Rozdział 27

246 18 60
                                    

Anton

- Dzień dobry, panie Davis.

Siedziałem na ogrodowej ławeczce, dużo rozmyślałem. Nawet nie zauważyłem kiedy ktoś się do mnie zbliżył. Od wczoraj miałem w głowie jedynie Sloane, tą naszą rozmowę, która nieco wyprowadziła mnie z równowagi. A teraz zobaczyłem przed sobą dwóch funkcjonariuszy.

- Ojej.- wywróciłem oczami.- Czy to nie Sherlock Holmes i doktor Watson?

- No i po co ten sarkazm, Antonie? Zdecydowanie wolimy, Aspiranci Brown i Gonzalez.

- Jestem wkurwiony, mam totalnie zjebany humor, a jeszcze wy się tutaj napatoczyliście. Jeśli nic nie ruszyło w sprawie, to po prostu nie zawracajcie mi głowy.

Usiedli po obu moich stronach. Jakbym znalazł się między młotem a kowadłem. Przydybali mnie, a gdyby nie mieli mundurów, to wyglądaliby jakby zamierzali ściągnąć ze mnie dług. Odchyliłem głowę, wbiłem wzrok w niebo.

- Możecie mnie zamknąć.- wymruczałem.

- Słucham?

- Jeśli to jakoś pomoże, i dzięki temu Sloane będzie bezpieczna, to dam się wpakować za kratki.

- Nie, Anton. To nic nie da.

- Macie wyniki tych odcisków palców? Z tego listu. Sloane wspominała coś o tym.- przesunąłem językiem po dolnej wardze. Miałem teraz jej obraz przed oczami.

Jest tak kurewsko piękna.

- No i to jest zła wiadomość. Oprócz odcisków panny Kensington, nie ma żadnych innych. A więc szukamy dalej. Czegoś co pomoże w całej sprawie.

- A czego chcecie ode mnie?

- Po pierwsze, Sloane jest pod stałą obserwacją policji, tak samo jak pan i...

- Mów do mnie po prostu po imieniu.- syknąłem.- A nie raz tak a raz tak. Gubię się, okej?

- W porządku. No więc tak. Chcieliśmy zapytać czy przychodzi ci do głowy ktoś, kto mógłby chcieć byś poszedł do więzienia.

- Ktoś komu może zalazłeś za skórę, a on teraz piecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Pozbywa się ciebie i zaleca do Sloane.- dopowiedział Gonzalez.- Zastanów się.

- Nie mam pomysłu, naprawdę. Może miałem problemy przez mój nałóg, ale raczej nie narobiłem sobie wrogów. A Sloane i ja nie mamy wspólnych znajomych. Nie jestem w stanie wam pomóc.

- Kto w ogóle ma dostęp do twojego pokoju?

- Dużo osób.- wzruszyłem ramionami.- Wszystkie pielęgniarki, lekarze, moja terapeutka, Malcolm, no i Florian.

- Współlokator? Ten który był w pokoju, gdy przeszukiwaliśmy twoje rzeczy?

- Tak, ale on jest naprawdę nieszkodliwy.

- I tak go przesłuchamy. Jako świadka.- stwierdził rzeczowo Brown.

To chyba było konieczne. Ja już chciałem zakończyć tą sprawę, ale nadal nie mieliśmy żadnych odpowiedzi.

- Sloane też opowiadała mi o tym napisie na drzwiach. Jeszcze jakiś popiół i błoto.

- Owszem.- odezwał się cicho Gonzalez.- Mamy pewien trop. Ewidentnie były to damskie glany.

- Damskie?- zmarszczyłem brwi.- To jakaś kobieta wypisałaby taki napis na drzwiach mieszkania Sloane?

- Technicy się co do tego upewnili. Identyfikujemy jeszcze popiół z papierosa.

Save yourselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz