Wstałam otrzepując spodnie z piasku, nie patrząc na blondyna zaczęłam iść w strone wyjścia. Po chwili jednak jego wysoka sylwetka zrównała się z moją. Czułam, że na mnie patrzy, zatrzymałam się w miejscu. A on zrobił to samo posyłając mi pytające spojrzenie.
- Na co Ty liczysz Luke ? - zapytałam patrząc mu w oczy. Widać było, że waha się nad odpowiedzią. Jego oczy błądziły po całej mojej twarzy. Zatrzymał się na oczach.
- Nie chce Cię stracić.. Jakkolwiek idiotycznie to brzmi. Zależy mi na Tobie. Nie oczekuje, że wybaczysz mi to, że Cię uprowadziłem, raniłem zarówno psychicznie i fizycznie, nadużywałem Twojej dobroduszności i dodatkowo cały czas jesteś narażona na niebezpieczeństwo przeze mnie. Ale przy Tobie.. Uwalnia się jakaś cząstka mnie, która nie jest jeszcze zepsuta... - mówił tak szybko, że ledwo go rozumiałam, jego oczy starały się znaleźć w moich zrozumienie czy wybaczenie..cokolwiek. Odwróciłam wzrok nie znosząc już błękitnego spojrzenia. W kącikach oczu zaczęły gromadzić się łzy, które usilnie starałam się powstrzymać. Złapał moją twarz w dłonie i zmusił żebym na niego spojrzała.
- Czemu to wszystko musi być aż tak cholernie skomplikowane ? Dlaczego nie mogliśmy się spotkać w normalnych okolicznościach, nie mieć tych wszystkich problemów, które sprawiają, że jesteśmy na psychicznym wykończeniu.. - zatrzymałam się żeby nabrać powietrza, ale Luke przyciągnął mnie do siebie. Chciałam go odepchnąć, ale jego bliskość sprawiała, że nie potrafiłam. Rozpłakałam się ze złości, bezsilności i psychicznego wykończenia. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego, a jednak cholernie go potrzebuje. To co najmniej nie normalne.
- Jeśli będziesz ze mną to.. Przetrwamy to obiecuje.. Jeśli chcesz odejść, załatwimy Marcus'a i wrócisz do swojego normalnego życia - powiedział cicho.
Ale czy ja potrafie jeszcze normalnie żyć ? Boję się, że za bardzo zaingerowali w moje życie, żebym teraz mogła powrócić do tego co było. Do szarej egzystencji bez Luke'a... Jednak może będzie lepiej, gdy odetne się od tego. Od niego. Będzie bolało, ale czasami musi.XParę dni późniejX
Calum wyciągnął mnie do kawiarni z mrożonymi jogurtami, ponieważ "on już dawno miał na to ochote". Szczerze w ogóle nie uwierzyłam w jego pretekst. Sądze, że chciał mnie oderwać od tej dziwnej atmosfery panującej w domu od kilku dni. Właściwie odkąd wróciłam z Lukiem z plaży. Jego stosunki z Ashton'em znacznie się zaostrzyły. Nie są do siebie mile nastawieni i przez to atmosfera panująca w domu jest napięta. Nie wiem co się wydarzyło, ale pewnie musiało coś zajść między nimi, gdy uciekłam na plaże.
- To co chcesz ? - zapytał Calum wskazując na tablice ponad ladą.
Staliśmy w dość długiej kolejce, Hood twierdził, że mają tu najlepsze mrożone jogurty.
- Wezmę mieszankę wiśniowego i naturalnego z posypką m&m's - odpowiedziałam patrząc na mulata, który wyraźnie nie mógł się zdecydować. Nie uzyskałam odpowiedzi od Cal'a. Dlatego zaczęłam się rozglądać po nowocześnie urządzonym lokalu. Zwróciłam uwage na nietypowe stoliki wykonane z kolorowej tektury. Na jednym z nich, tym najmniej oddalonym od nas stał pionek. Odwróciłam głowe sprawdzając czy kolejka przed nami się zmniejszyła, ale zaalarmowana szybko powróciłam wzrokiem do pionka. Nie chciałam wpadać w paranoje, ale był to dokładnie taki sam czarny i lakierowany jakiego znalazłam wtedy w mieszkaniu. Dodatkowo stał tylko na jednym stoliku więc nie był to element wystroju. Moje przerażenie gwałtownie wrosło. Pociągnęłam Calum'a za rękę.
- Musimy stąd iść - powiedziałam, wciąż starając się wyciągnąć go z kolejki.
- Co ? Ale przecież nawet nie zamówiliśmy.. Bądź cierpliwa, a zobaczysz, że warto - odpowiedział sądząc, że odechciało mi się stać w kolejce.
- Calum wychodzimy ! - mój głos był nerwowy. Hood spojrzał na moją twarz, na której widniało przerażenie. Chyba to go przekonało do wyjścia, bo ustąpił i wyszedł z kolejki. Gdy tylko wyszliśmy z budynku zmusiłam go do przebiegnięcia przez ulice. Staliśmy na chodniku, a Cal już zamierzał zapytać o moje zachowanie. Huk rozniósł się po całej ulicy, a mulat pociągnął mnie w dół przykrywając swoim ciałem w protekcyjnym geście. Minęło kilka chwil, a w uszach wciąż miałam dziwny szum. Dźwięki były niewyraźne. Calum powoli wstał i upewnił się, że jest bezpiecznie po czym pomógł mi wstać. Mój wzrok od razu powędrował na drugą strone ulicy do kawiarni, której teraz nie było. W miejscu lokalu znajdowała się ogromna dziura. Wybuch był na tyle silny, że szkło z szyb zostało wyrzucone na drugą stronie ulicy, a wnętrze było całkowicie zniszczone. Wokół miejsca gromadziło się sporo ludzi, a z dala było słychać syreny pogotowia i innych służb. Spojrzałam na Calum'a ze łzami w oczach, a on przytulił mnie. Oboje rozumieliśmy, że byliśmy o krok od śmierci.
- Chodźmy - szepnął Hood.
Szliśmy w strone samochodu, wciąż ogarnięci szokiem. Nie odzywaliśmy się do siebie, bo to co się wydarzyło było zbyt przytłaczające. Spojrzałam na jezdnie i zauważyłam czarny samochód, który skądś kojarzyłam. Wytęrzyłam wzrok żeby zobaczyć przez przyciemniane szyby osobe, która siedziała za kierownicą. Otworzyłam szerzej oczy, znałam ją..._____________________________________
Ig: xojust_me
Snap: xojust.me
CZYTASZ
Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)
FanfictionNazywam się Everly Parker i przez swojego cholernego pecha zostałam uprowadzona przez największy gang w Sydney... Historia poddawana EDYCJI