Rozdział 29

248 18 55
                                    

Anton

- Dwa kroki do tyłu, młody. Odwróć się przodem do mnie i nie zadawaj pytań.
Nawet nie wiedzieć czemu, posłuchałem go. Mike przyglądał mi się z uwagą. Nie mrugał, co przyprawiało mnie o ciarki na plecach. Wskazał na krzesło naprzeciwko siebie. Opadłem na nie, złożyłem dłonie na blacie stołu. Mierzyliśmy się spojrzeniami. Jego było nieprzeniknione, może miał ukrytego wkurwa, a ja czułem się zdezorientowany. Bardzo, bardzo zagubiony. W końcu postanowiłem się odezwać, a ktoś powinien mi za to przywalić. Zebrało mi się na żarty w złym guście.

- Co tam, teściu?

Mike zmrużył groźnie oczy. Wydawało mi się, że usłyszałem zgrzyt zębów. Odwróciłem wzrok, bo zaczynałem się coraz bardziej denerwować, a uśmieszek szybko spełzł z moich warg.

- Znasz Michelle, prawda?- zapytał po chwili. Brzmiał złowieszczo.

Potaknąłem lekko.

- Tą pielęgniarkę, która…- wtedy zaczynało to do mnie docierać i wywróciłem oczami.- jest największą plotkarą w ośrodku.

- Otóż to, Antonie.- nachylił się nieco w moją stronę.- Za dużo tutaj świadków, bym mógł odciąć ci dopływ tlenu albo zadźgać tępym narzędziem.

- Co za fake. Wiadomo, że nie masz przy sobie nic ostrego.- wykrzywiłem lekko usta.

- Ale zdobędę, jeśli będziesz się bawić moją córką.

Zachichotałem. Już nie potrafiłem się powstrzymać. Ukryłem twarz w dłoniach. Czyli teraz już informacja o moim pocałunku ze Slo, krążyła po całym ośrodku. A to wszystko przez cholerną Michelle. Skoro Mike planował zabić mnie, to ja mogłem zamordować Michelle. Nie żebym się czegoś wstydził. Wstyd to ostatnie co można u mnie zaobserwować. Jednak Mike zachowywał się dziwnie. A ja myślałem, że jako tako mnie lubił. Chyba, że gdy w grę wchodziła Sloane, to już inna sprawa. Planował mnie przemaglować od góry do dołu. Gdyby tylko wiedział do jakiego bagna wszedłem wraz z jego córeczką.

- Co cię tak bawi?

- Twój tok myślenia, Mike.- uniosłem wysoko brwi.- Posłuchaj mnie uważnie. Teraz kiedy już nie chodzę ciągle naćpany, to mówię z sensem. Polubiłem Sloane, okej? Nie zamierzam się nią bawić. Nie wiem co usłyszałeś, ale nie traktuję jej jako rozrywki.

- Przyrzekasz?

- Tak.- potaknąłem lekko.- Rozumiem, że musisz odgrywać rolę troskliwego tatuśka, ale… no trochę mnie nastraszyłeś. Nie musiałeś być aż tak wiarygodny.

- Podoba mi się ta twoja pewność siebie. Ale wcale nie żartowałem, Anton. Lepiej, żeby przez ciebie nie cierpiała.

A mi się wydawało, że Sloane już cierpiała. W końcu wyznała mi miłość, a ja nie mogłem powiedzieć jej tego samego.

- A, jeszcze jedno, Anton.

- Tak?- zaplotłem ramiona na klatce piersiowej.

- Następnym razem, gdy będziesz wpychać język do gardła mojej Sloane, lepiej żebyś miał na sobie górną część garderoby.

Zacząłem się niekontrolowanie śmiać. Odchyliłem głowę, zacisnąłem powieki i cały aż trząsłem się z rozbawienia.

- Tak jest.- wysapałem.- Dziwne, że aż tak długo szła do ciebie ta plotka. Myślałem, że Michelle ma większe zasięgi. Ale to był tylko jeden pocałunek, Mike. Przecież nie robiliśmy niczego więcej.

- Mam nadzieję.- zgrzytnął zębami.- Walnę wam gadkę o zabezpieczeniu, innym razem.

- Obejdzie się bez tego. Wiem do czego służą gumki, ale nie żebym coś planował.

Save yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz