31.

22.6K 1K 36
                                    

Calum mruży oczy i cytuje na głos treść wiadomości.
- Wszyscy będziecie cierpieć - mówi i spogląda na nasze twarze, które wyrażają odmienne uczucia. Ashton marszczy brwi ze skonsternowaniem, a Michael nie wyraża nic. To musi być skrajna sytuacja żeby na jego twarzy pojawiły się jakiekolwiek emocje.
- To ostatnia wiadomość - pyta Ashton.
- Tak, Everly dostała ją wczoraj.
- Ja bym sie wybrał do Otchłani - wszystkie głowy zwróciły się w kierunku Michael'a, który tylko wzruszył ramionami.
- Nie ! - mówię twardo, a wspomnienia związane z tym miejscem wracają do mnie jak bumerang. Potrząsam głową, żeby je odpędzić i podnoszę wzrok na Ashton'a, który rozważa to co przed chwilą powiedział Michael.
- Nawet o tym nie myśl - warczę w stronę Irwin'a. W jego oczach widzę znajomy błysk, który nie oznacza nic innego jak nadchodzącą kłótnie.
- Może warto spróbować.. - zaczyna spokojnie.
- Nie !
- Ale sami sobie z tym nie radzimy ! Próbowałem wszystkiego żeby go odnaleźć !
- Próbuj dalej, nie pójdziemy tam.. - odparłem dodając do tego swój kpiący uśmieszek. Wiedziałem, że to doprowadzi go do szału.
- Jesteś skończonym idiotą i wiesz co ?! Everly skończy tak jak Hunter jeśli nie przestaniesz żyć przeszłością !
Jego słowa odbiły się echem w mojej głowie.
- O kilka słów za dużo Irwin ! - wycedziłem, a moje dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści.
Ciskaliśmy w siebie gromami, balansując na cienkiej granicy, której przerwanie mogło skończyć się tylko rękoczynem.
- Wiecie co ? - przez napiętą atmosferę przedarł się niewzruszony głos Calum'a.
- Co ?! - wydarliśmy się na niego jednocześnie.
- Mnie nie podoba się ten Harry - odpowiedział, a ja z Ashton'em wymieniłem spojrzenie, po którym byliśmy już całkowicie pewni.

X-X-X

- To było oczywiste.. Czemu wcześniej o nim nie pomyśleliśmy..
- Bo byliście zbyt zajęci rzucaniem się sobie do gardeł ? - powiedział Calum, którego sugestię po raz pierwszy w ciągu całej naszej znajomości uznałem za trafną.
- To ten budynek - powiedział Ashton wskazując palcem na swój ogromny monitor. Zwykła kamienica w przyzwoitej dzielnicy, dobrze stworzone pozory..
- Trzynastka to numer jego mieszkania, chyba mieszka sam. A namierzając jego telefon śmiało można stwierdzić, że obecnie jest poza domem. To nasza szansa - skwitował Irwin.
- Pojadę sam, a ty informuj mnie o jego lokalizacji.

X-X-X

Zaparkowałem kilka ulic dalej i wziąłem najskromniejsze auto jakie mieliśmy, choć i tak podejrzewam, że stanie się rewelacją dla przechodniów. Odnalazłem wskazaną wcześniej przez Ashton'a kamienice i obecnie stałem przed mahoniowymi drzwiami ze złotą trzynastką dokładnie na wysokości moich oczu. Otworzyłem je jakimś Irwinowym gadżetem i przekroczyłem próg cały czas zachowując czujność. Panowała cisza, nic dziwnego w końcu go nie było. Teraz spokojnie mógłbym rozgościć się w jego lokum, jednak coś cały czas kazało mi zachowywać czujność. Od chwili wejścia do tego mieszkania towarzyszy mi dziwne uczucie trudne do opisania coś jakby niepokój. Jest tu złowrogo, to miejsce jest wypełnione jakąś dziwną atmosferą.. Najchętniej bym stąd wyszedł. Wciąż stoję w przedpokoju ciągle napinając mięśnie. W końcu zdobywam się na krok w głąb mieszkania. Jest urządzone nieco staroświecko i zarazem nowocześnie, dominują ciemne kolory, na ścianach wiszą różne obrazy, trzeba przyznać, że ma gust. Wchodzę do ostatniego pokoju w korytarzu i trafiam w samo sedno. Jest to jego gabinet, jeśli ukrywać jakieś sekrety to własnie w takich miejscach. Ostrożnie stąpam po panelach i podchodzę do biurka. Otwieram jedną z szafek, która cała wypełniona jest białymi teczkami. Kilka upchanych na samej górze spada pod moje nogi. Otwieram każdą z nich, ale ich zawartością są albo artykuły o sztuce albo jakieś szkice. W skrócie nic co by mnie interesowało. Na koniec w moich rękach zostaje ostatnia, którą otwieram czytając pierwsze zdanie na kartce.

Zwolnienie z zakładu psychiatrycznego.

Otwieram szeroko oczy i wczytuję się w tekst, który opisuję diagnozę choroby, przebieg leczenia, opinię lekarzy, którzy stwierdzają, że jest zdrowy i poczytalny . Na końcu znajduję się data, która wskazuje na to, że wyszedł stamtąd ponad rok temu. Głośno przełknąłem ślinę i odłożyłem to spowrotem do szafki, delikatnie ją zamykając. Wątpie w to, że Harry wyzdrowiał, musi stwarzać dobre pozory. Już miałem wychodzić z pokoju, gdy kątem oka zauważyłem jeszcze jedne drzwi, które kolorem idealnie wtapiały się w ścianę i stawały się niemal niewidoczne. Podszedłem do nich i przekonany, że są zamknięte pociągnąłem za klamkę. O dziwo otworzyły się lekko z cichym skrzypnięciem. Scena jak z dobrego horroru. Otworzyłem je na oścież i lewą ręką wymacałem włącznik światła. Gdy żarówka oświetliła pokój po plecach przeszedł mi dreszcz. Czarne ściany były oblepione zdjęciami, które były poprzekreślane czerwonym markerem. Choć pokój był oświetlony to i tak panował w nim półmrok. Przemogłem się i wszedłem w głąb pomieszczenia. Na środku stał stół, dość sporych rozmiarów, na którym w trzech rzędach były poukładane różne rodzaje noży. Wzdrygnąłem się, bo wyglądały na dość często używane... Pewnie uśmierciły te kilkaset osób na przekreślonych zdjęciach. Mój wzrok przykuły fotografie, które jako jedyne nie były pomazane markerem. Podszedłem bliżej ściany, na której były zawieszone żeby móc im się dobrze przyjrzeć. Gardło mi się ścisnęło i poczułem jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Te zdjęcia przedstawiały nas i naszych bliskich.. Everly, jej przyjaciółkę, chłopaków. Dwa pierwsze z brzegu zostały skreślone. Rozpoznałem na nich twarze Liam'a i Matt'a. Zabijał w określonej kolejności. Następne było zdjęcie Karlie, a potem Michael'a. Na samym końcu byłem ja... Nie mogłem już dłużej przebywać w tym miejscu, czułem, że się tu duszę. Te informacje za bardzo mnie przytłoczyły. Starałem się zachować zimną krew, choć wszystko we mnie krzyczało, żebym stąd uciekał. Szybko wyszedłem i dopiero w aucie nieco się uspokoiłem. Nie zastanawiając się długo ruszyłem do szpitala. Po drodze zrelacjonowałem wszystko chłopakom, którzy wydawali się tak samo zaskoczeni i wstrząśnięci jak ja. Chociaż słowa i tak nie opiszą tego co tam zobaczyłem. Zniecierpliwiony wbiegłem na trzecie piętro i wpadłem do sali Karlie, która przeglądała jakieś kolorowe pismo. Wystraszona pisnęła, a gazeta wylądowała na podłodze.
- Cześć Luke.. Coś się stało ? - zapytała marszcząc brwi.
- Tak - odparłem wciąż ciężko dysząc.
- Trzymaj się z dala od Harry'ego. Zerwij z nim, jakby nigdy nic, powiedz, że to nie ma przyszłości czy coś...
Zmarszczyła brwi jeszcze bardziej.
- Ale dlaczego ?
- Nie mogę ci powiedzieć - popatrzyłem jej w oczy chcąc ją przekonać.
- Pewnie Everly cię przysłała, chcę zniszczyć mój związek z Harry'm - przybrała gniewny ton głosu.
- Nie, Karlie, to wcale nie...
- Chcecie zniszczyć moje szczęście ! - przerwała mi krzykiem.
- Karlie, posłuchaj...
- Nie, Luke ! Wyjdź ! - wykrzyczała, a ja musiałem wyjść, zanim ściągnie tu krzykiem połowe szpitala. W wejściu minąłem się z Harry'm, który wchodził do sali z bukietem kwiatów i niewinnym uśmiechem.

Ciekawe czy zabija z takim samym niewinnym uśmieszkiem.

____________________________________
Miłego weekendu Miśki ❤

Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz