Anton
Poczułem się, jakby ktoś walnął mnie w twarz i brutalnie sprowadził na ziemię. Do tej pory dryfowałem, gdzieś w czasie i przestrzeni, a teraz zaplanowano mi gwałtowny powrót do rzeczywistości. A to nawet mało powiedziane. Poczułem silne szarpnięcie. Wystarczyło jedno zdanie by mnie ściągnąć. Jedno zdanie oraz głos, który poznałbym na końcu świata. Głos kobiety, która mnie wychowała i zawsze stanęłaby za mną murem, a ja wcześniej nie chciałem tego dostrzec.
A teraz gdy oderwałem się od ust Sloane, przekręciłem głowę i spojrzałem w takie same oczy jak moje, w oczy mojej mamy. Poczułem coś dziwnego. Tęsknotę. Tak. Inaczej się tego określić nie dało. Wcale nie czułem się skrępowany, że przyłapała mnie w takiej intymnej chwili. W końcu byłem już dorosły, a to miejsce publiczne, więc mieliśmy na sobie wszystkie potrzebne części garderoby.
Linda Meyers stała nad nami z szerokim uśmiechem. Dotknąłem dwoma palcami biodra Sloane i lekko ją z siebie zepchnąłem. Na szczęście do niej też dotarł głos mojej mamy, więc nie protestowała. Tylko, że Slo jeszcze nie wiedziała z kim ma do czynienia, i co zaraz może się wydarzyć. Oboje wstaliśmy na równe nogi, mieliśmy pełno trawy w ubraniach, a ja również we włosach. Jednak teraz uznałem to za najmniejszy kłopot. Właściwie w ogóle nie zwróciłem uwagi na takie detale. Teraz czułem się, jakbym czekał na wyrok. Jakby miano mi wyznaczy karę śmierci. Wcale nie przesadzałem. Moja mama przypominała kogoś opętanego. Uśmiechała się boleśnie szeroko, miałem wrażenie, że zaraz wyda z siebie głośny, przeraźliwy pisk szczęścia, ale milczała. Tylko na nas patrzyła, a to mnie jeszcze bardziej przeraziło, niż gdyby miała piszczeć. A Sloane stała zaraz obok mnie. Nasze ramiona lekko się stykały.
Jakiś kawałek za mamą, dostrzegłam Bradleya, mojego ojczyma. Spojrzałem na dziewczynę obok, w tym samym momencie, w którym ona popatrzyła na mnie. Uśmiechnąłem się cierpko. Ze wzroku Sloane wywnioskowałem, iż nie wiedziała co się dzieje. A jednak właśnie miała się dowiedzieć. A następne zdanie wypowiedziałem, nie spuszczając wzroku ze Slo.
- Cześć, mamo.
Oczy dziewczyny zaczęły się coraz bardziej rozszerzać, jakby miały jej wyskoczyć z oczodołów. Wzruszyłem lekko ramionami. Sloane cicho się zaśmiała, jakby dla rozładowania napięcia, ale ja wiedziałem, że się stresowała. Tak. Lindy należało się bać. Szczególnie, gdy od kilkunastu sekund tkwiła bez ruchu, do tego z tym głupim wyrazem twarzy. Jakby ktoś ją zamroził.
- O cholera.- usłyszałem cichy głos Sloane.
- Trafne podsumowanie.- wymruczałem. Potem spojrzałem na Lindę, która ledwo zauważalnie drgnęła.- Co ty tu robisz, mamusiu?
- Przyjechaliśmy sprawdzić jak się trzymasz, kochanie. Ale…- zerknęła na Sloane.- chyba jest całkiem nieźle.
Co powinieneś teraz powiedzieć, Anton? Myśl, myśl, myśl.
- No jasne.- zaśmiałem się cierpko.- Mam się zaje…- zetknąłem się z ostrym wzrokiem kobiety.- zajefajnie. Tak. To chciałem powiedzieć.
Sloane parsknęła śmiechem, a ja ją lekko szturchnąłem. Chwilę biliśmy się na spojrzenia, aż w końcu skapitulowałem i tylko wywróciłem oczami. Dziewczyna puściła mi oczko.
- Może byś nas sobie przedstawił, synu? Nie tak cię wychowałam!
- No tak. Mamo, to jest…
- Oh, daruj sobie.- machnęła dłonią. Zmarszczyłem brwi. Ja już w ogóle nie ogarniałem kobiet, poważnie.- Oczywiście, że wiem kto to jest. Oglądałam filmy, tak jak ci powiedziałam. Sloane Kensington?
CZYTASZ
Save yourself
Teen FictionNarkotyki. To rozluźnienie, które ze sobą niosą. Ten spokój jaki zyskujesz. Stałe bycie na haju. To się liczy dla Antona. Wie, że nawet gdyby się postarał, to pozostanie nieudacznikiem, który nigdy nie dorówna starszemu bratu. Zamyka się we własne...