Anton
- Dzień dobry, panie Davis.
Siedziałem na ogrodowej ławeczce, dużo rozmyślałem. Nawet nie zauważyłem kiedy ktoś się do mnie zbliżył. Od wczoraj miałem w głowie jedynie Sloane, tą naszą rozmowę, która nieco wyprowadziła mnie z równowagi. A teraz zobaczyłem przed sobą dwóch funkcjonariuszy.
- Ojej.- wywróciłem oczami.- Czy to nie Sherlock Holmes i doktor Watson?
- No i po co ten sarkazm, Antonie? Zdecydowanie wolimy, Aspiranci Brown i Gonzalez.
- Jestem wkurwiony, mam totalnie zjebany humor, a jeszcze wy się tutaj napatoczyliście. Jeśli nic nie ruszyło w sprawie, to po prostu nie zawracajcie mi głowy.
Usiedli po obu moich stronach. Jakbym znalazł się między młotem a kowadłem. Przydybali mnie, a gdyby nie mieli mundurów, to wyglądaliby jakby zamierzali ściągnąć ze mnie dług. Odchyliłem głowę, wbiłem wzrok w niebo.
- Możecie mnie zamknąć.- wymruczałem.
- Słucham?
- Jeśli to jakoś pomoże, i dzięki temu Sloane będzie bezpieczna, to dam się wpakować za kratki.
- Nie, Anton. To nic nie da.
- Macie wyniki tych odcisków palców? Z tego listu. Sloane wspominała coś o tym.- przesunąłem językiem po dolnej wardze. Miałem teraz jej obraz przed oczami.
Jest tak kurewsko piękna.
- No i to jest zła wiadomość. Oprócz odcisków panny Kensington, nie ma żadnych innych. A więc szukamy dalej. Czegoś co pomoże w całej sprawie.
- A czego chcecie ode mnie?
- Po pierwsze, Sloane jest pod stałą obserwacją policji, tak samo jak pan i...
- Mów do mnie po prostu po imieniu.- syknąłem.- A nie raz tak a raz tak. Gubię się, okej?
- W porządku. No więc tak. Chcieliśmy zapytać czy przychodzi ci do głowy ktoś, kto mógłby chcieć byś poszedł do więzienia.
- Ktoś komu może zalazłeś za skórę, a on teraz piecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Pozbywa się ciebie i zaleca do Sloane.- dopowiedział Gonzalez.- Zastanów się.
- Nie mam pomysłu, naprawdę. Może miałem problemy przez mój nałóg, ale raczej nie narobiłem sobie wrogów. A Sloane i ja nie mamy wspólnych znajomych. Nie jestem w stanie wam pomóc.
- Kto w ogóle ma dostęp do twojego pokoju?
- Dużo osób.- wzruszyłem ramionami.- Wszystkie pielęgniarki, lekarze, moja terapeutka, Malcolm, no i Florian.
- Współlokator? Ten który był w pokoju, gdy przeszukiwaliśmy twoje rzeczy?
- Tak, ale on jest naprawdę nieszkodliwy.
- I tak go przesłuchamy. Jako świadka.- stwierdził rzeczowo Brown.
To chyba było konieczne. Ja już chciałem zakończyć tą sprawę, ale nadal nie mieliśmy żadnych odpowiedzi.
- Sloane też opowiadała mi o tym napisie na drzwiach. Jeszcze jakiś popiół i błoto.
- Owszem.- odezwał się cicho Gonzalez.- Mamy pewien trop. Ewidentnie były to damskie glany.
- Damskie?- zmarszczyłem brwi.- To jakaś kobieta wypisałaby taki napis na drzwiach mieszkania Sloane?
- Technicy się co do tego upewnili. Identyfikujemy jeszcze popiół z papierosa.
CZYTASZ
Save yourself
Teen FictionNarkotyki. To rozluźnienie, które ze sobą niosą. Ten spokój jaki zyskujesz. Stałe bycie na haju. To się liczy dla Antona. Wie, że nawet gdyby się postarał, to pozostanie nieudacznikiem, który nigdy nie dorówna starszemu bratu. Zamyka się we własne...