Anton
Naprawdę zamierzałem to zrobić. Teraz już nie było odwrotu. Starałem się nie myśleć, że popełniam jakiś kolosalny błąd. Chociaż zmuszenie się do przychylnego toku myślenia, nigdy nie było dla mnie łatwe. Jednak wcześniej chciałem opowiedzieć mamie o mojej decyzji. Musiałem się z nią pożegnać. Chociaż nie wiadomo jak dużo czasu spędzę w ośrodku w Chicago. Mogą to być dni, ale równie dobrze miesiące.
Wszedłem do domu bez pukania, tak jak robiłem to zawsze. Ledwo zdążyłem zamknąć za sobą drzwi, a usłyszałem szybkie kroki. U szczytu schodów pojawiła się Sarah, przyrodnia siostra. To córka Bradleya, nowego męża mamy. Zawsze dobrze się z nią dogadywaliśmy, nawet jeśli jest sporo młodsza.
Skoczyła w moim kierunku, a ja złapałem ją w pasie, przerzuciłem przez ramię i okręciłem. Zaśmiała się głośno, po czym klepnęła mnie w plecy. Odstawiłem ją, a potem poczochrałem po jasnych włosach.
- Co tam, skrzacie?
- Wszystko super!- uśmiechnęła się.- Co tutaj robisz? Chcesz pograć na konsoli?
- Może później, młoda. Teraz muszę pogadać z mamą. Jest?
- Yhm.- Sarah potaknęła szybko.- W salonie. Chyba znowu płacze.- dziewczynka wywróciła oczami.
- Co?- zmarszczyłem brwi.- Dlaczego?
- Ogląda te swoje hiszpańskie telenowele, których ja kompletnie nie ogarniam.
Zaśmiałem się głośno, puściłem jej oczko. Pochyliłem się, tak żeby moja twarz znajdowała się na równi z jej.
- Nie ty jedna. Jednak może znajdzie dla mnie trochę czasu.
- A potem pogramy?
- Pewnie. Będę miał chwilę, to będziemy mogli pograć.
- Okej.- uśmiechnęła się szeroko.- Będę czekać w swoim pokoju, braciszku.
Pobiegła schodami na górę, a ja poszedłem poszukać mamy. Rzeczywiście siedziała na kanapie i coś oglądała. Chusteczkę przyciskała do nosa, pochlipywała. Patrzyłem na to z niedowierzaniem. Do dzisiaj nie ogarnąłem, jak może to oglądać. Jednak nigdy nic nie mówiłem, bo jeszcze by mnie zdzieliła patelnią przez łeb. Mama rzadko się wścieka, ale jeśli już, to lepiej zwiewać gdzie pieprz rośnie.
Dopiero gdy ciężko zwaliłem się na kanapę, zwróciła uwagę na moją cudowną osobą.
- Anton.
- Cześć, mamuś.- objąłem ją lekko ramieniem i przyciągnąłem do siebie.
Zauważyłem jak się skrzywiła, jakby nie wiedziała w jaki sposób się zachować. W końcu ja nie okazywałem uczuć, a sam nie wiem co teraz mną kierowało.
- Aaron czy Anton?- zapytała ze śmiechem.- Bo mam wrażenie, że pomyliłam synów.
- Nie wiem o co ci chodzi.- uśmiechnąłem się pod nosem.
Odsunęła się ode mnie na długość ramienia, a na jej twarzy widniał szeroki uśmiech. Skanowała każdy centymetr mojej buźki, jakby chciała się upewnić, że na pewno jestem Antonem. Pogładziła mnie lekko po policzku.
- Przecież to Aaron był tym „przytulaśnym”. Ty już w wieku trzech lat chodziłeś własnymi ścieżkami i nie chciałeś żebym cię przytulała.
- Hej! Ludzie się zmieniają.- wzruszyłem ramionami.
- Po dwudziestu dwóch latach życia, postanowiłeś przytulić matkę. Gdzie jest haczyk, Antonie Emanuelu Davisie?
CZYTASZ
Save yourself
Teen FictionNarkotyki. To rozluźnienie, które ze sobą niosą. Ten spokój jaki zyskujesz. Stałe bycie na haju. To się liczy dla Antona. Wie, że nawet gdyby się postarał, to pozostanie nieudacznikiem, który nigdy nie dorówna starszemu bratu. Zamyka się we własne...