Poczułem palenie w płucach. Dym zrobił się duszący. Zaniosłem się głośnym kaszlem. Kłęby wydostały się z mojego nosa oraz ust. Rachel, która leżała z głową na moich kolanach, zaniosła się histerycznym śmiechem. Odchyliłem głowę, oparłem ją o mur, do którego przylegałem plecami. Było już późno, powinienem pofatygować się do domu, ale perspektywa palenia trawki ze znajomymi, wydawała mi się o wiele bardziej kusząca.
Wywróciłem oczami, kiedy dziewczyna nie przestawała chichotać, a mnie ponownie zebrało na kaszel, co tylko bardziej ją rozbawiło. Podniosła się gwałtownie, spojrzała na mnie, a ja wypuściłem dym prosto w twarz Rachel. Po czym puściłem oczko. Była tak upalona, że wszystko by ją teraz bawiło. Ja dopiero zaczynałem. Jednak za niedługo będę potrzebował czegoś mocniejszego.
- Masz przy sobie coś więcej?- zapytała.
- Niestety.- mruknąłem, biorąc kolejnego macha.- Jestem cholernie czysty. Dlatego polegam na tobie.
- Mogę coś skombinować. Mox powinienem zaraz tutaj być. Zawsze ma kieszenie wypchane towarem. Masz jakieś pieniądze?
- Zawsze jestem przygotowany, kotku.
To Rachel wkręciła mnie w ćpanie. Aaron, mój brat, wręcz jej nienawidził. Jakoś mnie to nie dziwiło. Raz by ją udusił. Kiedy miałem siedemnaście lat. Dziewczyna jest o dwa lata ode mnie starsza, a ja lubię jej towarzystwo. Czasem się pieprzymy, dużo razem wciągamy, dobrze się bawimy.
- Tęskniłam za tobą.- wyznała.- Bałam się, że pieprzona Australia totalnie cię zmieni, ale widzę… jesteś zupełnie taki sam. Chociaż wiesz co?
- No?- uniosłem brwi.
- Jesteś o wiele seksowniejszy, co na mnie działa.- zaczęła się znowu śmiać.- Już wcześniej działało, ale teraz to bardziej. Chociaż myślałam, że to niemożliwe. Sporo się działo pod twoją nieobecność.
- Co na przykład?
- Raz mnie zamknęli.- wywróciła oczami.- Jednak nie znaleźli nawet grama, więc wyszłam.
- Przyzwyczaiłem się, iż najlepsze akcje dzieją się kiedy mnie nie ma w pobliżu.
Rachel zbliżyła się bardziej. Wspięła się na moje kolana, tak by siedzieć na mnie okrakiem. Objęła mój kark wątłymi ramionami. Przyglądałem się jej zapadniętym policzkom, podkrążonym oczom oraz rozszerzonym źrenicom. Włosy miała zmierzwione od wiatru, a napływy zimnego powietrza wywołały na szyi dziewczyny gęsią skórkę.
Przystawiłem skręta do ust, przytrzymałem dym w ustach. Kiwnąłem Rachel lekko głową. Z uśmiechem przysunęła swoją twarz do mojej. Nasze wargi lekko się muskały. Wtedy uchyliłem wargi. Dym wyleciał i przepłynął prosto do ust kobiety. Przymknęłam oczy. To było przyjemne. Rachel zadrżała w moich ramionach. Mocno trzymałem ją jedną dłonią za biodro. Zacisnęła uda na moim pasie. Przysunęła się jeszcze, przy czym otarła się o moje krocze. Wtedy naparłem na jej usta swoimi. Mocno, zachłannie. Kłęby dymu wydostały się z naszych nozdrzy.
Rachel wplotła palce w moje blond włosy.
- Tony?- wymruczała.
- Hym?
- Zabiorę więcej towaru od Moxa i możemy…- przesunęła językiem po moim uchu. Poczułem lekkie ugryzienie. Przyjemnie.- pojechać na magazyn, do mnie. Zabawimy się. Brakowało mi tego.
- Czekałaś, Rach? Przecież nie mamy siebie na wyłączność.
- Jasne.- wzruszyła ramionami.- Jednak tylko ty tak na mnie działasz. To jak?
- Zgoda. Wiesz co? Chyba ludzie mają rację.
- W jakiej kwestii?- przesunęła dłońmi po mojej klatce piersiowej.
- Jesteśmy cholernymi ćpunami. Staczamy się. To smutne, że jedynie narkotyki dają nam ukojenie.
- Chciałbyś z tego zrezygnować?
- Nie.- wzruszyłem ramionami.- Zresztą łatwiej powiedzieć niż zrobić. Nie dałbym rady się od tego odciąć.
- Dobrze. Bo niby co ja bym bez ciebie zrobiła?
- Potrzebujesz towarzystwa do ćpania?- parsknąłem śmiechem.
- W sumie to nie. Zawsze jest dobra chwila by sobie wciągnąć, i nieważne czy z kimś czy samemu.
- Racja. Mam dokładnie takie samo zdanie.
- Wiesz jaka jest między nami różnica, Anton?
Pokręciłem przecząco głową. Przecież w głównej mierze niczym się nie różniliśmy. To samo uzależnienie już prawie wprowadziło nas do grobu. To tylko kwestia czasu, kiedy któreś z nas kopnie w kalendarz.
- Ty masz kogoś komu zależy żebyś wyszedł na prostą. Ja jestem zupełnie sama.
- Może i masz rację.- wywróciłem oczami.- Ale do dupy mogą sobie wcisnąć tą swoją troskę, kociaku. Sam się wpędziłem w ruchome piaski, a przy każdym poruszeniu, zapadam się coraz bardziej. I nie obchodzi mnie co się ze mną stanie. W końcu każdy z nas umrze. Tylko niektórzy przedwcześnie.
- Chcesz umrzeć?
- Nie.- prychnąłem.- Za cholerę tego nie chcę. Jednak to i tak się stanie. Jestem ćpunem i… kurwa mać! Już zawsze nim będę. Stoczyłem się, Rachel.
Tak. Stoczyłem się cholernie. Nie ma dla mnie nadziei. Moi bliscy się mylą. Już to widzę. Za późno by coś z tym zrobić.
Hejo, zaczynamy drugą część! Save yourself, czas start i historia Antona. Przepełniona bólem i o tym jak walczy sam z sobą i swoim niszczącym uzależnieniem. Mam nadzieję, że również wam się spodoba.
Buziaki 🥰
CZYTASZ
Save yourself
Teen FictionNarkotyki. To rozluźnienie, które ze sobą niosą. Ten spokój jaki zyskujesz. Stałe bycie na haju. To się liczy dla Antona. Wie, że nawet gdyby się postarał, to pozostanie nieudacznikiem, który nigdy nie dorówna starszemu bratu. Zamyka się we własne...