46.

18.6K 764 145
                                    

To już dzisiaj. Nie mogę spać, analizuje wszystko co może wyjść nie tak, każdy najmniejszy szczegół, a im więcej myśle tym bardziej to wszystko staje się niedopracowane i szalone. Delikatnie poruszyłem się pod Everly, która spała z nogą przerzuconą przez moje biodro. Tak jak myślałem od razu przylgnęła bardziej do mojego boku. Zacieśniłem uścisk na jej ramieniu i odwróciłem głowe do okna. Słońce powoli wschodziło wylewając na niebo całą palete różowych odcieni. Może to dobry znak ?

XEverlyX

Gdy się obudziłam Luke już nie spał. Co było dziwne, bo zawsze wstawałam wcześniej od niego. Patrzył na mnie, a z jego spojrzenia wyczytałam obawe i czający się gdzieś głęboko strach.
- Nie spałeś prawda ?
Pokręcił głową i pocałował mnie w czubek głowy.
- To już dziś - westchnęłam. Ponownie pocałował mnie, ale tym razem w policzek.
- Boisz się ? - zapytałam.
- Męska duma każe mi odpowiedzieć nie, ale boje się jak cholera - odparł, uśmiechając się. Zaśmiałam się i musnęłam jego usta.
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję - powiedziałam z dodawającym otuchy uśmiechem.
- Nie możesz mi obiecać, nie wiesz jak bardzo życie jest przeciwko mnie.. - nachmurzył się. Przez chwile nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Racja, ale wierze, że wszystko będzie dobrze i Ty też powinieneś - wetknęłam palec w jego policzek starając się poprawić mu humor i odciągnąć od tych wszystkich myśli.

X-X-X

Pakowali cały potrzebny sprzęt do auta, a ja stałam na werandzie przyglądając się temu z udawanym spokojem. Musiałam stwarzać dobre pozory żeby Luke nie martwił się o mnie podczas akcji. Już ma wystarczająco zmartwień. Co prawda zostaje z "dobrym" przyjacielem chłopaków. Nawet podobno spotkałam go kiedyś na wyścigach, ale i tak wiem, że dla Luke'a to niewystarczająca opieka. Zabroniłam mu się martwić o mnie, ale wątpie żeby to poskutkowało. Z chwilowego rozproszenia wyrwał mnie trzask zamykanego bagażnika. Po chwili obok mnie zjawił się Hood, który przytulił mnie delikatnie.
- Uważaj na siebie Cal i pamiętaj, że w zamrażarce czeka na ciebie pudełko lodów. - dodałam chcąc jakoś rozładować napięcie. Mulat zaśmiał się i kiwnął głową udając się do samochodu. Kolejny był Ashton. Tak samo przytulił mnie, krótko i rzucił ciche "do zobaczenia". Lekko zdziwiłam się jego oschłym pożegnaniem, ale obwiniłam za to stres. Mike objął mnie i położył głowe na moim ramieniu.
- Uważaj na siebie i na Luke'a - wyszeptałam mu do ucha. Na odchodne puścił mi oczko. Cicho westchnęłam, gdy Hemmings zamknął mnie w żelaznym uścisku. Łzy cisnęły się do moich oczu, ale wiedziałam, że w tej chwili musze być twarda.
- Obiecaj mi coś - wyszeptałam.
- Tylko coś realnego - zaśmiał się cicho.
- Uważaj na siebie.
- Postaram się.
- Luke ! - syknęłam.
- Obiecuje - odparł gładząc mój policzek i wpatrując się w moje oczy. Zacieśniłam uścisk na jego szyji i zmusiłam, żeby troche się schylił. Wpiłam się w jego usta, oddając w pocałunek całe moje emocje. Dopiero, gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie. Powoli oddalał się od mojego ciała, a ja musiałam go puścić chodź tak bardzo tego nie chciałam. W końcu nasze palce się rozłączyły, a on szybko zbiegł do samochodu. Jakby obawiając się, że sekunda dłużej, a nie będzie mógł mnie zostawić. Uśmiechałam się, gdy odjeżdżali i wiodłam wzrokiem za samochodem dopóki nie zniknął z mojego pola widzenia. Weszłam do domu i zamknęłam drzwi. Po uśmiechu nie było nawet śladu, kilka łez przetoczyło się po policzkach. Po półgodzinie bezczynnego siedzenia na kanapie usłyszałam dzwonek do drzwi.

XLukeX

- Już ! - krzyknąłem. Wtargneliśmy do mieszkania i przywitała nas cisza. Serce waliło mi jak młot, a adrenalina buzowała w każdym zakątku mojego ciała. Gestami wskazałem, że mamy się rozdzielić. Chłopcy ruszyli do ciemnych pomieszczeń, podczas gdy ja skierowałem się do oświetlonego salonu. Mieszkanie nie było typową meliną, było urządzone nowocześnie. Ściany w kolorze jasnej szarości obwieszone były różnego rodzaju obrazkami, zdjęciami i obrazami. No kto by pomyślał, że z Marcus'a taki koneser sztuki. Wszedłem do salonu i wymierzyłem bronią w kanape. Obszedłem wszystkie kąty. Czysto. Już miałem krzyczeć do chłopaków, gdy rozległ się damski śmiech. Zanim zdążyłem się odwrócić, lufa broni była przyciskana do dolnej części kręgosłupa.
- Rzuć broń Lukas - powiedziała rozbawiona. Everly miała racje. Pistolet uderzył o dywan z głuchym łoskotem.
- Na kanape - wydała kolejną komende przyciskając broń nieco bardziej do moich pleców.
- Siadaj - zacisnąłem pięści i usiadłem.
Rachel stała z bronią wycelowaną między moje oczy. Jej kokieteryjny uśmiech zastąpił ten pełen triumfu.
- Lukas, Lukas, Lukas. Czyżbyś był zdziwiony ? - miałem wrażenie, że chce się pobawić we wkurzanie mnie.
- Gdzie są pozostali ? - wycedziłem, gdy nigdzie nie było widać chłopaków.
- Oh, prawie bym zapomniała, chłopcy ! - krzyknęła. Zaczeli wchodzić jeden po drugim, każdy z unisionymi rękami i pistoletem przytkniętym do potylicy. Wśród kolesi, którzy ich prowadzili rozpoznałem dwóch z Otchłani.
- Siadajcie koło Luke'a, chyba czuje się samotny - zaskrzeczała robiąc smutną mine. Wymieniliśmy spojrzenia za nim usiedli wciąż będąc na muszkach.
- Myśleliście, że przechytrzycie Marcus'a ? - zaśmiała się odrzucając włosy za plecy.
- Nawet najprostszych detali nie potrafiliście zauważyć. Co prawda ta wasza mała kurwa coś podejrzewała, ale kto by jej wierzył - kontynuowała rozbawiona.
- Nie mów tak na nią - wycedziłem.
- Spokojnie Luke, porozmawiamy też o twoim gołąbeczku, ale najpierw porozmawiamy o tym jak bardzo jesteście niedoświadczeni, naiwni, głupi.. Można by tak wymieniać - kolejny raz się zaśmiała, a ja zacząłem rozważać czy aby napewno jest zdrowa psychicznie.
- Zaufaliście Rich'owi, mnie i nawet nic nie podejrzewaliście. Wnikneliśmy w wasze życie, a wy byliście zupełnie nieświadomi. Wydawało wam się, że jesteśmy krok przed wami, a tak naprawde było to pięć kroków. Od samego początku jesteście uwikłani, ani razu nie zwątpiliście w nasze kłamstwa.. Młode, niedoświadczone, żółtodzioby - uśmiechnęła się szyderczo.
- Gdzie jest Marcus ? - syknąłem.
- Myślenie nie idzie Ci za dobrze Luke, ale skoro tak wiele Ci naświetliłam to powinieneś poskładać fakty. Świat zwolnił. Zerwałem się z miejsca i rzuciłem się w strone drzwi. Nie spotkałem żadnego oporu. To też było zaplanowane.
- Nie łudź się - ostatnie co zobaczyłem to jej wredny uśmiech.

Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz