Anton
- Ale nas nastraszyłeś, brachu. Uwielbiasz być w centrum uwagi, co?
- Znasz mnie.- parsknąłem śmiechem.- To moje hobby.
- Nigdy więcej, kretynie.- Aaron usiadł obok, pochylił się.- Bo będę musiał ci nakopać do dupy.
- Myślałem, że z tym skończyłeś?
- Owszem, ale dla kochanego braciszka, jestem w stanie zrobić wyjątek.
- Ah, ta braterska miłość.- puściłem mu oczko.- Cieszę się, że cię mam, młokosie.
- Ja się cieszę, że żyjesz, debilu. Nigdy więcej nie rób czegoś takiego, nawet jeśli złapałeś kompleks bohatera, jak ten tutaj.- wskazał na Grady’ego.
- Kompleks bohatera? Ja tylko pomagam, to żaden grzech, wiesz?
- Dobra, dobra.- Aaron wywrócił oczami.
- Sami przyjechaliście?- zaciekawiłem się.
- Yhm. Vivian dojedzie jutro. Też chciała się z tobą zobaczyć, ale dzisiaj miała obowiązki.
- Jak tam u was?
- Całkiem nieźle. Ostatnio mamy gorszy czas. Kłócimy się często, ale przecież nas znasz. Żadne nie chce odpuścić.
- Oczywiście.- zaśmiałem się.
- A wy?- Grady usiadł po mojej drugiej stronie.
- My?
- Ty i Sloane, młody.
- O.- wzruszyłem ramieniem.- Super. Jak na razie. Nawet jeśli jest strasznie męcząca, i przewrażliwiona. Muszę ją stąd wyganiać, żeby pojechała odpocząć, bo nawet na chwilę nie chce mnie zostawiać.
- Nie wiesz co się z nią działo, kiedy byłeś w śpiączce. Wypłakiwała sobie oczy, Anton. Myślała, że cię traci. Musisz ją zrozumieć.
- Rozumiem.- westchnąłem. Przekręciłem głowę i spojrzałem na Grady’ego.- A ty?
- Co? Jeśli pytasz o laski, to jestem bardzo zajętym człowiekiem. Nie mam czasu na randki.
- Jasne. Jak sobie radzisz? Co u dzieciaków?
- Co jakiś czas trafia do nas ktoś nowy. Głównie z ulicy.
- Zawsze miałeś podejście do dzieci.- mruknął Aaron.- Na pewno ogarniesz.
- A przynajmniej spróbuję. Ale nie rozmawiajmy o mnie. Kiedy w moim życiu coś ulegnie zmianie, wtedy dam wam znać.
- I trzymamy cię za słowo.
**
- W ogóle tego nie rozumiem, Anton.
Vivian stanęła nade mną, dłonie ułożyła na biodrach. Sloane podniosła wzrok znad jakiegoś skryptu i też spojrzała na dziewczynę. Od mojego przebudzenia ze śpiączki, minęły dwa tygodnie. Sloane wróciła na plan, reżyser w końcu postanowił nie przerywać pracy nad filmem. A Slo czuła się na tyle dobrze, iż mogła spokojnie grać. A ja się cieszyłem, że nie przebywała cały czas w szpitalu. To by mnie wykończyło, poważnie. A dzisiaj wyglądała naprawdę dobrze, już przestała stale płakać.
Vi przyjechała godzinę temu, razem z moim bratem, który poszedł kupić coś do jedzenia oraz zaopatrzyć się w kubek kawy.
Zerknąłem kątem oka na moją dziewczynę, ona też mi się przyglądała. Wzruszyła ramionami, po czym jak jeden mąż, znowu wbiliśmy spojrzenia w Vivian.
CZYTASZ
Save yourself
Подростковая литератураNarkotyki. To rozluźnienie, które ze sobą niosą. Ten spokój jaki zyskujesz. Stałe bycie na haju. To się liczy dla Antona. Wie, że nawet gdyby się postarał, to pozostanie nieudacznikiem, który nigdy nie dorówna starszemu bratu. Zamyka się we własne...