37.

17K 870 41
                                    


XLukeX

- Powiem ci... - odezwałem się z ogromną flustracją. - Chcesz prawdy to teraz się na nią przygotuj. - powiedziałem starając się opanować. - Zacznę od tego, że fagas mojej matki wyrzucił mnie z domu na ulicę. Byłem totalną ciotą, złamasem niby jak miałem sobie poradzić sam! Miałem cholernie szczęście, że bracia Wood's mnie znaleźli i też oni wprowadzili mnie w handel narkotykami, zacząłem brać czynny udział w społeczeństwie zwanym 'gangiem'. Zaprzyjaźniliśmy się, byli moją jedyną rodziną! Tylko Marcus'owi coś odbiło i stwierdził, że ich zdradzam co było jednym z najbardziej absurdalnych oskarżeń co do mojej osoby. Ale najbardziej nie potarfie przeboleć jednego kiedy Hunter wziął moją stronę... Marcus najzwyczajniej go zamordował ! Rozumiesz ?! Na moich oczach zabił własnego brata ! I o to wszystko obwinił mnie, starałem się to wytłumaczyć, dla mnie Hunter też był jak brat, ale czy ktokolwiek mnie słuchał kiedy załamany Marcu's postawił mnie w świetle zdrajcy i mordercy, po to żeby móc zaśmiać mi się prosto w twarz gdy wszyscy oprócz chłopaków się ode mnie odwrócili ! - wykrzykiwałem ostatnie zdania czując jak w oczach gromadzą mi się łzy. Zacisnąłem powieki i pociągnąłem się za włosy nie chcąc, okazywać zbyt dużo emocji. Poczułem rękę Everly gładzącą moje plecy, ten gest pomógł mi się uspokoić. Gdy pozbierałem myśli, dziewczyna wzięła moją twarz w dłonie i delikatnie gładząc policzek wpatrywała się we mnie bez słowa. Na jej policzkach lśniły ślady, które pozostawiły po sobie łzy. Starłem kciukiem jedną, która wolno spływała po wydrążonej drodze.
- Nie płacz.
- Przykro mi Luke, nie powinnam tak na ciebie naciskać.. - wyszeptała, a kolejne łzy zalśniły w jej oczach.
- Nie płacz, już niedługo to się skończy.
- Jak to ? Znaleźliście go ? - zapytała z nutą nadziei.
- Nie, ja znalazłem rozwiązanie - powiedziałem zdejmując ręce Everly z mojej twarzy. Podniosłem się i podszedłem do okna patrząc na korony drzew majaczące w mroku.
- Luke proszę powiedz mi.. - poczułem jak łapie mnie za rękę, którą szybko wyrwałem z jej uścisku. Odwróciłem się do niej i zobaczyłem jak ledwo co powstrzymuje się od płaczu, a jej warga niebezpiecznie drga. Westchnąłem cicho wiedząc, że jestem na przegranej pozycji.
- Marcus'owi zależy na mnie. Nie zniszczył mnie wcześniej to zrobi to teraz... Krzywdzi was tylko po to żebym cierpiał. Jesteście w niebezpieczeństwie przeze mnie. Jeśli osiągnie to czego chce, a wszyscy dobrze wiemy, że zależy mu na mojej śmierci to wszystko wróci do normy. Będziecie żyli jak dawniej. Moje życie nie jest aż tak wysoką stawką.. Wolę poświęcić siebie dla tych, których kocham.
- Luke co ty wygadujesz ! - krzyknęła płaczliwie.
- Prawdę. Szkoda, że zdałem sobie sprawę z tego wszystkiego, gdy trzy niewinne osoby straciły życie przeze mnie.
- Przestań, Luke !

XEverlyX

Pomimo tego, że wyszedł z pokoju kilka minut temu w głowie dźwięczały mi jego słowa.
Jeśli nie znajdziemy innego rozwiązania, poświęcę się...
Zaszlochałam jeszcze głośniej, gdy w mojej wyobraźni pojawiła się wizja Marcus'a mordującego Luke'a. Może i Hemmings nie jest dla mnie kimś ważnym, ale nie pozwolę mu zginąć. Zagłębiając się coraz bardziej w jego życie i odkrywając kawałeczki prawdziwego "jego". Dochodzę do wniosku, że jest po prostu chłopakiem, który miał i ma ciężko w życiu. Każdy człowiek zachowuje się w sposób uzasadniony, dlatego przestałam się dziwić, że Luke zachowuje się w sposób taki, a nie inny. Jakoś musiał uodpornić się na to, że ciągle ma pod górkę. Może, gdyby jego losy potoczyły się inaczej miałby teraz kochającą rodzinę, dziewczynę i planowałby na jakie studia chcę się wybrać, ale niestety nie miał tyle szczęścia. Właśnie teraz zdałam sobie sprawę z czegoś co dla niektórych może być wręcz idiotyczne. Kiedyś zastanawiałam się dlaczego los postawił mi na drodze tych chłopaków. Jaki to miało cel ? Do czego zmierzało ? Teraz chyba zrozumiałam część tego planu. Mam pomóc jednemu z nich, jakkolwiek idiotycznie to brzmi. To właśnie dlatego wtargnęli do mojego idealnego życia, żeby pokazać lekko rozpieszczonej i wierzącej w same ideały dziewczynie, że są tacy, którzy nie mają tak łatwo i borykają się z problemami życiowymi. Pewnie teraz większość normalnych ludzi stwierdziłaby, że zwariowałam.. Może faktycznie mi odbiło, ale nie pozwolę, aby ten chłopak jeszcze więcej cierpiał w życiu.

X-X-X

- Ashton - wyszeptałam do ucha śpiącego chłopaka.
- Mhm - mruknął jeszcze bardziej przytulając do siebie poduszkę.
- Ashton ! - tym razem szepnęłam znacznie głośniej. Znowu żadnej reakcji.. Naprawdę nie chciałam sięgać do takich metod, ale on nadzwyczajnie nie dawał mi wyboru. Wylałam na niego trochę wody z butelki leżącej przy łóżku. Od razu zadziałało. Usiadł na łóżku i przetarł zmoczoną twarz.
- Everly ?
- Nie tak głośno. Naprawdę przepraszam, ale nie chciałeś się obudzić - powiedziałam lekko zawstydzona.
- Dobra, wybaczam ci. O co chodzi ? Jest prawie trzecia w nocy.. - powiedział przesuwając się i robiąc dla mnie miejsce. Usiadłam i westchnęłam.
- Chodzi o Luke'a.

___________________________________
Jest i on ! Tak się trochę spraw w tym rozdziale wyjaśniło.. No, bo już zbliżamy się do końca.. Postanowiłam, że drugiej części "Uprowadzonej" nie będzie. No chyba, że w przyszłości chociaz wątpie, bo po tym ff ruszam z Flash'em, a w zanadrzu mam jeszcze jedno opowiadanie o Ashton'ie. Jeśli ktoś jest zainteresowany opisem to mogę go przesłać, ale za niedługo planuję zrobić okładkę i prolog. Żeby wrzucić do moich prac i żeby czekało na swoją kolej. Piszcie co sądzicie o rozdziale, bo pisałam go bez weny xx

Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz