Sloane
Przez to, że musiałam zaopiekować się Lucy, kompletnie wyleciało mi z głowy, iż mieli się pojawić u mnie technicy, żeby sprawdzić mieszkanie. Na szczęście kiedy tylko sobie przypomniałam, zadzwoniłam do Browna, żeby to przełożyć. Było tak jak mu powiedziałam, praktycznie nie miałam czasu, więc obiecał mi, że ktoś wpadnie następnego dnia, zanim wyjdę do pracy.
Tak też się stało. Przyszli jeszcze wcześniej niż Nina. Byłam już w pełni ubrana i gotowa do wyjścia. Właśnie kończyłam pić duży kubek kawy, a oni chodzili po całym apartamencie. Nie ingerowałam w to co robili, ale bardzo mnie ciekawiło, czy rzeczywiście coś znajdą. Miałam nadzieję, że jednak nie. Nie chciałam bać się przebywania we własnym mieszkaniu. Popadłabym w kompletną paranoję. A to nawet mało powiedziane. Pewnie bałabym się przebywać sama i chciałabym by za każdym razem ktoś mi towarzyszył. Co powinno być raczej zrozumiałe. Mogłam mieć prześladowcę, chociaż jeszcze nie miałam stuprocentowej pewności. A jednak wszystko na to wskazywało.
Nina marszczyła brwi, kiedy wchodziła do mieszkania. W końcu drzwi stały otworem, a w środku kręciła się masa ludzi. Podeszła do mnie, oparła się o blat, ramiona skrzyżowała na piersiach. Sięgnęła po mój kubek i dopiła resztę kofeiny. Nie zareagowałam na to. Coś innego zajmowało moje myśli.
- No to wyjaśnisz mi wreszcie, co się tutaj wyprawia?
- Nic takiego.
- Ściemniasz.- wywróciła oczami.- Ludzie z policji przeszukują ci mieszkanie. Jedyne co mogłoby mnie zdenerwować, to gdybyś powiedziała, że ktoś podłożył ci tu ładunek wybuchowy. A to nie to, prawda?
- Na szczęście nie.- uśmiechnęłam się cierpko.
- W takim razie powiedz. Może będę mogła jakoś pomóc.
- Raczej nie sądzę.
Jednak jej opowiedziałam. O wszystkim co powinnam powiedzieć. Zaczęłam od napadu na mnie, bo to wydało mi się najbardziej stosowne. Nina wiedziała jedynie o mediach, bo o tym wiedział każdy. A teraz dowiedziała się także o tym co mi się przytrafiło, o anonimowym doniesieniu, co policja znalazła w rzeczach Antona, a także o bukiecie kwiatów oraz liściku, który zawierał jedynie dwa zdania. No i tak, gładko przeszłam do tego, co technicy wyprawiali w moim mieszkaniu. A Nina z każdym kolejnym, wypowiedzianym przeze mnie słowem, coraz szerzej otwierała oczy. Obawiałam się, iż niedługo musiałabym pomóc jej zebrać szczękę z podłogi.
No i kłamała. Wściekła się, i to jeszcze jak. Jednak nie z powodu tego wszystkiego co się wydarzyło. Chodziło jej wyłącznie o to, że wcześniej jej nie powiedziałam. Jakbym miała cholerny obowiązek spowiadać się ze wszystkiego. Ja wiem, że dziewczyna nie tylko dla mnie pracuje, ale również jest moją najlepszą przyjaciółką, ale czasem dzieją się rzeczy, dochodzi do sytuacji, w których chcemy radzić sobie w pojedynkę. A dla mnie ta sytuacja z policją i Antonem, była właśnie taka. Kiedy nie potrzebowałam nikogo, bo miałam wrażenie, że po części sama zaczęłam ten ciąg nieszczęść.
- Nie wierzę, Slo! To wszystko co mi mówisz... Cholera! Nie potrafię w to uwierzyć.
- To najprawdziwsza prawda.- skrzywiłam się nieznacznie.- Radzę sobie, jeśli to cię martwi. Policja rozwiąże sprawę, a Anton i ja, zamierzamy im pomóc.
- Jak? Ty musisz się skupić na filmie, na zdjęciach, swojej pracy, a ten facet jest w ośrodku odwykowym, którego dla własnego dobra, nie powinien opuszczać. Możesz być w niebezpieczeństwie, przez tego całego Antona.
- Skończ.- uniosłam dłoń.- To w całości moja wina. Gdybym nie zmusiła go do tej imprezy, media nie zrobiłyby nam zdjęć. A gdyby nikt nie zobaczył nas razem, nie wiedziałby o tym także ten mój prześladowca. Czy jakkolwiek powinnam go nazwać. Także jeśli już lubisz obwiniać ludzi, to po prostu mi powiedz, że jestem kurewsko nieodpowiedzialna, i koniec rozmowy.
CZYTASZ
Save yourself
Teen FictionNarkotyki. To rozluźnienie, które ze sobą niosą. Ten spokój jaki zyskujesz. Stałe bycie na haju. To się liczy dla Antona. Wie, że nawet gdyby się postarał, to pozostanie nieudacznikiem, który nigdy nie dorówna starszemu bratu. Zamyka się we własne...