39

15.2K 865 55
                                    

W piątkową noc kompletnie nie mogłam zasnąć. Moje myśli krążyły wokół nadchodzącego spotkania z Marcus'em, tego jak ono się potoczy. Wpatrywałam się w księżyc i wsłuchiwałam się w miarowe oddechy Luke'a, który spał na podłodze. Szczerze, bałam się spotkania z Wood'sem jak cholera, najchętniej w ogóle bym tam nie poszła, ale mam cel. Moją motywacją są słowa Michael'a i to, że był w stanie zrobić wszystko dla osoby, którą kochał. Czas się otwarcie przyznać. Czuję coś do Luke'a Hemmings'a.. Chłopaka, który mnie porwał, wiele razy zranił i naraził na niebezpieczeństwo. Próbowałam go nienawidzić, obwiniać za wszystko co złe, ale nie potrafiłam sobie tego wmówić. Możecie powiedzieć, że oszalałam, bo obdarzyłam uczuciem kogoś takiego jak on.. Porywacza, morderce, gangstera. Ale ja wiem, że gdzieś pod tymi warstwami kryje się prawdziwy zagubiony Luke. Obawy kompletnie zawładnęły moimi myślami, a ja nie miałam siły, żeby walczyć z moją wyobraźnią, która ukazywała mi moją śmierć w coraz to gorszy sposób. Zbliżyłam się do krawędzi łóżka i spojrzałam na Luke'a, który spał na brzuchu przytulając do siebie poduszkę. Wyglądał niesamowicie spokojnie, aż źle się poczułam na myśl, że go obudzę. Jednak moja samolubność wygrała.
- Luke? - wyszeptałam, delikatnie szturchając jego ramię.
- Hmm.. Co się dzieje? - zapytał sennym i zachrypniętym głosem.
- Ja... Przyjdziesz tu ? - czułam się lekko zawstydzona i niepewna jego reakcji. Usłyszałam jego ciche mruknięcie, ale wstał i przeniósł się na łóżko wciąż mając zamknięte oczy. Poczułam się znacznie lepiej, gdy przyciągnął mnie do swojej ciepłej klatki piersiowej, a jego ręka spoczeła na mojej talii. Przełożyłam nogę przez jego udo i wtuliłam się w jego pierś jednocześnie wypuszczając kilka łez.

X-X-X

Rano wymknęłam się z uścisku śpiącego Luke'a, który wyglądał niesamowicie słodko z lekko rozchylonymi ustami i roztrzepanymi włosami. Najchętniej wpatrywałabym się w niego dopóki by się nie obudził i nie uznał mnie za kompletnej wariatki. Niestety zdobycie broni było ważniejsze. Po cichu zeszłam na parter w myślach przeklinając skrzypiące schody. Podeszłam pod kominek i odsunęłam mały dywanik. Właśnie pod nim znajdowała się ich "tajna skrytka", która już od dawna nie była dla mnie tajna. Wyciągnęłam obluzowaną deske i sięgnęłam po pistolet, który pomimo niezbyt dużych rozmiarów był cholernie ciężki. Delikatnie położyłam go na stoliku i przywróciłam skrytkę do dawnego porządku. Weszłam na górę i upewniając się, że Luke śpi włożyłam broń pod łóżko.Po czym ułożyłam się obok niego. Przyciągnął mnie do swojego torsu i objął gorącą dłonią. Czułam jak twarz wtula w moje włosy. Niech ta chwila trwa w nieskończoność.

X-X-X

Nie mogłam powstrzymać nerwowo drgającej nogi. Na całe szczęście była pod stołem, ale moje zerkanie na zegarek i wycieranie spoconych rąk o spodnie zdecydowanie mogło przyciągnąć uwagę, któregoś z chłopaków. Starałam się być naturalna, ale moje nerwowe uśmieszki posyłane do Luke'a , który był w zadziwiająco dobrym humorze budziły podejrzenia. Zachowywałam się idiotycznie udając, że słucham opowiadań chłopaków, którzy zeszli na temty wstydliwych wpadek. Dlatego śmiałam się, gdy oni to robili i potakiwałam co chwile głową starając się upozorować to, że faktycznie słucham, a tak naprawdę w mojej głowie toczyła się gonitwa myśli, nad którą próbowałam zapanować.

X-X-X

Chłopcy beztrosko rozwalili się na kanapie odpalając konsolę i wybierając jakżę ambitną grę kiedy w mojej głowie toczyła się bitwa myśli. Muszę to zrobić, inaczej nic już nie będzie takie samo. Mam takie szczęście, że zajęli się sobą dzięki czemu mogę tylko podłożyć karteczkę, zgarnąć kluczę od samochodu Luke'a i wyjść z tam tąd. Siedząc w samochodzie spojrzałam ostatni raz na dom po czym z cholernym bólem w sercu ruszyłam z podjazdu. Nie mam gwarancji, że tu wrócę. Ruszyłam.Szybko. Niezauważona. Załamana i Nie wiedząca, dlaczego życie zawsze robi nam na przekór...
Gdy byłam już blisko miejsca, w którym miałam się spotkać z Marcus'em musiałam mocniej zacisnąć dłonie na kierownicy. Tak bardzo drżały, że bałam się stracenia panowania nad samochodem. W mojej głowie kotłowały się dziwne myśli i jeszcze gorsze obrazy. W końcu zjechałam na opuszczony parking, a z moich ust wydobyło się coś na kształt jęku. W oddali widziałam czarnego Mercedesa z przyciemnianymi szybami. Podjechałam bliżej zatrzymując się kilka metrów od niego. Wzięłam głeboki oddech i wiedziałam, że muszę być twarda i za nic nie okazywać swojego strachu.. Uniosłam głowę i przepełniona gniewem spojrzałam na samochód. Mimo przyciemnianych szyb zauważyłam w środku dwie osoby, obok Marcus'a siedziała jakaś dziewczyna, miała czarne włosy i to jedyne co mogłam określić z tej odległości. Naciągnęłam koszulke na broń, którą miałam wetkniętą za pasek, poprawiłam włosy i wysiadłam. Niemal w tej samej chwili zrobił to Marcus, który wyszedł mi na przeciw z okropnym uśmieszkiem.
- Witaj ptaszyno - powiedział stając metr ode mnie.
- Marcus - jego imie zabrzmiało chłodno, ale to nie miała być miła pogawędka.
- Co to za naburmuszona mina ? - zapytał, przekrzywiając głowę na prawo. Przeniosłam spojrzenie na dziewczyne w samochodzie, która nie spuszczała ze mnie wzroku. Przyjrzałam się jej troche dokładniej, ale przerwał mi Woods, który odchrząknął znacząco.
- Wiesz, że nie przyjechałam tu na miłą rozmowe..
- Wiem, ptaszyno..
- To ładnie, że nie zabrałaś ze sobą całej bandy, umiesz dotrzymywać obietnic..
- W przeciwieństwie do ciebie - syknęłam.
- Nie tak ostro - uniusł brwi i podniósł ręce w geście obronnym.
- Czemu nie możesz dać im spokoju ? - zapytałam wpatrując się w jego oczy.
- Od kiedy interesuje cię ich los ? - zapytał już mniej grzecznie. Wiedziałam, że to ten moment, że nie ma już odwrotu. Szybkim ruchem wyciągnęłam broń celując nią w klatke piersiową Marcus'a. On uniósł dłoń, jakby dając znak dziewczynie w samochodzie, ale nie mogłam się rozproszyć. Całą uwagę skupiałam na nim. Skierował spojrzenie na broń w mojej ręce i roześmiał się. Ścisnęłam ją mocniej i starałam się nie dopuścić do drżenia dłoni.
- I co ? Masz zamiar mnie zabić ? - zapytał wciąż rozbawiony.
- Nie mam wyjścia..
- Czemu ci tak na nich zależy ? Ummm... Już rozumiem zakochałaś się w tym pojebanym blondasku - uśmiechnął się.
- Ale wiesz co Ci powiem ? - wyszeptał.
- Nie zabijesz mnie.
Pokręciłam głową i uniosłam wyżej pistolet.
- Nie jesteś w stanie, jesteś za słaba - kontynuował, a mi napłynęły do oczu łzy.
- Nie dasz rady, ponieważ nie jesteś mordercą.. Nie skrzywdziłabyś nikogo..
- Nie! - krzyknęłam, a po moich policzkach popłynęły łzy.
- Nawet jeśli to zrobisz to nie poradzisz sobie z tym psychicznie.. Świadomość, że zabiłaś człowieka cię zniszczy.
- Przestań! - krzyknęłam i upuściłam pistolet, zanosząc się szlochem.
Teraz czekała mnie tylko śmierć.
_________________________________
Jestem! Po mojej długiej nieobecności.. Ale niestety wena mi kompletnie nie dopisuje i ten rozdział też jest pisany bez weny, dlatego mam wrażenie, że nic nie trzyma się kupy. Mam nadzieję, że podczas ferii uda mi się napisać coś jeszcze. Do następnego ;*

Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz