Rozdział 31

263 18 40
                                    

Sloane

Usłyszałam pukanie do drzwi. Dzisiaj ostatnią noc spędzałam w mieszkaniu kuzynki. Postanowiłam wrócić do siebie, tak mimo wszystko.

Kate właśnie poszła do łazienki, brała prysznic, a ja siedziałam z Lucy w salonie i oglądałyśmy programy dla dzieci. Jednak musiałam się podnieść, skoro nie było nikogo innego żeby to zrobić. Dochodziła już dwudziesta, a ja niedawno wróciłam z planu, jednak jakoś tak… rozpierała mnie niespotykana energia. Nigdy tego wcześniej nie miałam, ale mój dzień wcale nie był zbytnio męczący. Może to sprawka Antona, i tego, że poznałam jego mamę. Nawet jeśli mówiła takie rzeczy, iż miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Dlatego teraz byłam jakaś inna. Nie denerwowałam się zbytnio, wreszcie nie chciało mi się płakać na myśl o wszystkich problemach.

Przekręciłam górny zamek w drzwiach, po czym szarpnęłam za klamkę. Zatrzymałam się w pół kroku. Widok osoby na progu dosłownie na ułamek sekundy, wprowadził mnie w osłupienie. Pisnęłam głośno i rzuciłam się mężczyźnie na szyję. Złapał mnie w talii i zaśmiał się cicho, wtulając twarz w moje włosy.

- Trevor!

- Cześć, ślicznotko.- wymruczał.- Dobrze cię widzieć.

Trevor to młodszy brat Niny, mój pierwszy chłopak. To on poznał nas ze sobą, dzięki niemu jego siostra stała się moją niezastąpioną menadżerką. Jest ode mnie o rok starszy, i zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Rozdzieliło nas… różne spojrzenie na życie. Jeśli tak mogę powiedzieć. Wcześniej nie wspominałam, że umawiałam się z bratem Niny, ale ja po prostu nie chciałam jeszcze bardziej rozgrzebywać przeszłości. Teraz byliśmy tylko przyjaciółmi, a jak głosiły plotki (od Niny), Trevor obecnie się z kimś spotykał.

- Co ty tu robisz?

- Wpadłem po Ninę.- zmarszczył brwi.- Mówiła, że ma ci coś przywieźć, a teraz tutaj pomieszkujesz, więc wysłała mi adres żebym podjechał.

- No tak, ale jeszcze jej nie ma.- uśmiechnęłam się lekko.- Pewnie stoi w korku. Od razu kiedy wyszłyśmy z planu, pojechała do siebie. Zapomniała z domu terminarza, a miała mi przedstawić plany na kilka najbliższych dni, tak więc na nią czekam. Wejdź, Trevor. Za niedługo powinna się zjawić.

- Dzięki.

Wszedł do mieszkania, rozejrzał się dyskretnie, po czym wrócił spojrzeniem brązowych oczu do mojej osoby. A ja mu się przyglądałam. Wcale się nie zmienił. Nadal był przystojny. Prowadził teraz korporację, którą przepisał mu ojciec po odejściu na emeryturę. Wciąż jest młody, ale wcześnie musiał dorosnąć, kiedy rzucono go na głęboką wodę. Właściwie bardzo rzadko bywał w Chicago, tak samo jak Lorenc, trzydziestodwuletni brat Niny.

- Co u ciebie, Sloane? Bo tajne źródła donoszą… no nie najlepiej.

- Delikatnie powiedziane.- wywróciłam oczami.- Przecież jeszcze niedawno, byłam głośnym tematem w mediach.

- Ty i twój chłopak.

- Ja i mój chłopak.- odburknęłam.- A to nawet zabawne, wiesz? Bo wtedy nie był moim chłopakiem, a teraz jesteśmy na etapie „pomiędzy”. Sama do końca tego nie rozumiem, ale mamy jeszcze czas. Lepiej powiedz, jak ty sobie radzisz?

- Zawsze byłem stworzony do biznesu, co nie?- zaśmiał się.

- No powiedzmy.- pokręciłam lekko głową.- Z tego co pamiętam, liczby i słupki nigdy nie były twoją mocną stroną. Jakim cudem firma trafiła do ciebie?

- Bo mój głupi brat znalazł sobie pretekst i postanowił zostać znanym sportowcem, a Nina poświęciła się pracy dla ciebie. Chociaż tak między nami, tata nawet nie brał jej pod uwagę. Chciał by mężczyzna zajął się jego przedsiębiorstwem. No i jestem ja.- rozłożył ręce.

Save yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz