8.

36.4K 1.7K 150
                                    

Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ręce zaczynają mi się pocić i nerwowo wycieram je o uda. Pierwszy raz wejdę w konflikt z prawem robiąc coś nielegalnego, no nie licząc tego razu jak Karlie namówiła mnie na wejście do klubu, na fałszywe dowody. Miałam wtedy szesnaście lat i można powiedzieć, że to wina nastoletniej głupoty. Teraz jestem już prawie pełnoletnia i w dodatku wybieram się na te zawody w towarzystwie członków gangu. Nie, napewno nie będę wzięta za ich wspólniczkę ( błagam, wyczujcie ten sarkazm). Luke chyba wyczuł mój strach, bo ciągle badawczo mi się przyglądał.

- Kochanie, nie martw się. Ze mną będziesz bezpieczna. - powiedział głaszcząc odkrytą skórę na moim udzie.

- Zabieraj brudne łapska Hemmings - warknęłam strzepnąwszy jego rękę z nogi.

- Ja tylko wczuwam się w rolę twojego opiekuńczego chłopaka - posłał mi ten swój głupi uśmieszek. Z całej siły powstrzymywałam się od uderzenia go w ten pusty łeb, ale muszę mu przyznać, że skutecznie odciągnął moje myśli od zawodów. Zorientowałam się, że jesteśmy na miejscu, gdy chłopak zgasił auto i wyczekująco się we mnie wpatrywał.

- Trzymaj się nas jeśli chcesz być żywa - powiedział patrząc mi prosto w oczy.

Zamiast mnie jakoś pocieszyć to on mnie jeszcze pogrąża, chyba, że robi to celowo żeby mnie wystraszyć. Nie ważne, czas oczernić Luka i jak najbardziej zepsuć mu reputację.

Z pomocą blondyna wysiadłam z pojazdu i od razu moje zmysły oszalały pod wpływem licznych bodźców. Wszędzie roztaczał się okropny zapach spalin i palonej gumy. Silne basy z ogromnych głośników wraz z akompaniamentem ryków aut miażdżyły moje bębęki. Mój wzrok również ucierpiał, bo nie było tu choć jednej przyzwoicie ubranej dziewczyny. Wszystkie należały do klubu " im mniej tym lepiej" żeby jeszcze wyznawały tą zasadę co do makijażu, ale niestety z tym było wręcz przeciwnie. Naprawdę dziękuję chłopakom za to, że wybrali tą sukienkę przyzwoicie wyglądającą na tle tych wszystkich skrawków materiału opinających sztucznie opaloną skórę tych lal. Z obserwacji wyrwała mnie ręka Luka umiejscowiona na mojej talii. Zacisnęłam zęby wiedząc, że muszę to znosić. Pociągnął mnie między zaparkowane w rzędzie auta. Praktycznie każdy uczestnik stał przy swojej maszynie  z plastikiem u boku. Auta były coraz to bardziej podrasowane jak widać ścigali się nie tylko na torze, ale też w wymyślności kolorów i wzorów na swoich cudeńkach. Właściciele nie wyglądali na grzecznych chłopców. Wielcy, umięśnieni, wytatuowani i w dodatku obrzucali mnie łakomymi spojrzeniami od czasu do czasu obleśnie się uśmiechając lub mrugając. Luke obrzucał ich groźnymi spojrzeniami coraz bardziej przyciskając mnie do swojego boku.

Chłopak przystanął przy jednym z pojazdów, a ja dopiero wtedy oderwałam wzrok od jednej z całujących się par. Nie żeby mnie to interesowało, ale dziewczyna wydała mi się znajoma. Przeniosłam wzrok na rozmówcę Luka, który też bez skrępowania rozbierał mnie wzrokiem. Miał ciemne blond włosy, był wysoki i dobrze zbudowany, miał opaloną skórę i niebieskie oczy, które nawet w najmniejszym stopniu nie dorównywały błękitowi tęczówek Luka.

- Liam, to jest...

- Everly - przerwałam mu z uśmiechem wystawiając dłoń w stronę Liama. Chłopak  uścisnął ją, mrugając do mnie.

- Przepraszam cię za Lukey'a czasami zapomina, że mam język i umiem się nim posługiwać - uśmiechnęłam się zalotnie, specjalnie dobierając dwuznaczne słowa, aby wkurzyć Luka.

- W to nie wątpie - mruknął Liam.

Całą sytuację zepsuli chłopaki, którzy pojawili się koło Liama. Cholera ! Po krótkiej wymianie zdań odeszli do czarnego Lamborghini, a Luke odciągnął mnie na bezpieczną odległość, aby nikt nas nie słyszał.
- Przeginasz Everly - syknął zaciskając dłoń na moim ramieniu.
Jęknełam cicho z bólu, na co on rozluźnił uścisk.  Za późno Hemmings i tak będę miała siniaki.
- Nie chcesz żebym ja zaczął z tobą pogrywać - powiedział już trochę bardziej spokojnym tonem.
- Kto będzie z kim pogrywał ? - usłyszałam za sobą wesoły ton i wyswabadzając się z uścisku Luka odwróciłam się ze sztucznym uśmiechem. Przede mną stali dwaj podobni jak dwie krople wody szatyni. Zapomniałam dodać, że całkiem przystojni.
- Cześć, jestem Everly - powiedziałam wpatrując się w intrygujące szmaragdowe oczy chłopaków.
- Jake.
- Calvin.
Przedstawili mi się kolejno ściskając moją dłoń. Byli tak do siebie podobni, że po kilku sekundach przestałam ich rozróżniać.
- Masz ładną koleżankę Hemmings, mogę się z nią bliżej zapoznać ? - zapytał jeden z braci.
- Everly jest moją dziewczyną - powiedział blondyn przyciskając mnie do swojego torsu. Właśnie teraz nadażyła się idealna okazja. Uśmiechnęłam się do chłopaków i niby niechcący nastąpiłam obcasem na stopę Luka. Chłopak syknął i ścisnął trochę mocniej moją talię.
- Och kochanie ! Przepraszam,  bardzo cię bolało ? - zapytałam udając wielkie przejęcie.
- Nie tak bardzo, ale możesz mi to jakoś wynagrodzić - powiedział uśmiechając się, jednak ja wyczułam w tym złośliwość czyżby zaczął spełniać groźbę ?
Nawet nie zdążyłam zagłębić się w tej myśli, bo Luke wpił się gwałtownie w moje usta. Miał takie miękkie wargi. Odwzajemniłam  pocałunek, ale nie myślcie, że zrobiłam to dla przyjemności. Wpuściłam go do środka i po krótkiej walce  z całej siły ugryzłam jego język. Oskoczył ode mnie jak oparzony trzymając się za usta. Ciężko mi było powstrzymać się od śmiechu, widząc zszokowane miny bliźniaków. Luke starał się udawać, że nic się nie stało. Uśmiechnął się lekko zakłopotany i podszedł do mnie obejmując mnie od tyłu w udawanym geście czułości. Wtulił swoją głowę w zagłębienie pomiędzy szyją a ramieniem i mruknął ledwo słyszalnie.
- Masz przejebane, Everly - na jego słowa przepełnione jadem przeszły mnie ciarki. Zostawiając wciąż zdezorientowanych bliźniaków, pociągnął mnie w bliżej nie określone miejsce. Przechodząc obok Ashtona stojącego przy Lamborghini Liama przesłałam mu  nieme błałaganie,bo prawdopodobnie Luke mnie zaraz zabije. Mam nadzieję, że zrozumiał, bo inaczej ten blond narwaniec zrobi mi krzywdę. Szliśmy albo raczej biegliśmy przynajmniej ja byłam zmuszona do biegu przy jego szybkim tempie chodu. W końcu przystanął przy jednym z hangarów, gwałtownie przyciskając mnie do jego bocznej zimnej, metalowej ściany. Jego tęczówki zaszły czernią, emanując dziką wściekłością. Bałam się go, wiedziałam, że teraz jest nieobliczalny.
- Nie myśl sobie, że możesz sobie z nami pogrywać dziwko - warknął szarpiąc moją twarz, abym spojrzała na niego moimi już pełnymi łez oczami.
- Myślałem, że masz trochę rozumu, ale skoro tak śpieszno ci na tamten świat.
Nabrałam gwałtownie powietrza , pozwalając łzą spłynąć na policzki. Luke sięgnął do tyłu i wyciągnął zza paska broń. Ostatkami sił powstrzymałam szloch, gdy przyłożył mi zimną lufę do skroni.
- Co teraz powiesz mała..
- Luke ! - krzyknął Calum razem z Michael'em odciągając ode mnie blondyna. Osunełam się po zimnym metalu siadając na ziemi to dla mnie zdecydowanie za dużo. W głowie mi szumiało, a przed oczami migały mi czarne plamy przesłaniając chłopaków próbujących uspokoić Hemmingsa. Po chwili pojawił się Ashton unosząc moje wiotkie ciało z ziemi.
- Everly ! Wszystko dobrze ? Spójrz na mnie.
Leniwie uniosłam na niego wzrok i gdy spotkałam jego zatroskany wzrok badający moją twarz wybuchłam płaczem.
- Już spokojnie, nic ci nie grozi.
Przytuliłam się do niego i kurczowo ścisnęłam jego koszulkę jakby to miało mi zapewnić jeszcze więcej bezpieczeństwa.
- Everly musisz się uspokoić za chwilę Luke będzie przygotowywał się do wyścigów, a ty musisz z nim tam być.
Pokręciłam przecząco głową, nie wytrzymam ani minuty dłużej z tym... wariatem.
- Ash, proszę nie zmuszaj mnie do tego, ja nie dam rady to dla mnie za dużo - wyszeptałam łamiącym się głosem.
- Musisz.
Wyrwałam się z jego uścisku cofając się kilka kroków.
- Jesteś taki sam jak on, wszyscy jesteście tacy sami. Banda wyzutych z uczuć morderców.
- Everly... - zrobił krok w moją stronę.
- Nie podchodź ! - krzyknęłam i odwróciłam się najszybciej na ile pozwoliły mi szpilki biegnąc. Wbiegłam w tłum przy starcie i tam dopiero przystanełam wiedząc, że mają raczej nikłe szanse na odnalezienie mnie w tym gąszczu.
Starałam się unormować oddech i jakoś doprowadzić mój rozmazany makijaż do porządku. Wycierałam tusz z policzka, gdy na kogoś wpadłam. Straciłam równowagę, ale nieporadnie machając rękami znów ją odzyskałam, rzuciłam ciche przeprosiny i odeszłabym gdyby nie ręka opleciona na moim nadgarstku.
- Hej, nic ci nie jest ? - zapytał męski barytonowy głos. Chciałam podnieść głowę i ujrzeć właściciela tego niezwykle przyjemnego dla ucha głosu, ale nie zrobiłabym dobrego wrażenia opuchniętymi oczami i rozmazanym makijażem.
- Wszystko dobrze - wymamrotałam cicho jeszcze bardziej zasłaniając się włosami. Już chciałam odejść, ale chłopak wykonał zupełnie nie oczekiwany ruch. Sięgnął dłonią do mojej brody i uniusł moją twarz. Od razu spuściłam wzrok, wstydząc się mojego wyglądu.
- Spójrz na mnie - wyszeptał swoim niesamowitym głosem. Nieśmiało uniosłam wzrok i od razu natrafiłam na parę czarnych jak węgiel oczu. Miały w sobie coś magnetyzującego, przez co nie mogłam oderwać od nich wzroku.  Chłopak był z dziesięć centymetrów wyższy ode mnie. Miał trochę ciemniejszą karnację i czarne włosy. Na jego odkrytym obojczyku zauważyłam tatuaż, układał się w rząd rzymskich cyfr.
- Jestem Marcus - wyrwał mnie z próby rozszyfrowania znaczenia daty.
- Everly - odpowiedziałam znów spuszczając wzrok na szpilki.
- Czy wszystko w porządku ? Nie wyglądasz jakby wszystko było okey.
- Woods - usłyszałam za sobą ociekający nienawiścią głos. Cała zesztywniałam i powoli odwróciłam się, żeby napotkać wściekły wzrok Luka.
_______________________________________
Hejka ;* Trochę mineło od ostatniego rozdziału, ale ostatnio wróciłam do żywych po chorobie, a szkoła nie ma litości. Muszę dodać Liebster Award i ogarnąć pozostałe sprawdziany także nie spodziewajcie się szybko rozdziału. Jak tylko ogarne ten cały bajzel to postaram się to Wam jakoś wynagrodzić. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i przepraszam za wszelakie błędy. Do następnego ;*

Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz