40.

15.3K 867 62
                                    

Jego śmiech rozniósł się po otwartej przestrzeni, a ja nie miałam siły żeby spojrzeć mu w oczy. Nie miałam siły unieść wzroku i zobaczyć lufy kilka centymetrów od mojej głowy. Wiedziałam, że to koniec i jakoś wolałam nie widzieć tej pieprzonej satysfakcji na twarzy Marcus'a. Z policzków skapywały mi łzy, a psychicznie byłam na skraju wykończenia. Wolałabym, żeby już nacisnął spust, żeby było po wszystkim. Byłam świadoma zagrożenia, a jednak zaryzykowałam. Dlatego, zgine z godnością, dla tego kogo kocham. Zamknęłam oczy i czekałam..
- Co ty sobie wyobrażałaś?! - krzyknął, a ja się wzdrygnęłam.
- Patrz na mnie suko!
Złapał mnie za twarz i wbił palce w policzki. Otworzyłam oczy i spotkałam jego dzikie spojrzenie.
- Co ty mi chciałaś udowodnić?! Myślałaś, że od tak mnie zabijesz.. Może sądziłaś, że jesteś twarda i bezwzględna? Co?! - wrzasnął mi prosto w twarz, a z oczu wytoczyła mi się kolejna fala łez.
- Wiesz co ? Takie zero jak ty nigdy nie zdobyłoby się na pociągnięcie spustu. A ty się łudziłaś głupia suko.. Ściągnęłaś na siebie śmierć - ostatnie zdanie wyszeptał i odepchnął mnie z taką siłą, że upadłam kilka metrów od niego. Zwinęłam się w kłębek i zamknęłam oczy, chociaż pod powiekami wciąż miałam obraz Marcus'a z wymierzonym we mnie pistoletem. Usłyszałam charakterystyczne kliknięcie odbezpieczanego pistoletu. Zaczęłam odliczać sekundy..
Nagle usłyszałam krzyk i coś ciężkiego przygniotło mnie do ziemi w tym samym czasie padł strzał... Nie wiedziałam co się dzieje, może to moja głowa płata mi figle? Postanowiłam otworzyć oczy i zobaczyłam czerwone włosy. Czas się dla mnie zatrzymał. W tle było słychać przytłumione odgłosy strzałów, ale ja byłam zamknięta w bańce.
- Michael - powiedziałam drżącym głosem. Odgarnęłam włosy z jego czoła i podążyłam wzrokiem w dół jego ciała. Gdy zobaczyłam jego ręke uciskającą podbrzusze z ust wyrwał mi się cichy szloch. Jego koszulka w szybkim tempie nabierała szkarłatnego koloru.
- Czemu to zrobiłeś ? - wyszeptałam, wciąż głaszcząc jego włosy. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała ciężko. Widziałam, że trudno cokolwiek mu powiedzieć.
- N-nie pozwole wam popełnić tego samego błędu.. N-nie pozwole żeby los spierdolił życie komuś innemu..
Pisk opon odjeżdżającego samochodu sprawił, że odgłosy z zewnątrz zaczęły być wyraźniejsze. Bańka pękła, a ja wyrwałam się z szoku, strachu i otępienia.
- Masz nie umierać, walcz - rozkazałam, jakby ode mnie to zależało i miało pomóc.  - Nie mam po co, ani dla kogo - wyszeptał i uśmiechnął się.
- Ashton, Calum zabierzcie go do szpitala! - głos Luke'a dobiegł zza moich pleców. Po chwili przybiegli i zabrali Michael'a, który tracił powoli przytomność. To będzie walka z czasem..
- Everly - Luke pociągnął mnie do góry i przycisnął do siebie moje trzęsące się ciało.
- To moja wina, to ja miałam być jedyną osobą, która mogła ucierpieć - wyszeptałam wtulając głowę w jego klatke piersiową.
- Nie mów tak, to nie twoja wina - powiedział i pocałował mnie w czoło. Mówił jedno, ale myślał pewnie drugie.
- Hej - uniósł moją głowe, tak żebym mogła spojrzeć mu w oczy.
- Łzy tu nikomu nie pomogą - powiedział ocierając moje policzki opuszkami palców.
- A teraz chodź, bo Michael potrzebuje naszego wsparcia w szpitalu.. - zachowywał się bardzo spokojnie, aż nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zapytać.
- Nie boisz się o niego ?
- Nie, jest zbyt waleczny, nie podda się..
Gdy to powiedział, przypomniałam sobie wcześniejsze słowa Michael'a i mocniej ścisnęłam dłoń blondyna.

X-X-X

Siedzieliśmy w jasno oświetlonej poczekalni czekając na jakieś dokładniejsze informacje, wiedzieliśmy, że życie Clifford'a nie jest zagrożone, i że operacja przebiegła pomyślnie. Opierałam głowe o ramię Luke'a i myślałam nad tym jak bardzo spieprzyłam sprawe.
- Skąd wiedzieliście, że tam będę ? - to pytanie opuściło moje usta bez pozwolenia.
- Mamy swoje sposoby - mruknął Calum.
- Przepraszam, że przeze mnie musieliście narażać swoje życie..
- Przestań, zawsze je narażamy, żyjemy ryzykując - ostatnie słowa wypowiedział z wielkim wczuciem się. Chłopcy wybuchli śmiechem, ale mi do śmiechu nie było. Nagle mój telefon zawibrował w kieszeni spodni.
- Muszę iść do toalety - powiedziałam domyślając się od kogo jest ta wiadomość. Nie myliłam się.
Piekło dopiero się zaczyna Ptaszyno..

__________________________________
Krótki, ale za to coś się wydarzyło i teraz praktycznie będzie się cały czas działo.. W rozdziałach 24 i 28, które wykasował mi Wattpad, pojawiły się krótkie streszczenia, dlatego jeśli ktoś nie czytał to może zajrzeć ;*

Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz