.
- Co ? - warknąłem
- Trzeba zacząć wcielać nasz plan w życie.
- Yhy - kiwnąłem głową, jednak wciąż myślałem o dziewczynie.
- Pozwoliłem go sobie trochę ulepszyć - ciągnął czerwonowłosy.
- No dawaj - Calum pochylił się do przodu wyraźnie zainteresowany.
- Przy najbliższych zawodach Everly będzie udawała... - nie zdążył dokończyć, bo z drugiego piętra dobiegł nas łoskot. Zmarszczyłem brwii myśląc, że się przesłyszałem, ale gdy zawtórował mu przeraźliwy krzyk od razu zerwałem się z miejsca nie mając wątpliwości kto to. Stając w drzwiach pokoju dziewczyny przeżyłem szok.
Demolowała cały pokój wydając przeraźliwe wrzaski. Meble leżały roztrzaskane po podłodze. Książki walały się gdzie popadnie, a Everly wcale nie zamierzała na tym poprzestać, bo właśnie roztrzaskiwała lampe o ścianę. Pierwszy raz widziałem żeby komuś tak odpierdoliło po narkotykach. Braliśmy z chłopakami od czasu do czasu, ale nigdy nie było takich akcji no chyba, że zostały sprowokowane. Musiałem coś wymyślić zanim dziewczyna zrobi sobie krzywdę. Obróciłem się, żeby napotkać twarze równie zszokowanych chłopaków.
- Jakieś pomysły jak ją uspokoić ? - zapytałem. Nie to żebym sam sobie nie poradził, ale będąc w gangu weszły mi w nawyk konsultacje z chłopakami.
- Ja bym ją bardzo szybko uspokoił..
- Nie - odparłem widząc uśmieszek na twarzy Clifforda. Patrząc na nich wyglądali jak ostatnie cioty, a nie członkowie jednego z najgroźniejszych gangów w Sydney. Poirytowany wszedłem za próg pokoju i zamknąłem z impetem drzwi. Odwróciłem się do dziewczyny, która wciąż niszczyła wszystko co było pod ręką.
- Everly - powiedziałem spokojnym głosem chcąc zwrócić jej uwagę. Nic, zero jakiejkolwiek reakcji.
- Everly!! - wrzasnąłem ponownie, tym razem zareagowała.
Stanęła pośrodku całego burdelu i przypatrywała mi się. Jej klatka opadała i podnosiła się w szybkim tempie. Wypuszczała urwane oddechy, jeszcze chwila, a mi tu na zawał padnie. Promienie księżyca oświetliły jej postać i wtedy zobaczyłem jej oczy... źrenice były tak powiększone, że ciężko było dostrzec skrawek szarych tęczówek. Wciąż stała w bezruchu lustrując mnie wzrokiem, a ja próbowałem rozszyfrować co zrobi. Byłem pewny, że rzuci się na mnie z pięściami albo będzie kontynuowała demolke, ale ona kompletnie mnie zaskoczyła osuwając się na ziemię ze szlochem. Nie wiedziałem co mam zrobić, po prostu stałem jak debil patrząc jak płacze. Moje kontakty z dziewczynami sprowadzały się tylko i wyłącznie do seksu. Intuicja podpowiadała mi, abym jakoś ją pocieszył. Podszedłem do niej i obejmując podniosłem na nogi. Powoli usiadłem na łóżku sadzając dziewczynę na kolanach.
- Już spokojnie Everly - cicho ją pocieszałem gładząc jej plecy. Dziewczyna jeszcze bardziej kurczowo przytuliła się do mnie nieustannie wypłakując się w moją ulubioną koszulkę. Mineło z piętnaście minut, a ta dalej wyła. Było mi jej szkoda, ale miałem granice wytrzymałości, które Everly usilnie próbowała przekroczyć. Jej płacz coraz bardziej mnie irytował, zmoczyła mi już pół koszulki i nie zanosiło się na to żeby przestała. Starałem się coś wymyślić zanim nerwy mi puszczą i zrobię coś czego będę żałował. Teraz wpadło mi na myśl najgorsze co mógłbym zrobić. Zaśpiewać jej żeby usunęła i zostać pierdoloną cipą czy dalej słuchać wycia i zachować godność. Spojrzałem na Everly, a ona głośno zaniosła się szlochem. Chyba jednak wolę zaśpiewać. Położyłem się z nią, a ona znowu do mnie przyległa jakbym był czymś bez czego nie mogłaby żyć. Powoli zaczerpnąłem powietrza rozważając czy aby napewno to zadziała, ale po chwili słowa same opuściły moje usta..
I'm like crow on a wire
You're the shining distraction that
makes me fly
I'm like a boat on a water
You're the raise on the waves
that calm my mind
Oh, everytime
But, I know in my heart you're not a constant star...Gdy przerwałem nie usłyszałem już płaczu, spojrzałem w dół na twarz blondynki. Wyglądała na zmęczoną i zmartwioną nawet przez sen. Może źle zrobiłem porywając ją ? To już się na niej odbiło, a moje plany wobec niej sprawią, że już napewno się załamie. Może Mike miał rację ? Trzeba było zabić ją jak każdego świadka. Jest zbyt krucha, słaba, delikatna... taka niewinna. Nie, Luke nie myśl jak cipa to tylko dziewczyna pozbiera się jak każda inna, o ile przeżyje...
_______________________________________
Jak obiecałam tak oto i jest walentynkowy rozdział. Następny pojawi się w środę, ale u mnie nic nigdy nie jest pewne xd. Nasz Hemmo chyba czuje mięte do Everly a propos jesteście za Averly czy Lury ? Liczę na dużo gwiazdek i komentarzy. Do następnego ;*
CZYTASZ
Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)
FanficNazywam się Everly Parker i przez swojego cholernego pecha zostałam uprowadzona przez największy gang w Sydney... Historia poddawana EDYCJI