Rozdział 39

293 16 35
                                    

Anton

- Ale nas nastraszyłeś, brachu. Uwielbiasz być w centrum uwagi, co?

- Znasz mnie.- parsknąłem śmiechem.- To moje hobby.

- Nigdy więcej, kretynie.- Aaron usiadł obok, pochylił się.- Bo będę musiał ci nakopać do dupy.

- Myślałem, że z tym skończyłeś?

- Owszem, ale dla kochanego braciszka, jestem w stanie zrobić wyjątek.

- Ah, ta braterska miłość.- puściłem mu oczko.- Cieszę się, że cię mam, młokosie.

- Ja się cieszę, że żyjesz, debilu. Nigdy więcej nie rób czegoś takiego, nawet jeśli złapałeś kompleks bohatera, jak ten tutaj.- wskazał na Grady’ego.

- Kompleks bohatera? Ja tylko pomagam, to żaden grzech, wiesz?

- Dobra, dobra.- Aaron wywrócił oczami.

- Sami przyjechaliście?- zaciekawiłem się.

- Yhm. Vivian dojedzie jutro. Też chciała się z tobą zobaczyć, ale dzisiaj miała obowiązki.

- Jak tam u was?

- Całkiem nieźle. Ostatnio mamy gorszy czas. Kłócimy się często, ale przecież nas znasz. Żadne nie chce odpuścić.

- Oczywiście.- zaśmiałem się.

- A wy?- Grady usiadł po mojej drugiej stronie.

- My?

- Ty i Sloane, młody.

- O.- wzruszyłem ramieniem.- Super. Jak na razie. Nawet jeśli jest strasznie męcząca, i przewrażliwiona. Muszę ją stąd wyganiać, żeby pojechała odpocząć, bo nawet na chwilę nie chce mnie zostawiać.

- Nie wiesz co się z nią działo, kiedy byłeś w śpiączce. Wypłakiwała sobie oczy, Anton. Myślała, że cię traci. Musisz ją zrozumieć.

- Rozumiem.- westchnąłem. Przekręciłem głowę i spojrzałem na Grady’ego.- A ty?

- Co? Jeśli pytasz o laski, to jestem bardzo zajętym człowiekiem. Nie mam czasu na randki.

- Jasne. Jak sobie radzisz? Co u dzieciaków?

- Co jakiś czas trafia do nas ktoś nowy. Głównie z ulicy.

- Zawsze miałeś podejście do dzieci.- mruknął Aaron.- Na pewno ogarniesz.

- A przynajmniej spróbuję. Ale nie rozmawiajmy o mnie. Kiedy w moim życiu coś ulegnie zmianie, wtedy dam wam znać.

- I trzymamy cię za słowo.

**

- W ogóle tego nie rozumiem, Anton.

Vivian stanęła nade mną, dłonie ułożyła na biodrach. Sloane podniosła wzrok znad jakiegoś skryptu i też spojrzała na dziewczynę. Od mojego przebudzenia ze śpiączki, minęły dwa tygodnie. Sloane wróciła na plan, reżyser w końcu postanowił nie przerywać pracy nad filmem. A Slo czuła się na tyle dobrze, iż mogła spokojnie grać. A ja się cieszyłem, że nie przebywała cały czas w szpitalu. To by mnie wykończyło, poważnie. A dzisiaj wyglądała naprawdę dobrze, już przestała stale płakać.

Vi przyjechała godzinę temu, razem z moim bratem, który poszedł kupić coś do jedzenia oraz zaopatrzyć się w kubek kawy.

Zerknąłem kątem oka na moją dziewczynę, ona też mi się przyglądała. Wzruszyła ramionami, po czym jak jeden mąż, znowu wbiliśmy spojrzenia w Vivian.

Save yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz