Anton
Minęło trzydzieści pięć dni. Ni mniej ni więcej. A co się wydarzyło przez ten czas? Sprawa wcale nie ucichła. Slonton wciąż był tematem numer jeden na portalach plotkarskich. A ja przez ponad miesiąc nie widziałem się ze Sloane, więc nie porozmawialiśmy. Nie pojawiała się tutaj, dla dobra ogólnego. Podobno kilka razy rozmawiała ze swoim ojcem i raz kazała mu coś mi przekazać.
Przepraszam, Anton. Nie chciałam by tak wyszło. Ja to naprostuję.
Może dobrze, że tyle się nie widzieliśmy. Mogłem od niej odpocząć. Poza tym coraz lepiej radziłem sobie z odwykiem, po tych praktycznie dwóch miesiącach. Już nawet ponad dwa miesiące się leczyłem. A od czasu tej imprezy ze Sloane, nie tknąłem żadnego narkotyku. Byłem z siebie dumny i może Sloane miała w tym swój udział. Przez to, że nadal wszędzie krążyły nasze zdjęcia, myślałem tylko o tym. Przestałem rozmyślać o dragach, bo skupiałem się na czymś kompletnie innym.
Kiedy siedziałem w salonie i grałem w karty z innymi, w tym z Mikiem Kensingtonem, coś usłyszałem. Sięgnąłem po pilota, który leżał po środku okrągłego stołu. Zwiększyłem głośność w telewizorze. Nachyliłem się i byłem blisko wejścia do ekranu. Zgrzytnąłem zębami, kiedy kolejny raz zobaczyłam zdjęcie Slo. Kilka zdjęć. Na jednym była w tej sukience, którą ubrała wtedy w limuzynie. Było też jedno z jakiejś premiery, kilka podczas kręcenia na planie. Na pasku pod spodem, jakieś kolejne plotki na jej temat. A potem wreszcie zobaczyłem relację na żywo.
Sloane w ciemnych okularach, z rozpuszczonymi włosami, z dużym kapeluszem na głowie. Uniosła dłoń żeby zasłonić twarz, jednak dziennikarze nie chcieli je przepuścić. Była przed wejściem do jakiejś cukierni.
- Panno Kensington, mamy parę pytań. O co chodzi z pani nowym chłopakiem? Czy jeszcze kiedyś będziemy mieli okazję go zobaczyć? Jakim cudem, ktoś tak znany ja pani, postanowił umawiać się z narkomanem?
Zaniemówiłem. Przełknąłem ciężko ślinę. Poczułem nieprzyjemne palenie w przełyku. Miałem ochotę klnąc, a potem w coś przywalić. A jednak słuchałem z uwagą.
Sloane chyba nie chciała z nimi rozmawiać, ale jakby nagle zmieniła zdanie. Zatrzymała się raptownie, zacisnęła usta w wąską linię, po czym zdjęła okulary przeciwsłoneczne. Wtedy mogłem zobaczyć zielone tęczówki, które niebezpiecznie pociemniały.
- Skoro tak łakniecie sensacji, to nagrywajcie, bo drugi raz się nie powtórzę. Starałam się uciszyć wszelkie pomówienia, ale do was nic nie dociera. Po mnie możecie jeździć bez końca, bo jestem przyzwyczajona, ale jeśli ktoś z was, jeszcze raz obrazi Antona, przestanę być miła. Przestanę się z wami bawić, pieprzone hieny. Możecie szukać sobie sensacji gdzie indziej. Anton i ja nie jesteśmy razem, ale uważam go za przyjaciela. Także powiem to głośno i wyraźnie. Odwalcie się od niego i nie ważcie się drugi raz tak o nim mówić. Nie znacie go, a każdemu jest dobrze oceniać po pozorach. Bo dla mnie, Anton nie jest żadnym narkomanem. Jest kimś dużo lepszym, o czym w ogóle nie macie pojęcia. A ja... nic więcej ode mnie nie usłyszycie.
Odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami cukierni. Transmisja się zakończyła. Nie wiem czemu, ale spodobało mi się to co powiedziała. Poczułem ukłucie w sercu, a na moją twarz wpłynął bezwiedny uśmiech. Ktoś obok mnie gwizdnął przeciągle. A potem usłyszałem znaczące chrząknięcie. Przekręciłem głowę i natrafiłem na spojrzenie Mike’a. Przyglądał mi się z uniesionymi brwiami. Dłonie złożył na klatce piersiowej, rozparł się na krześle.
- No co?- wymruczałem.- Czemu tak na mnie patrzysz?
- Ty już doskonale wiesz. Moja córka coś w tobie widzi, a ja muszę rozgryźć co.
CZYTASZ
Save yourself
Teen FictionNarkotyki. To rozluźnienie, które ze sobą niosą. Ten spokój jaki zyskujesz. Stałe bycie na haju. To się liczy dla Antona. Wie, że nawet gdyby się postarał, to pozostanie nieudacznikiem, który nigdy nie dorówna starszemu bratu. Zamyka się we własne...