Łzy zaczęły napływać mi do oczu, gdy Michael nie potrafił się wysłowić. Spodziewałam się najgorszego. Ashton może nie był wzorem dobrego człowieka, ale nie zasługiwał na śmierć w tak młodym wieku.
- Został postrzelony, przechodzi operację.. - wyjąkał w końcu czerwonowłosy.
- Nie miał kamizelki kuloodpornej ?! - wykrzyknął Calum, który nie był już miły i zabawny.
- Nie... - Michael pokręcił przecząco głową.
- Pieprzony idiota ! - Calum klnął na Ashton'a, pociągając za swoje kruczo czarne włosy.XLukeX
Chodziłem od ściany do ściany po białym szpitalnym korytarzu, oświetlonym ostrym światłem jarzeniówek. Za tymi cholernymi podwójnymi drzwiami mój przyjaciel walczył o życie, a ja nic nie mogłem zrobić. Przetarłem twarz rękami i pociągnąłem się za włosy. Kiedy wszystko zdążyło przybrać taki rozwój ? To wszystko przez Everly, mąciła mi w głowie, byłem nią tak pochłonięty, że nie ochodziło mnie to, że mój najlepszy przyjaciel potrzebował mojej pomocy ! Ja wolałem nadskakiwać tej blond suce. Kopnąłem czarne plastikowe krzesełko, które po uderzeniu o przeciwległy kraniec korytarza, rozpadło się na kilka kawałków. Uderzyłem pięścią w ściane i zrezygnowany osunąłem się po niej siadając na zimnej posadzce. Zamknąłem oczy zmęczone rażącym światłem. Po korytarzu rozległ się dźwięk kroków, które mąciły idealną ciszę.
- Panie Hemmings ? - uniosłem powieki, widząc pochylającego się nade mną lekarza.
- Co z nim ? - w ułamku sekundy podniosłem się z ziemi, oczekując pozytywnych informacji.
- Najbliższe godziny będą decydujące, stracił bardzo dużo krwi...
Spuściłem głowę z jednej strony czując ulgę, a z drugiej wciąż niepokój.
- Proszę być dobrej myśli, to młody i silny chłopak - poklepał mnie po ramieniu i odszedł, a ja z całej siły powstrzymywałem się żeby mu nie przyłożyć. Po chwili na korytarzu pojawili się Mike, Calum i Everly. Zacisnąłem pięści widząc zapłakaną blondynkę.
- Walczy o życie - uprzedziłem wszystkie ich pytania od razu udzielając odpowiedzi. Everly zakryła dłonią usta starając się stłumić głośny szloch. Michael wbił pusty wzrok w przestrzeń, a Calum pocierał plecy blondynki, cicho ją pocieszając. Zacisnąłem szczękę i już byłem pewien swojego wyboru.
- Michael, zabierz Everly do domu. Spakuje swoje rzeczy i zawieziesz ją do jej mieszkania - wycedziłem.
Blondynka spojrzała na mnie zapłakanymi oczyma, ale ja nie dałem się zmanipulować. Nie tym razem. Wpatrywałem się twardo w jej oczy nie okazując ani krzty ustępliwości.
- Luke, nie lepiej jest mieć Everly u nas ? Będzie bezpieczniejsza...
- Nie, Calum ! - krzyknąłem na mulata, który jeszcze bronił tą suke.
Everly przytuliła Calum'a i obdarzyła mnie smutnym spojrzeniem, a jej oczy znów się zaszkliły tocząc kolejną fale łez po policzkach. Gdy odchodziła wraz z Michael'em poczułem w klatce piersiowej małe ukłucie, ale zignorowałem je przypominając sobie, że to wszystko jej wina. Mulat rzucił mi zdegustowane spojrzenie, a ja zacisnąłem usta.X-X-X
Dochodziła ósma, a my wciąż tkwiliśmy na korytarzu obracając w rękach papierowe kubki po kawie. Oczekiwanie. Oczekiwanie i niepewność są najgorsze, doprowadzają do szaleństwa. Zataczasz ciągłe kręgi przekonując siebie, że wszystko będzie dobrze, a gdy już udaje ci się uśpić niepokój nadchodzą myśli, których starasz się do siebie nie dopuszczać. Myśli, że nic nie będzie dobrze, że nic nie będzie tak jak dawniej i znowu okłamujesz siebie próbując zepchnąć pesymistyczne myślenie do podświadomości. Znowu próbujesz się zapewnić, że będzie jak dawniej. Wypełniasz się tą głupią nadzieją.
Oderwałem się od batali toczonej w moim umyśle, powracając do rzeczywistości. Zaproponowałem kawę chłopakom, którzy wcale nie byli w lepszym stanie niż ja. Udawali silnych, ale widziałem, że w środku trawiły ich te same uczucia co mnie.
Już miałem po nią iść, ale na korytarzu pojawił się starszawy doktorek. Ten sam, który poinformował mnie w nocy o stanie Ashton'a.
- Wasz przyjaciel przetrwał decydujące godziny i teraz może być tylko lepiej - uśmiechnął się do nas pokrzepiająco.
- Można do niego wejść ? - wypalił Calum, który ledwo co mógł wysiedzieć na krześle.
- Teraz jeszcze nie. Jest na silnych lekach, ale jeśli się obudzi powiadomimy któregoś z was - znów się uśmiechnął, a mnie zaczęło to irytować.XEverlyX
Gdy wróciłam do mieszkania poczułam się w nim dziwnie obco. Nie włączając światła powlokłam się na kanapę i rzucając się na nią, wybuchłam płaczem. Przed oczami wciąż miałam twarz Luke'a jego spojrzenie, które wyrażało więcej niż słowa. Obarczał mnie winą. Nie wiem co miałam wspólnego z postrzeleniem Ashton'a, ale coś musiało się stać skoro Luke z miejsca mnie znienawidził. Myślałam o tym wszystkim sprowadzając się na skraj psychicznego wytrzymania. Dopiero nad ranem usnęłam wyczerpana nieustannym płaczem. Ostry dźwięk przeszył ciszę. Powtórzyło się to kilka razy i dopiero za trzecim udało mi się rozpoznać mój dzwonek do drzwi. Otworzyłam oczy, które pewnie były czerwone i opuchnięte. Powoli wstałam czując ból w każdym mięśniu mojego ciała, już nigdy nie będę spała na tej kanapie. Lekko przygładziłam włosy chociaż i tak wiedziałam, że nie zmieni to faktu, że jestem chodzącym obrazem nędzy i rozpaczy. Przekręciłam klucz w drzwiach i odrobinę je uchyliłam.
- Michael ?
_______________________________________
Przepraszam kochani, ale ten rozdział jest do dupy. Okropnie mi się go pisało i ostatnio mam brak weny twórczej. Jeszcze do tego dochodzą diagnozy w szkole i poprawianie stopni. Ps. Trzymajcie za mnie kciuki ;* Jeszcze do dwunastego, a potem obiecuję, że rozdziały będą częściej. Lots of love ❤
CZYTASZ
Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)
FanfictionNazywam się Everly Parker i przez swojego cholernego pecha zostałam uprowadzona przez największy gang w Sydney... Historia poddawana EDYCJI