17.

29.3K 1.5K 173
                                    

XLukeX

Cicho zamknąłem drzwi i od razu skierowałem się na piętro, przeskakując po dwa schodki. Po drodze minęłem Ashtona, który szedł na dół z dziwnym wyrazem twarzy. Był przybity i nawet na mnie nie spojrzał. Normalnie zapytałbym się go co się dzieje, w tym domu jedynie ja i Irwin jesteśmy na tyle dojrzali żeby prowadzić rozmowy o uczuciach i innych sprawach nie dotyczących jedzenia czy gier na konsole. Jednak musiałem odłożyć rozmowę z przyjacielem na później, teraz mojej osoby potrzebowała blondynka. Wszedłem do pokoju, przeklinając szeleszczącą reklamówkę. Na szczęście Everly nie spała. Położyłem foliówkę pełną leków na zagraconej szafce nocnej i usiadłem na łóżku dopiero wtedy odwróciła wzrok od bordowej ściany. Nie wyglądała najlepiej jej spojrzenie było zamglone, skóra blada, a usta spierzchnięte i pozbawione tego malinowego koloru.
- Jak się czujesz ? - zapytałem, nie mogąc powstrzymać swojej dłoni, która po chwili gładziła jej gorący policzek.
- Źle - odpowiedziała słabym i zachrypłym głosem. - Mam dla ciebie leki chyba na każdą możliwą dolegliwość, weź jakieś - powiedziałem i wyszedłem z pokoju z zamiarem przygotowania dziewczynie jakiegoś śniadania. Co tu dużo mówić wybitnymi kucharzami to my nie byliśmy nasz jadłospis opierał się na tostach, płatkach śniadaniowych, mrożonym jedzeniu i takim z knajp oferujących dowóz. Jedyną osobą mającą pojęcie o gotowaniu był Michael, ale on napewno nie będzie chciał gotować dla Everly. Westchnąłem i z szafki wyciągnąłem Nutelle, zrobiłem kanapki z tym gównem i zaparzyłem jej ulubioną egzotyczną herbatę Calum'a. Mam nadzieję, że mulat się nie dowie, bo znowu będzie afera. Zabrałem to wszystko i zaniosłem dziewczynie, która siedziała w łóżku otoczona pudełkami z lekami. Everly od razu sięgła po kubek z herbatą popijając medykamenty. Wyszedłem mając nadzieję, że zrobi jej się lepiej i zaśnie. W salonie siedział Ashton, który z nietęgim wyrazem twarzy przelatywał po kanałach w telewizji.
Spojrzałem na zegarek, dochodziła dziesiąta więc za nim pozostali idioci wstaną mamy jeszcze jakąś godzine czasu. Usiadłem na kanapie obok Irwina, który już czwarty raz przeskakiwał ten sam kanał.
- Ash, co się dzieje ?
- Nic - odburknął, kontynuując czynność.
- Ashton do cholery ! - uniosłem się wyrywając mu z ręki pilota.
- Nic, Luke ! Po prostu... Nieważne ! - krzyknął i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Znając życie pójdzie nad to jezioro, będzie miał chwilę dla siebie, przemyśli pare rzeczy i może mu przejdzie.

X-X-X

Leżałem obok niej obserwując jej klatkę piersiową, która miarowo się unosiła. Odgarnąłem kosmyki włosów zasłaniające jej twarz. Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, a następnie przysunęła się do mnie kładąc głowę na mojej piersi. Objąłem ją i delikatnie pocałowałem czubek jej głowy. Powoli zapadałem w sen upajając się jej bliskością i zaciągając się cudownym zapachem blondynki. Po pokoju rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Sięgnąłem ręką na szafkę nocną odszukując źródło dźwięku. Zmrużyłem oczy oślepiony blaskiem wyświetlacza, a po chwili zmarszczyłem brwi widząc numer na ekranie. Wyślizgnąłem się z pod Everly i parę razy upewniając się, że napewno śpi, odebrałem.
- Za trzy dni Hemmings, stara fabryka.
- Ile ? - zapytałem chłodno.
- Dwadzieścia - odpowiedział szorstko rozłączając się.

Kilka dni później...
XEverlyX

Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam Calum'a, który bawił się moimi włosami owijając je sobie wokół palców.
- Cześć, Calum - powiedziałam wciąż pod wpływem zaskoczenia.
- Cześć, Everly - uśmiechnął się szeroko ukazując swoje białe zęby.
- Wyglądasz strasznie słodko jak śpisz... To znaczy jak nie śpisz też wyglądasz słodko..
Zaczął się plątać, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Jak się czujesz ? - zapytał kończąc nieudolne próby wytłumaczenia się.
- Już znacznie lepiej.. - nie zdążyłam dokończyć, bo mulat wciął mi się w słowo.
-Mam coś na poprawę twojego chorobowego stanu- klasnął w dłonie uśmiechając się ponownie - zrobiłem naleśniki, mam nadzieję, że je lubisz. Chyba wszyscy lubią naleśniki, prawda?- ugryzłam się w język, powstrzymując śmiech. Calum należał do tych zabawnych, pełnych ciepła ludzi i właśnie to w nim lubię.
- Oczywiście- odpowiedziałam, obdarzając chłopaka najlepszym uśmiechem na jaki było mnie stać. Po prysznicu i przebraniu się zeszłam do kuchni, gdzie na stole czekały na mnie naleśniki z nutellą i wielką kopą bitej śmietany. Od razu zabrałam się do jedzenia, czując straszny głód. Placuszki wyszły mu trochę za grube i lekko gumowate, ale po za tym były naprawdę pyszne. Po skończeniu posiłku wydałam z siebie cichy pomruk uznania i udałam się do salonu w poszukiwaniu reszty chłopaków. Na kanamie siedział tylko Calum który był całkowicie pochłonięty graniem w Fifę.
- Gdzie reszta? - zapytałam siadając obok niego.
- Muszą załatwić coś ważnego, więc jesteś ze mną cały dzień. Smakowało ci ? - zapytał skutecznie zmieniając temat.
- Bardzo- uśmiechnęłam się klepiąc po brzuchu. Chłopak wypuścił powietrze z ust i rozłożył się wygodnie na kanapie.
- Na całe szczęście za piątym razem w końcu się udało-
Otworzyłam szerzej oczy wybuchając śmiechem.
- Nie ma co się śmiać- oburzył się mulat- To wcale nie jest takie proste, jak się wydaje. Raz ciasto wyszło za leiste, za drugim razem powstała bryła, za trzecim się przypaliły, a o pozostałych lepiej nie mówmy.
Otarłam łzy powstałe ze śmiechu i podziękowałam Cal'owi za jego starania. Dzień mijał niezwykle przyjemnie, z resztą z taką osobą jak Calum nie ma mowy o nudzie. Najpierw chłopak podją się trudnego i żmudnego zadania - nauczenia mnie gry w Fife. Na początku było ciężko, nie mogłam połapać się w kolorowych przyciskach na padzie, ale później jak stwierdził chłopak zrobiłam postępy. Nawet udało mi się wygrać jeden mecz. Jestem pewna, że chłopak dał mi fory. To z jaką szybkością naciskał przyciski pozbawiło mnie wątpliwości. Później wspólnymi siłami ugotowaliśmy spaghetti, a gdy już się ściemniało postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Leżeliśmy na kanapie pod kocem, jedząc popcorn i starając się skupić na lekko tandetnym filmie. Oparłam głowę na ramieniu chłopaka, gdy ten się odezwał.
- Ja bym ją lepiej poderwał. Tamten chłopak - wskazał głową na telewizor - ma tandetne teksty i za grosz uwodzicielskiego uroku.
- A ty masz ten "uwodzicielski urok" ?- zapytałam, uśmiechając się chytrze.
- Wątpisz we mnie? Wystarczy, że mrugnę, lub obliżę powoli wargę, a wszystkie są moje. Lecą do mnie jak ćmy do światła.
Zaśmiałam się odrzucając głowę do tyłu. Może nie było to śmieszne, ale w sposób jaki mówi Cal wszystko wydaje się zabawne.
- Widzisz? Rozbawienie dziewczyny, to pierwszy krok, później rzucasz parę komplementów, odpowiednich gestów...- powiedział to o wiele niższym tonem dodatkowo powoli oblizując swoje wargi, co od razu przyciągnęło mój wzrok.
- A ona już się nie waha- wyszeptał.
- Dobra, muszę...- nie zdążyłam dokończyć, bo pod domem z głośnym piskiem zatrzymał się samochód. Po chwili w drzwiach salonu stanął niespokojny i blady jak ściana Michael. Calum od razu poderwał się z miejsca.
- Mike, co się stało? - zapytał powoli, mierząc zmartwionym spojrzeniem czerwonowłosego.
- Ashton... on...
_______________________________________
Przepraszam za błędy i mam nadzieję, że się wam spodoba xx

Uprowadzona L.H. (W EDYCJI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz