Rozdział 11

258 20 51
                                    

Anton

Wyszedłem do ogrodu, gdzie również inni spędzali wolny czas. Kiedy już nie potrafili wytrzymać w środku. Niby byłem sam, ale jednak nie do końca. Tammy kręciła się w pobliżu, ponieważ mieliśmy porozmawiać za jakimś czas. Liczyła, że tym razem się przed nią otworzę. Jednak nie musiała mnie od razu cały czas obserwować. Czułem się cholernie niekomfortowo.

Nawet gdy usiadłem po turecku na kamiennej ławce, miałem wrażenie, iż robię coś niewłaściwego. To pewnie dlatego mi się tak przyglądali. Byłem tu stosunkowo od niedawna, cały czas próbowałem się przyzwyczaić, ale nic z tego. Jeszcze. Musiałem się przestawić na tryb tego ośrodka. Te wszystkie detoksy tylko wysysały ze mnie energię, a do rozmów z terapeutką, naprawdę nie umiałem się przekonać. Miałem mętlik w głowie, który z każdą chwilą coraz bardziej się pogłębiał. Chciałem się postarać. Teraz tak na poważnie. Chciałem zapomnieć o narkotykach, które już przejęły nade mną kontrolę. To znaczy… po części chciałem zapomnieć. Bo tak właściwie nie ma w tym nic prostego. Szczególnie, jeśli ćpałem przez tyle czasu. Zasłużyłem by sprowadzili mnie do Free Birds, bo tutaj trafiały osoby mojego pokroju. Nie powinno mnie to dziwić. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jestem jednym z najtrudniejszych przypadków.

- Cześć, młody.

Podniosłem głowę, kiedy usłyszałem głos. Zmrużyłem nieco oczy. Uśmiechnąłem się bezwiednie, chociaż to bardziej przypominało grymas.

- Cześć, Garrett. Cześć, Mike.

Obaj byli starszymi facetami. Garrett dobiegał sześćdziesiątki i miał problem z lekami. To znaczy, że brał ich zdecydowanie za dużo, więc go tutaj wysłali pół roku temu. Natomiast Mike był sporo po czterdziestce, a kiedyś pił za dużo alkoholu. Jakieś kilka dni temu mnie zagadali, ponieważ nie wyglądałem najlepiej. Są w porządku, tak bym to określił.

- Chcesz dzisiaj wieczorem z nami pograć?- zapytał Mike.- Mam ochotę pociupać w pokerka.

- No nie wiem.- uśmiechnąłem się z przekąsem.- Ostatnio was rozgromiłem. A poza tym nie mamy o co grać. Zapałek na pewno nie dostaniemy, nawet na moje ładne oczka.

Garrett parsknął śmiechem i machnął dłonią.

- Trudno. Tym razem pogramy o zwycięstwo, co ty na to?

- Dobra. Niech wam będzie.

- Świetnie.- Mike klasnął w dłonie.- Ściągniemy jeszcze kogoś.

- Zapytam Floriana.- nie wierzę, że to powiedziałem.- Gość uwielbia gry hazardowe.

- Okej. Teraz muszę iść, bo za niedługo powinna przyjechać moja córka.

Nie wiedziałem, że Mike ma córkę. To znaczy, znamy się od jakichś kilku dni, więc to normalne, iż mi się nie zwierzył, ale to i tak spore zaskoczenie.

- Jedzie prosto z planu filmowego, więc chyba powinienem się bardziej cieszyć, że znalazła dla mnie czas.- uśmiechnął się lekko.

- Jest aktorką?- zmarszczyłem brwi.

- Tak. Pewnie byś ją skojarzył, bo jesteście w tym samym wieku. Teraz muszę już lecieć. Widzimy się wieczorkiem w salonie.

A potem odwrócił się na pięcie i sobie poszedł. Wpatrywałem się w jego plecy, ale chwilę później przeniosłem wzrok na drugiego mężczyznę. Wciąż stał obok, z rękami w kieszeniach.

- Wszystko gra, Anton?

- Chyba tak.- wzruszyłem ramionami.- Może jednak podejdę do Tammy. Skoro tak bardzo zależy jej na rozmowie ze mną.

Save yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz