Sloane
- Sloane, wszystko w porządku? Pomyliłaś kwestię.
- Co takiego?- pomrugałam. Spojrzałam na Shanti, reżyserkę. Nagle elfie uszy zaczęły mnie uwierać.- Przepraszam bardzo. Odpłynęłam myślami. Powtórzmy to.
- Zróbmy pięć minut przerwy. Na poprawę makijażu i może napij się wody.
Potaknęłam niemrawo, po czym zeszłam z planu. Poszłam w kierunku swojej garderoby. Nic dziwnego, że nie dało się ze mną pracować. Myślałam o czymś innym, zamiast skupić się na kręconej scenie. A właściwie myślałam o kimś. Po wczorajszym incydencie z Antonem, nadal nie potrafiłam dojść do siebie. Może rzeczywiście nie chciał bym na niego patrzyła, ale nie musiał od razu zareagować tak impulsywnie. Ja chciałam jedynie pomóc i nie wiem co sobie myślał, ale nie zamierzałam go oceniać. To ostatnie co przyszło mi do głowy. Zrobiło mi się go żal, jednak nie chciałam także, by dostrzegł współczucie na mojej twarzy. Bo wiedziałam, że to ostatnie czego potrzebuje. Przypominał mojego ojca pod względem zachowania. Dlatego wiedziałam co czuje Anton oraz jak powinno się z nim obchodzić.
Makijażystka zajęła się make-upem. Nina przyniosła mi butelkę wody sodowej. Usiadła obok. Chwilę mi się przyglądała jakoś dziwnie. Chciała o coś zapytać, ale jak na razie uporczywie milczała.
- No wyduś to z siebie.- wymruczałam, ledwo przy tym poruszając ustami.
- Co się stało? Zawsze jesteś przygotowana i nigdy się nie mylisz.
- A co jeśli bym ci powiedziała, że to z winy jakiegoś faceta?
- To ci nie uwierzę.- zachichotała.- Teraz poważnie, Slo.
- To było na poważnie.- wzruszyłam ramieniem.- Poznałam jednego dupka w ośrodku. Znaczy... on nie jest dupkiem, ale najwyraźniej chce być za niego uważanym. Po prostu wczoraj się z nim widziałam, był w nieco kiepskim stanie, no i mnie wyrzucił.
- Nie plątaj się w to.
- Co masz na myśli?
- Zostaw go w spokoju. To oczywiste, że musiał źle wyglądać. Bo jak może prezentować się ktoś w ośrodku odwykowym.
- Nie poznałaś go.- szepnęłam.
- Powiedziałaś, że cię wyrzucił. A więc nie jest wart czasu kogoś takiego jak ty.
- Przestań. Wcale nie jestem lepsza niż inni ludzie. Gram w filmach, ale to jedynie praca. Nigdy nie uważałam się za kogoś lepszego. Nigdy, Nino. Wiesz, że ja taka nie jestem. Możesz sobie mówić co chcesz, ale na moje oko ten facet potrzebuje większej pomocy, niż kilka detoksów i rozmowy z terapeutami. Anton potrzebuje kogoś, kto go tak naprawdę zrozumie.
- Jaki jest jego problem?- zapytała po chwili.
- Narkotyki.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Świetnie, Sloane!- Nina zaklaskała
teatralnie.- Grzeb się w znajomość z narkomanem. Cholernym ćpunem z marginesu. Zniżaj się do jego poziomu.- Cicho bądź, zanim powiesz zdecydowanie za dużo. Jesteś moją menadżerką, a nie doradcą. Zajmij się tym co do ciebie należy.
- A myślałam, że jestem też przyjaciółką.- prychnęła pod nosem.
- Bo tak jest. Tylko w tym momencie przeciągasz strunę.
- Chcę cię chronić.
- Nie jestem dzieckiem.- zmrużyłam oczy.- Poza tym go nie znasz, więc się nie wypowiadaj. Nie obrażaj ludzi, tylko dlatego, iż gorzej im się ułożyło w życiu. Bo każdy zasługuje na drugą szansę. A on tam jest i ważne, że się stara zrobić coś z nałogiem. Może nie byłaś uzależniona, to nie wiesz jakie to uczucie. Ja też nie wiem, ale mam ojca, który tego doświadczył. Pomagałam mu, więc wiem jaki trud może przynieść każdy nałóg. Jeśli kiedyś znajdziesz się na miejscu któregoś z nich, to wtedy zrozumiesz. A na razie po prostu nic nie mów, bo ja naprawdę nie zamierzam się z tobą kłócić.
Nina zwiesiła ramiona, odwróciła się na pięcie i po prostu sobie poszła. Bardzo dobrze. Nie miałam teraz ochoty na więcej słownych utarczek.
**
Otworzyłam drzwi mieszkania, kiedy ktoś po drugiej stronie zaczął się strasznie dobijać. Dziewczyna o długich blond włosach i brązowych oczach, wepchnęła się do środka.
- Ekhem.- odkaszlnęłam.- Dobry wieczór, Kate.
- Wspaniale, że cię zastałam. Byłam w pobliżu, to pomyślałam by cię odwiedzić.
Kate Kensington, moja ulubiona kuzynka. Mieszkała stosunkowo niedaleko ode mnie, więc jakoś często była w River North, w okolicy mojego apartamentu. Lubiłam gdy mnie odwiedzała, ale nigdy się nie zapowiadała, więc to mnie trochę irytowało.
Poszła do kuchni i zaczęła sobie robić herbatę malinową. Wywróciłam oczami.
- No tak, jasne. Czuj się jak u siebie.
- Jak zawsze.- uśmiechnęła się szeroko.- Co u ciebie słychać, kuzyneczko? Ostatnio nie dzwonisz, nie piszesz, więc nie wiem co się z tobą dzieje.
- Miałam masę spraw na głowie. Chociaż z drugiej strony, ty też się nie odzywałaś.
- Bo ty jesteś aktorką, więc wiem, że mało kiedy masz czas by mi odpisać. Ja pracuję w cukierni, więc mam masę czasu. Dlatego czekałam aż zadzwonisz.
- Sprytne wytłumaczenie.- zaśmiałam się.- Nieźle, Kate. Zresztą pewnie z tych wszystkich portali plotkarskich, to ty już wiesz co robię w każdej minucie dnia. Szkoda, że nie napisali kiedy idę zrobić siku.
- No weź.- pokręciła lekko głową.- Nie czytam takich rzeczy. To mnie w ogóle nie kręci. Mam swoje życie i nie muszę żyć waszym.
- Naszym?- zmarszczyłam brwi.
- Mówię o was, celebrytach. Ja rozumiem, że chcecie móc żyć normalnie, i to nie jest sprawa brukowców, co robicie na co dzień.
- Im to powiedz.- wymruczałam, opierając się plecami o blat.- A co u ciebie?
- Lucy ciągle o ciebie pyta. Chciałaby się z tobą zobaczyć.
- Jak sobie radzicie we dwie, po odejściu, tego którego imienia nie wolno wymawiać?- uśmiechnęłam się lekko.
Kate od dwóch lat sama wychowuje córkę. Jej chłopak George, odszedł, kiedy mała miała roczek. Tak po prostu zostawił je bez słowa. Chociaż starałam się pomagać jak mogę, tak samo jak rodzice Kate, to ja wiedziałam, że ona nawet po upływie tych dwóch lat, nadal cierpi. Ani trochę mnie to nie dziwi. Gdybym dzisiaj go zobaczyła, to urwałabym mu fiuta gołymi rękami. Za to jak je potraktował. Za to, że Lucy nie będzie pamiętała ojca i nigdy go nie pozna.
- Nie jest lekko, sama rozumiesz. A poza tym ostatnio mała daje nieźle popalić. Obie mamy trudny czas. Ma dopiero trzy lata, nie wszystko rozumie. Dzisiaj moja mama ją zabrała na noc, żebym mogła się wyspać pierwszy raz od niepamiętnych czasów.
- Też kiedyś mogę zabrać Lucy, żeby jakoś ci ulżyć. Tylko wiesz jaki mam grafik. Trudno znaleźć wolną chwilę. Może dopiero w następnym miesiącu.
- Jeśli znalazłabyś czas, to byłoby świetnie. Nie mówię, że na noc, ale chociaż godzinkę, żeby Lucy mogła się z tobą zobaczyć. Ostatnio oglądała bajkę o takich misiach, w której podkładałaś głos jednemu z nich.
- Tak.- pstryknęłam palcami.- Pamiętam tą produkcję.
- Nie mogła uwierzyć, że to ty, ale w końcu poznała twój głos.
- Serio?- uniosłam brwi.- Pamiętam, że robiąc do tego dubbing, musiałam mówić strasznie piskliwym głosem. Wcale nie brzmiałam jak ja.
- Trochę jednak brzmiałaś.- zaśmiała się.- Troszeczkę.
Kate wyglądała naprawdę dobrze. Ostatnio częściej się uśmiechała, co korzystnie na nią wpływało. Bo wcześniej jakoś nie bardzo miała ochotę na cokolwiek. Prowadziła tą swoją cukiernię, która była popularna i przynosiła spore zyski. Także miała za co utrzymać córkę. Poza tym ja doskonale wiedziałam, że nawet gdyby nie miała, to nie wzięłaby ode mnie żadnych pieniędzy. A ja starałam się pomóc, nawet jeśli miałam tak niewiele czasu dla kogokolwiek, nawet dla samej siebie.
- Może coś obejrzymy?- zaproponowałam.- Mam popcorn karmelowy.
- Jasne. Świetnie, że to zaproponowałaś. Kto wie, kiedy znowu cię złapię.
CZYTASZ
Save yourself
Fiksi RemajaNarkotyki. To rozluźnienie, które ze sobą niosą. Ten spokój jaki zyskujesz. Stałe bycie na haju. To się liczy dla Antona. Wie, że nawet gdyby się postarał, to pozostanie nieudacznikiem, który nigdy nie dorówna starszemu bratu. Zamyka się we własne...