Anton
- Dwa kroki do tyłu, młody. Odwróć się przodem do mnie i nie zadawaj pytań.
Nawet nie wiedzieć czemu, posłuchałem go. Mike przyglądał mi się z uwagą. Nie mrugał, co przyprawiało mnie o ciarki na plecach. Wskazał na krzesło naprzeciwko siebie. Opadłem na nie, złożyłem dłonie na blacie stołu. Mierzyliśmy się spojrzeniami. Jego było nieprzeniknione, może miał ukrytego wkurwa, a ja czułem się zdezorientowany. Bardzo, bardzo zagubiony. W końcu postanowiłem się odezwać, a ktoś powinien mi za to przywalić. Zebrało mi się na żarty w złym guście.- Co tam, teściu?
Mike zmrużył groźnie oczy. Wydawało mi się, że usłyszałem zgrzyt zębów. Odwróciłem wzrok, bo zaczynałem się coraz bardziej denerwować, a uśmieszek szybko spełzł z moich warg.
- Znasz Michelle, prawda?- zapytał po chwili. Brzmiał złowieszczo.
Potaknąłem lekko.
- Tą pielęgniarkę, która…- wtedy zaczynało to do mnie docierać i wywróciłem oczami.- jest największą plotkarą w ośrodku.
- Otóż to, Antonie.- nachylił się nieco w moją stronę.- Za dużo tutaj świadków, bym mógł odciąć ci dopływ tlenu albo zadźgać tępym narzędziem.
- Co za fake. Wiadomo, że nie masz przy sobie nic ostrego.- wykrzywiłem lekko usta.
- Ale zdobędę, jeśli będziesz się bawić moją córką.
Zachichotałem. Już nie potrafiłem się powstrzymać. Ukryłem twarz w dłoniach. Czyli teraz już informacja o moim pocałunku ze Slo, krążyła po całym ośrodku. A to wszystko przez cholerną Michelle. Skoro Mike planował zabić mnie, to ja mogłem zamordować Michelle. Nie żebym się czegoś wstydził. Wstyd to ostatnie co można u mnie zaobserwować. Jednak Mike zachowywał się dziwnie. A ja myślałem, że jako tako mnie lubił. Chyba, że gdy w grę wchodziła Sloane, to już inna sprawa. Planował mnie przemaglować od góry do dołu. Gdyby tylko wiedział do jakiego bagna wszedłem wraz z jego córeczką.
- Co cię tak bawi?
- Twój tok myślenia, Mike.- uniosłem wysoko brwi.- Posłuchaj mnie uważnie. Teraz kiedy już nie chodzę ciągle naćpany, to mówię z sensem. Polubiłem Sloane, okej? Nie zamierzam się nią bawić. Nie wiem co usłyszałeś, ale nie traktuję jej jako rozrywki.
- Przyrzekasz?
- Tak.- potaknąłem lekko.- Rozumiem, że musisz odgrywać rolę troskliwego tatuśka, ale… no trochę mnie nastraszyłeś. Nie musiałeś być aż tak wiarygodny.
- Podoba mi się ta twoja pewność siebie. Ale wcale nie żartowałem, Anton. Lepiej, żeby przez ciebie nie cierpiała.
A mi się wydawało, że Sloane już cierpiała. W końcu wyznała mi miłość, a ja nie mogłem powiedzieć jej tego samego.
- A, jeszcze jedno, Anton.
- Tak?- zaplotłem ramiona na klatce piersiowej.
- Następnym razem, gdy będziesz wpychać język do gardła mojej Sloane, lepiej żebyś miał na sobie górną część garderoby.
Zacząłem się niekontrolowanie śmiać. Odchyliłem głowę, zacisnąłem powieki i cały aż trząsłem się z rozbawienia.
- Tak jest.- wysapałem.- Dziwne, że aż tak długo szła do ciebie ta plotka. Myślałem, że Michelle ma większe zasięgi. Ale to był tylko jeden pocałunek, Mike. Przecież nie robiliśmy niczego więcej.
- Mam nadzieję.- zgrzytnął zębami.- Walnę wam gadkę o zabezpieczeniu, innym razem.
- Obejdzie się bez tego. Wiem do czego służą gumki, ale nie żebym coś planował.
CZYTASZ
Save yourself
Teen FictionNarkotyki. To rozluźnienie, które ze sobą niosą. Ten spokój jaki zyskujesz. Stałe bycie na haju. To się liczy dla Antona. Wie, że nawet gdyby się postarał, to pozostanie nieudacznikiem, który nigdy nie dorówna starszemu bratu. Zamyka się we własne...