Anton
Nie wiedziałem co się wydarzyło. Obudziłem się na łóżku w jakimś obskurnym pokoiku. Rolety w oknach były opuszczone. Kołdra okrywała mnie do pasa, nie miałem na sobie nic. A kiedy usłyszałem cichy dźwięk, przekręciłem nieco głowę. Pomrugałem zaskoczony, poczułem tępe pulsowanie w skroniach. Obok mnie leżała jakaś laska. Patrzyłem na jej nagie plecy, jasne włosy rozsypane po poduszce. Nachyliłem się nad nią. Była kompletnie naga i to nie była Rachel. Co się kurwa stało? Naprawdę nic nie pamiętałem z wczorajszego wieczoru. Od momentu, gdy Rach kupiła dragi od Moxa, za moje pieniądze, a potem poszliśmy do lokum, które obecnie zajmowała. Jeśli tak można było to nazwać.
Wtedy dziewczyna obok zaczęła się budzić. Cały czas na nią patrzyłem, czekając aż mnie zauważy. Ona również musiała być jakąś ćpunką, bo inaczej by się tutaj nie znalazła. Może znajoma Rachel, co wydawało mi się bardzo prawdopodobne. Niech mi ktoś wyjaśni. Jakim cudem wczoraj obłapiałem Rachel, a trafiłem do łóżka z inną? Czasem sam siebie nie rozumiem. Chociaż z reguły nie pamiętam co się działo poprzedniego dnia, bo byłem zbyt naćpany by kontaktować.
Blondyna podniosła się do siadu. Nie podciągnęła kołdry, więc miałem idealny widok na jej cycki. Uśmiechnęła się lubieżnie, ale moja twarz pozostawałam bez wyrazu. Przetarłem oczy dłońmi, odchyliłem głowę i westchnąłem głośno. Czułem takie pulsowanie w czaszce, że byłem bliski eksplozji.
- Cześć, kochanie.- wymruczała.
Przewróciłem oczami. Zdecydowanie wolałem jak mówiły „kociaku”. A najlepiej gdy się do mnie nie odzywały, bo tylko musiałem tracić czas na odpowiadanie. A do rozmownych to ja nie należę.
- Kim jesteś, kurwa?- chciała odpowiedzieć, ale uniosłem dłoń by ją zatrzymać.- Nieważne. Ubieraj się i spierdalaj.
Zrobiła oburzoną minę, ale wcale mnie to nie poruszyło. Wyskoczyłem z łóżka, zacząłem zbierać z podłogi swoje ubrania. Zakładałem je na siebie, pod jej bacznym spojrzeniem. Jednak po chwili zatrzymałem się wpół kroku.
- Czemu nadal tutaj siedzisz?- zacisnąłem szczękę.- Kazałem ci spadać, kwiatuszku.
- Rachel miała rację.- dziewczyna zaczęła się podnosić.- Rano jesteś strasznym dupkiem.
Wywróciłem oczami. Kochana Rachel. Doskonale wie co o mnie opowiadać.
- A jednak rozłożyłaś przede mną nogi.- zaśmiałem się bez cienia wesołości. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je na oścież.- Spadaj. Następnym razem posłuchaj Rachel. Czasami dobrze gada.
Ubrała się szybko, po czym wybiegła z pokoju. Wcześniej zobaczyłem środkowego palca i oberwałem w twarz z liścia. Czy mnie to ruszyło? Ani trochę. To nie pierwszy raz. Zdziwiłbym się, gdybym nie oberwał.
Zanim wyszedłem z pomieszczenia, wsunąłem dłonie do kieszeni spodni. Niestety były puste. A po cichu liczyłam, że ostała się chociaż jedna torebka białego proszku, którą mógłbym się teraz zaspokoić. To przykre, że pierwsze o czym myślę po wstaniu to narkotyki. Jednak mam już tak od dłuższego czasu. Teraz musiałem znaleźć Rachel w tym przeklętym magazynie. A przynajmniej miałem nadzieję, iż tu właśnie jestem. W magazynie są pokoje, dla właśnie takich osób jak ja czy Rachel, ona tutaj mieszka. Jednak w tym pokoju nigdy nie byłem, więc nie miałem pewności, gdzie właściwie jestem.
Wyszedłem na korytarz. Kiedy szedłem przed siebie, prawie wszędzie spali ludzie. Po ostrym ćpaniu. Tu nie przychodził nikt, kto nigdy nie miał do czynienia z dragami. Dziwiło mnie, że jak na razie psy nie wyczaiły tego miejsca. Wszystkich by nas pozamykali, a ja nie miałem pewności czy tym razem tata by mnie wyciągnął. Do tego wydałem swoje ostatnie pieniądze i byłem w czarnej D. Na szczęście ojciec jeszcze nie wyrzucił mnie z domu, więc poniekąd miałem dach nad głową. Chociaż co do kasy, to nie jestem pewny czy cokolwiek od niego dostanę. Jego zdaniem powinienem wyjść na prostą i zacząć od znalezienia sobie pracy.
CZYTASZ
Save yourself
Teen FictionNarkotyki. To rozluźnienie, które ze sobą niosą. Ten spokój jaki zyskujesz. Stałe bycie na haju. To się liczy dla Antona. Wie, że nawet gdyby się postarał, to pozostanie nieudacznikiem, który nigdy nie dorówna starszemu bratu. Zamyka się we własne...